Iniesta pożegnał się we łzach. "Ten sezon jest ostatni"

Sala konferencyjna w ośrodku treningowym klubu na długo przed rozpoczęciem pękała w szwach, dla niejednego zabrakło miejsc siedzących. Takiego scenariusza można było się spodziewać.
Barcelonę opuszcza jeden jej z geniuszów. Po 22 latach gry, a więc znakomitej większości swojego życia, i zdobyciu 31 tytułów (ten 32. - za kolejne mistrzostwo kraju - nadchodzi).
Za biurkiem siedział on, słuchali go i mu się przyglądali dziennikarze, koledzy z zespołu, działacze i członkowie sztabu szkoleniowego. Przybyła też żona Anna Ortiz, z dwójką ich dzieci. Takie obrazki widziano już wcześniej, gdy FCB opuszczali Carles Puyol czy Xavi.
W piątek znów były łzy, bo w takich momentach trudno, żeby było inaczej.
- Ten sezon jest ostatni tutaj. Decyzja była głęboko przemyślana - ogłosił Don Andres, jak mówią o nim w Hiszpanii.
Miał problemy z wykrztuszeniem słów. W pewnym momencie przeprosił, bo nie mógł nic powiedzieć.
Chce być uczciwy
Ma 33 lata, to jeszcze nie sportowa emerytura, ale on wie, że najlepsze momenty ma za sobą. Do tego dochodzi brak motywacji, no bo który piłkarz by ją jeszcze posiadał, gdyby osiągnął tyle co Iniesta?
- Chcę być uczciwy z samym sobą i wobec klubu, w którym jestem od dwunastego roku życia. Zrozumiałem, że ten klub zasłużył z mojej strony na dawanie z siebie wszystkiego, co mam najlepsze, a ja wiem, że w najbliższej przyszłości nie byłbym już w stanie. Zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej - tłumaczył.
Na koniec najtrudniejszej konferencji w karierze Andresa rozległy się brawa.
Nie wiadomo, gdzie zagra w następnym sezonie. Nie zdradził nazwy nowego klubu, ale najprawdopodobniej wyląduje w Chinach, gdzie płacą krocie, dużo więcej niż w Europie. W sam raz, żeby dołożyć do emerytury.