Hubert Hurkacz rozpętał burzę. "W ferworze walki mówimy różne rzeczy"

W niedzielę Hurkacz stoczył zacięty mecz, ale po raz szósty w karierze - na sześć pojedynków - musiał uznać wyższość Dimitrowa, przegrywając 6:7 (5-7), 4:6, 6:7 (3-7).

Mecz był bardzo zacięty i emocjonujący. W pewnym momencie Hurkacz, zwykle oszczędny w emocjach, zagotował się.

"Była końcówka dziesiątego gema trzeciego seta, kiedy po zagraniu Hurkacza wywołany został aut, a Dimitrow wyrównał na 5:5. Z takim werdyktem Polak pogodzić się nie mógł. Kiedy pani sędzia zeszła ze stołka i potwierdziła, że piłka była autowa, wrocławianin domagał się, by na korcie pojawił się supervisor. Gdy nic nie wskórał, odwrócił i rozładował złość, głośno krzycząc. Jego irytacja była ogromna, ale racji nie miał - potwierdził to również system komputerowy, ukazując miejsce lądowania tej piłki na aucie" - pisaliśmy w niedzielę.

Zirytowany Hurkacz domagał się zmiany sędzi, czym zaskoczył swojego rywala. Bułgar był jednak wyrozumiały dla Polaka.

- W ferworze walki każdy z nas mówi różne przykre rzeczy. Jestem pewien, że cokolwiek powiedział, nie miał na myśli nic złego. On jest jednym z najmilszych gości w tourze - starał się tłumaczyć Hurkacza.

A czy w ogóle Hurkacz mógł wymóc zmianę sędziego?

- Do wymiany dojść oczywiście może, ale na pewno nie na wniosek tenisisty - wyjaśnia Grzegorz Wójcik, sędzia międzynarodowy. - Powodem po pierwsze mogą być przyczyny zdrowotne. Po drugie - wyraźne, kardynalne, powtarzające się i psujące widowisko błędy. Taka decyzja należy jednak do przyglądającego się spotkaniu supervisora, nie do gracza - zaznacza Wójcik.

W ćwierćfinale rozstawiony z numerem 10 Bułgar spotka się turniejową dwójką Jannikiem Sinnerem. Dla Hurkacza to już koniec przygody w Paryżu. Z singla odpadł, do debla się nie zgłosił.

Hubert Hurkacz - Grigor Dimitrow 6:7 (5-7), 4:6, 6:7 (3-7)

(łup/TG)