Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Kuba Błaszczykowski rozgrywa ostatni mecz w reprezentacji. Jego 16 momentów z życia

Eurosport
📝Eurosport

Akt. 16/06/2023, 12:46 GMT+2

Na jego oczach ojciec zabił mamę. Później piłka dała mu szczęście, spełnienie, ale i dziesiątki kontuzji. Kariera Kuby Błaszczykowskiego to sukcesy, ale i dużo cierpienia. Właśnie zamyka się jeden z jej rozdziałów. Oto 16 momentów z życia piłkarza.

Błaszczykowski otoczony kibicami

16 momentów, bo z takim numerem występował na boisku i nadal zresztą gra Błaszczykowski.
1. Dramat rodzinny, który go ukształtował
W domu, w Truskolasach na Śląsku, była przemoc. Ojciec pił i bił, a Kuba z mamą Anną i starszym bratem Dawidem uciekali przed awanturnikiem. Świat chłopców legł w gruzach pewnego letniego dnia. Był sierpień, rok 1996. Ojciec zamordował matkę, zginęła od ciosu nożem. Kuba miał wtedy 11 lat. Rozpacz, trauma na resztę życia. Przez kilka dni nie jadł i nie podnosił się z łóżka. Zaopiekowali się nim babcia Felicja i wuj Jerzy Brzęczek, brat mamy, o nim jeszcze będzie mowa.
Bardzo możliwe, że to stąd, po takich przeżyciach, brak zaufania do obcych. Przed nieznajomymi wkłada niewidzialny pancerz, podchodzi do nich ostrożnie, jakby próbował wyczuć intencje i czy przypadkiem nie zostanie skrzywdzony, w razie czego zawsze gotowy do kontrataku.
"Jak widzę kogoś pierwszy raz, to najpierw staram się go poznać, to chyba normalne?" – tłumaczył w swojej biografii napisanej wespół z Małgorzatą Domagalik. Ich pierwszy kontakt nie należał do najprzyjemniejszych. Błaszczykowski, jak to on, był skryty, długo trwało, zanim się otworzył i opowiedział swoje życie, także tę najmroczniejszą część.
"Zawsze kiedy szedłem do mamy na cmentarz, to modliłem się o to, żeby mieć wokół siebie ludzi, których ona mi zsyła" – dopowiedział dalej w książce, zadedykowanej zresztą mamie.
Do dramatu więcej nie wracał publicznie. Odsyłał do "Kuby". Książka była jego opowieścią, ale i nadzieją dla innych dzieci z podobnymi problemami.
- Pamiętam pierwszy dzień jej promocji. Spotkanie z ludźmi, podchodzili do niego młodzi i mówili: "Kuba, dziękuję. Uratowałeś mi życie. Dzięki tej książce chce mi się żyć". I nie słyszałam tego raz czy dwa. Było wiele takich osób, kilkadziesiąt, kilkaset – wspomina w rozmowie z eurosport.pl Domagalik.
picture

Błaszczykowski odznaczony przez prezydenta

2. W Wiśle. "Gdzie wyście takie cudo znaleźli?"
Kuba był niski i chudy, trafiał na testy do GKS-u Bełchatów, ŁKS-u Łódź czy Lecha Poznań, ale z różnych względów nie zostawał. I nagle pojawiła się Wisła Kraków, wtedy bezkonkurencyjna w kraju. Nie ma co ukrywać, pomogła przyjaźń Brzęczka z Grzegorzem Mielcarskim, świeżo upieczonym dyrektorem sportowym Białej Gwiazdy. Był początek lutego 2005 roku.
- Gdy przyszedł do mnie Grzesiek, powiedziałem mu: "W nic mnie nie wrabiaj. Co to za prywata?". Oczywiście to było półżartem, bo mówiąc już poważnie Kuba był zdolnym chłopakiem - mówi eurosport.pl Janusz Basałaj, wtedy prezes Wisły. Przypomina sobie, że trener Werner Liczka szybko poznał się na talencie Błaszczykowskiego. - Po pierwszym treningu czy sparingu podszedł do mnie i oznajmił: "Brać go". Miał oko do młodych piłkarzy. Wiedział, że Kuba mu się przyda - dodaje Basałaj.
picture

Jakub Błaszczykowski trenował z Wisłą Kraków

KS Częstochowa dostał za 19-letniego wtedy Błaszczykowskiego 70 tys. złotych plus sprzęt sportowy, a utalentowany skrzydłowy nie przepadł w szatni pełnej reprezentantów kraju. Bronił się nieprzeciętnymi umiejętnościami.
- Podczas któregoś meczu podszedł do mnie i Grześka świętej pamięci aktor Jan Nowicki. Zapytał: "Gdzie wyście takie cudo znaleźli?" - wspomina Basałaj.
Bo Błaszczykowski rozgrywał wielkie mecze w Wiśle, także w europejskich pucharach, był ważną postacią drużyny. Zdobył mistrzostwo Polski, wybierano go najlepszym pomocnikiem ligi. Wyjeżdżając do Niemiec, zapowiedział, że jeszcze wróci. Nie rzucił słów na wiatr.
picture

Wisła Kraków. Tu się zaczeło, tu się też kończy

Foto: Getty Images

3. Legenda Borussii Dortmund
Wisła na transferze Błaszczykowskiego do Borussii zarobiła 3,5 mln euro. Złoty interes, biorąc pod uwagę zainwestowane dwa lata wcześniej pieniądze. A sam zawodnik poradził sobie w wymagającej lidze. W debiutanckim sezonie rozegrał 24 mecze, strzelił jednego gola i zanotował cztery asysty. Zyskał sympatię i szacunek miejscowych kibiców. Jednak nie zawsze było kolorowo. Błaszczykowskiemu zdarzało się złościć na Juergena Kloppa, bo szkoleniowiec nie zawsze widział go w podstawowym składzie.
Dlatego w pewnym momencie do akcji musiał wkroczyć Brzęczek. - Były różne okresy w ich relacjach, ale czułem, że Kuba znów zacznie regularnie grać w jedenastce. Zresztą on w trudnych momentach potrafi skoncentrować się, pokazać klasę - mówi eurosport.pl były piłkarz i później selekcjoner reprezentacji Polski.
Właśnie za kadencji Kloppa Błaszczykowski zapracował na miano legendy BVB. 253 występy, 32 gole i 52 asysty, dwa mistrzostwa Niemiec, jeden Puchar Niemiec, trzy Superpuchary oraz finał Ligi Mistrzów. To jego wizytówka w Dortmundzie. Odszedł z klubu po ośmiu latach, gdy szkoleniowcem był już Thomas Tuchel, który nie stawiał na Polaka, targanego również urazami.
picture

Z Juergenem Kloppem. Piękne czasy w Dortmundzie

Foto: Newspix

4. Kariera naznaczona cierpieniem.
Kontuzji miał bez liku. Przez nie stracił mundial w 2006 roku i dwa lata później Euro. Plecy, naderwane mięśnie, uraz stopy, ale najpoważniejsze to zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie. I to dwukrotnie. Za pierwszym razem, gdy był piłkarzem Borussii, kiedy miał prawie roczną przerwę.
Napisał do Domagalik SMS: "Zaczynam walkę, ja się nie poddaję. Możemy też pisać naszą książkę, będzie więcej czasu”. Taki był i jest w szatni Kuba. Wielki charakter.
- To mistrz, siłacz, kozak. Mistrz życia to ten, który bierze na klatę to, co go spotyka i potrafi z tym żyć. Kiedy dopadały go kontuzje, on dostawał jakieś takie turbodoładowanie i się mierzył z problemami. Wrócił na boisko po ciężkiej kontuzji i był naszym najlepszym piłkarzem na Euro 2016 i już nie mówmy o tym zmarnowanym karnym. Gdyby nie Kuba, Polska nie dotarłaby do ćwierćfinału. Mistrz, po prostu mistrz – nie ma wątpliwości Domagalik.
No i drugi raz, gdy już wrócił do Wisły. Znów te cholerne więzadła w kolanie.
"Zdaję sobie sprawę, że bardzo ciężkie chwile przede mną. Wszystkim tym, którzy będą po raz kolejny kończyć moją karierę, przypominam, że wstałem sto razy, wstanę i sto pierwszy" – ogłosił.
Błaszczykowski słowa dotrzymał. Niedawno wrócił do treningów po zdrowotnym koszmarze, który wyeliminował go z gry na długie dwa lata. Były operacja i przedłużająca się rehabilitacja. Odkąd ruszył do Niemiec na podbój wielkiej piłki, odniósł ponad 40 mniejszych i tych poważniejszych urazów. Ma 37 lat, o zakończeniu kariery nie ma mowy.
picture

Kontuzje to stały punkt programu w karierze Kuby

Foto: Getty Images

5. Niechęć z Lewandowskim.
Teorii na ten temat, przynajmniej tych medialnych, jest kilka. Jedna z nich głosi, że Błaszczykowskiego miały zaboleć słowa Lewandowskiego w wywiadzie, który po dołączeniu do BVB wyznał, że początki w nowym miejscu nie były łatwe, nikt mu nie pomagał, a przecież rodziny Kuby i Łukasza Piszczka od pierwszego dnia w Dortmundzie wzięły go pod swoje skrzydła. Prywatne drogi tria Lewandowski-Błaszczykowski-Piszczek z czasem się rozeszły.
Oficjalnie Błaszczykowski i Lewandowski szpilek sobie nie wbijają, opowiadają o wzajemnym szacunku, ale przyjaźni między nimi nie ma.
- Może nie pili rano wspólnie kawy, ale obaj szanowali się. Ich konflikt był pompowany przez media. Przecież wszędzie, gdzie jest grupa ludzi, nie tylko w drużynie piłkarskiej, nie da się, żeby każdy się lubił. Kuba miał swoją grupę przyjaciół, Robert swoją, ale jak wychodzili na boisko, to jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. Osiągali przecież sukcesy, choćby na Euro 2016 - wspomina w rozmowie z eurosport.pl były dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan.
6. Przyjaźń z Piszczkiem
Błaszczykowski może nie pałał sympatią do Lewandowskiego, ale w kadrze przyjaźnił się z Łukaszem Piszczkiem, też jednym z liderów. Rozumieli się bez słów nie tylko biegając po prawej stronie boiska, czy to w klubie, czy w kadrze.
Mieli po 15 lat (obaj są z rocznika 1985), gdy poznali się w Zabrzu, konkretnie w internacie. Piszczek był zawodnikiem Gwarka, Błaszczykowski Górnika, ale długo miejsca tam nie zagrzał. Później regularnie spotykali się w kadrach młodzieżowych. Ich losy skrzyżowały się zresztą na lata, bo wspólnie dzielili szatnię Borussii. W Dortmundzie zżyły się rodziny Błaszczykowskich i Piszczków.
Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek
7."Ten karny będzie mu towarzyszył do końca życia"
Błaszczykowski w barwach Borussii dostąpił zaszczytu gry w finale Ligi Mistrzów, najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. Tamtego sezonu 2012/2013 dortmundczycy pod batutą Kloppa grali koncertowo, w półfinale pobili wielki Real Madryt. Błaszczykowski był piłkarzem podstawowego składu. Także w finale na Wembley zagrał od początku do końca, ale Borussia musiała uznać wyższość Bayernu Monachium (1:2).
Porażek i rozczarowań było więcej. Być może największą jest nietrafiony rzut karny w ćwierćfinale Euro 2016. Bramkarz Rui Patricio wyczuł jego intencje, odbił piłkę, a Portugalia awansowała i niespodziewanie pognała po tytuł (jej trenerem był wówczas Fernando Santos).
Iwan: - W szatni milczeliśmy, byliśmy smutni, ale absolutnie nikt do Kuby nie miał pretensji. On bardzo to przeżył, może nawet bardziej od drużyny i kibiców. Widziałem to, bo jest emocjonalnym człowiekiem. Myślę, że ten karny będzie mu towarzyszył do końca życia, ale takie rzeczy w futbolu po prostu się zdarzają.
picture

Koszmarny karny z Portugalią

Foto: Getty Images

8. 21 goli dla Biało-Czerwonych
Tragizm nieszczęsnego karnego na stadionie w Marsylii polegał na tym, że Błaszczykowski był najlepszym polskim piłkarzem na turnieju we Francji. Znów pokazał charakter, bo kwestionowano jego obecność w kadrze. I, do czego też zdążył przyzwyczaić, wielkie serce do gry.
Strzelał gole na Euro 2016 (dwa - z Ukrainą i Szwajcarią) i cztery lata wcześniej (jeden - w meczu z Rosją). Przez wiele lat był podporą reprezentacji, a przez jakiś czas jej najgroźniejszym ogniwem. Strzelecki dorobek Błaszczykowskiego to 21 bramek, dziewiąty wynik w historii naszej kadry.
picture

Jakub Błaszczykowski w kadrze: 108 meczów, 21 goli

Foto: Newspix

9. Afera z biletami.
Polska przerżnęła, nie bójmy się tego słowa, jeszcze wcześniejszy turniej, ten nasz, Euro 2012. Mistrzostwa u siebie, w łatwej grupie. Miał być spokojny awans, tymczasem balon oczekiwań pękł z hukiem, skończyło się bez zwycięstwa, z ledwie dwiema zdobytymi bramkami. Wydawało się, że gorzej być nie może. Jednak było. Sportowy wynik na długi czas zszedł na bok.
Błaszczykowski jako kapitan po ostatnim meczu zarzucił PZPN chaos organizacyjny. Podał przykład niefortunnych biletów, które już na zawsze do niego się przykleiły.
"Prezes Grzegorz Lato w wywiadach mówił, że ma świetny kontakt z drużyną, czego ja osobiście nie zauważyłem. Za każdym razem, co byśmy z prezesem nie ustalili, później nie było to realizowane. Do południa w dniu najważniejszego meczu piłkarze nie wiedzą, czy najbliżsi mogą przyjechać na mecz, bo nie mają biletów. Przed każdym meczem słyszeliśmy, że bilety będą o czternastej, za chwilę, że o siedemnastej, później, że o dwudziestej, potem, że jutro na pięć godzin przed meczem, aż w końcu okazywało się, że biletów nie ma" – piłkarz wylał żale w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Ruszyła lawina. Błaszczykowskiemu dostało się zewsząd. Nie mówiono o katastrofie organizacyjnej w związku, na co chciał zwrócić uwagę, tylko o pazernym kapitanie, który zamiast skupić się na graniu, skarżył się, że albo nie dostał biletów dla rodziny, albo dostał je za późno. Złośliwi po przegranym Euro zaczęli nazywać go "bileterem".
Tłumaczył później, że chciał być głosem szatni. Tymczasem znów cierpiał, oberwał najmocniej.
10. Stracił opaskę kapitana
Błaszczykowski długo leczył kontuzje, nie mógł grać w reprezentacji (przerwa między meczami ciągnęła się przez półtora roku), a opaskę w tym czasie przejął Lewandowski. Jak się okazało, na dobre, drużyna z nowym kapitanem czuła się pewnie, wygrywała. Błaszczykowski nie o to miał jednak pretensje do selekcjonera Adama Nawałki, a o sposób załatwienia sprawy. O wszystkim dowiedział się – jak sam przyznał – z mediów.
Było to jeszcze sporo przed Euro 2016.
"Emocje odeszły na bok. Łatwiej jest zrozumieć coś takiego, jak człowiek wie, że popełnił błąd, ale dużo ciężej, jak wiesz, że nic złego nie zrobiłeś. To nie jest lekkie. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Leżałem na łopatkach i wszyscy podchodzili i mnie kopali. Nie mogłem się bronić, bo nie grałem na boisku. Ale też nie jestem typem, który będzie się nad sobą rozczulał i użalał, i płakał. Po prostu karawana jedzie dalej" – zwierzał się piłkarz w książce.
Iwan dobrze pamięta tamten zgrzyt: - Byłem u niego razem z selekcjonerem, który chciał, żeby piłkarz dowiedział się od niego. Natomiast sytuacja wymknęła się spod kontroli, bo okazało się, że Kuba już wiedział. Nie była to łatwa rozmowa dla obu. Kuba był kapitanem przez wiele lat, znalazł się w trudnej sytuacji, ale selekcjoner kierował się dobrem drużyny.
11. Kuriozalna zmiana z Japonią
W tym meczu nie zagrał ani minuty, a i tak zapisał się w historii polskiej piłki jako uczestnik przedziwnego kabaretu. Ostatnie spotkanie Polaków na mundialu z Japonią, końcowe minuty. Graliśmy o pietruszkę albo bardziej o honor, bo sprawę wyjścia z grupy zespół Nawałki pokpił wcześniej. Polacy prowadzili 1:0. Azjatów taki wynik urządzał. Ale dokładnie taki, nie mogli przegrać wyżej. Jedni i drudzy jakby się umówili. Japończycy nie zamierzali odrabiać strat, Polacy ani myśleli o forsowaniu tempa.
No i przyszedł czas na zmianę. Błaszczykowski czekał i czekał przy linii bocznej, marzyło mu się rozegranie spotkania nr 101 w kadrze, wtedy wydawało się, że tego ostatniego w kadrze. Nic z tego. Piłkarzom chyba spodobało się granie na czas i niewyrządzanie sobie krzywdy, bo nie kwapili się, by doszło do przerwy niezbędnej do przeprowadzenia roszady w składzie. Sekundy upływały, Kamil Grosicki jeszcze zdążył położyć się na boisku, udając uraz. Czas minął, szansa uciekła. Kuba odszedł do szatni smutny, rozczarowany, wręcz wściekły. Koledzy tymczasem przybijali sobie piątki, także Grosicki, który cudownie ozdrowiał.
"Pytam się kur.. czym Sobie zasłużył na taki brak szacunku????" – odezwał się później w mediach społecznościowych Dawid Błaszczykowski, brat piłkarza.
Dawid Błaszczykowski i Jerzy Brzęczek. Brat i wujek
12. Powołania od wujka. "Co ty robisz?"
Dyskusje na ten temat były nieuniknione, z czego zdawali sobie sprawę i Błaszczykowski, i Brzęczek, gdy ten po nieudanym mundialu w Rosji przejął kadrę. Krytycy nie ustępowali, zresztą dostawali mocne argumenty, bo Błaszczykowski niewiele grał w Wolfsburgu, później nie błyszczał w Wiśle, a i tak otrzymywał powołania.
Były kapitan irytował się nawet, gdy jego wujek przestał być trenerem drużyny narodowej (w styczniu 2021 roku, kilka miesięcy przed mistrzostwami Europy, zastąpił go Paulo Sousa). - Z tego co wiem, przy poprzednim selekcjonerze moje wszystkie mecze były pożegnalne, bo dostawałem je za zasługi. Nie wiem, czy jest sens rozgrywać siódmy mecz pożegnalny – wypalił na antenie Canal+ w sierpniu 2021 roku.
Sousa już go nie powoływał, stąd pytanie o ewentualne pożegnanie. To u Brzęczka Błaszczykowski rozegrał do tej pory ostatni mecz w biało-czerwonych barwach – z Austrią w eliminacjach Euro we wrześniu 2019.
Brzęczek wciąż broni swoich decyzji. - Jesteśmy rodziną, nie wstydzimy się tego. Myślę, że wiele zrobiliśmy dla polskiej piłki. Byliśmy kapitanami reprezentacji, później zostałem jej selekcjonerem. Zarzuty o rodzinne koneksje były śmieszne. Kuba był potrzebny kadrze z wielu względów, między innymi z powodu jego ogromnego doświadczenia, także pozaboiskowego. I bardzo drużynie pomógł. Zresztą Kuba był raczej zaskoczony, że go powołuję. Raz mi nawet napisał SMS-a: "Co ty robisz?". Ale wiedziałem po co i dlaczego to robię. Wiedziałem też, że ten temat będzie ciągle wałkowany, ale nie miałem z tym problemu. Zależało mi na realizacji celów, a te, które postawiono przede mną, zrealizowałem – podkreśla.
Błaszczykowski za kadencji Brzęczka rozegrał osiem z łącznie 108 meczów. Strzelił jednego gola i zaliczył tyle samo asyst.
13. Pomaga młodym ludziom.
Założył fundację "Ludzki Gest", która wspiera młodych i chorych, zbierając pieniądze na lekarstwa i operacje. Błaszczykowski pomaga, ale bez szumu. Mówi o tym niechętnie. Nie chce, by odebrano to jako autopromocję. – Robię to z potrzeby serca – powiedział raz.
Fundacja piłkarza kilka lat temu włączyła się do akcji wspierającej telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111), gdy rząd przykręcił kurek z pieniędzmi dla młodych ofiar przemocy. Nad telefonem zawisła groźba ograniczenia działalności.
- Fundacja Kuby opiekowała się między innymi telefonem zaufania przez dwa lata. Kuba postawił warunek: pomoc długotrwała, nie jednorazowa. Telefon na skutek ograniczenia finansowania miał działać do godziny 20, groziło brakiem pieniędzy na opłacenie dyżurujących psychologów, a przecież demony u dzieci budzą się w nocy. Dzięki naszemu wsparciu i Dominiki Kulczyk, a w grę wchodziło kilkaset tysięcy złotych, telefon nie zamilkł o tej porze, działał do drugiej w nocy – przyznaje Domagalik, prezeska fundacji.
Ale gdy pytamy dziennikarkę, czy uratowanie telefonu zaufania to największy powód do dumy fundacji Kuby, ona odpowiada bez wahania: - Dla nas każde życie i każde zdrowie, pokonanie każdego załamania jest zwycięstwem. Nigdy w skórę tych osób nie wejdziemy. Pewne jest, że dzieci, które zmagają się z traumą, są naznaczone do końca życia.
14. Ratownik i w końcu współwłaściciel Wisły
Błaszczykowski nie zapomniał o klubie, któremu tyle zawdzięcza, a który parę lat temu popadł w finansowe i sportowe tarapaty. Wisła była zadłużona, coraz poważniej zaglądało jej widmo spadku z ekstraklasy, ba – upadku.
Zaczęło się od sprzedaży sekcji piłkarskiej przez Bogusława Cupiała. Tak skończyła się blisko 20-letnia era Wisły, w trakcie której wiślacy zdobyli osiem mistrzowskich tytułów i udanie grali w Europie, ale nie potrafili sforsować bram upragnionej Ligi Mistrzów. Pojawiły się zawirowania właścicielskie. Klubem próbowali rządzić cwaniacy, przejąć Wisłę chciał tercet egzotycznych panów, jeden z nich nie był, jak się przedstawiał, biznesmenem z Kambodży, a bajkopisarzem, niezdolnym wykonania przelewu i zamknięcia transakcji z powodu rzekomego zawału serca podczas lotu.
Wtedy do gry wszedł inny tercet, z Błaszczykowskim na czele. Piłkarz ponoć, bo tego nigdy nie potwierdził, najpierw pożyczył klubowi ponad milion złotych, w następnym roku kolejne 1,5 mln. To nie wszystko. Przekazał ze wspólnikami dodatkowy zastrzyk pieniędzy, ratujący życie ledwo oddychającej Wisły, także w 2021 roku. Chodziło o kwotę 3 mln zł. To już pewne, potwierdzone w sprawozdaniu finansowym klubu.
Dziś jest jednym ze współwłaścicieli klubu. Posiadaczem większościowego pakietu akcji jest Jarosław Królewski, inny z trio ratowników.
- Są różne teorie na temat tego, jaki Kuba jest. W kwestiach biznesowych dla mnie to bardzo zrównoważona osoba. Długo analizuje, zanim podejmie decyzję. Ma swoje wartości, którymi się kieruje. Jest nieustępliwy, odpowiedzialny za to, co robi i jak współpracuje z partnerami biznesowymi - Królewski w rozmowie z eurosport.pl opisuje Błaszczykowskiego.
Obydwaj są zawzięci, nieustępliwi, ale w klubowych korytarzach nie lecą iskry.
Królewski: - Owszem, jesteśmy samcami alfa w niektórych aspektach, ale w stosunku do siebie jesteśmy bardzo szczerzy, to sprawia, że tak współpracujemy, a znamy się jedenaście lat. Jest merytorycznie, bez obrażania się, jeśli ktoś ma inne zdanie.
Wisła wciąż jest na zakręcie. Spadła z ekstraklasy, w końcu mogła wrócić, ale zaprzepaściła szansę w niedawnych barażach o awans.
15. Mąż i ojciec.
O najbliższej rodzinie wiadomo niewiele, bo Błaszczykowski niechętnie opowiada o żonie i dzieciach. Z Agatą pobrali się 13 lat temu, gdy Kuba grał już w Dortmundzie. Mają troje dzieci, dwie córki i najmłodszego, czteroletniego Fabiana. Agata jest po anglistyce, przy ściankach w blasku fleszy jej nie widać.
Poznali się przez Gadu-Gadu, tak, był kiedyś taki komunikator. "Mój przyszły mąż do mnie tam napisał. Zapytał, czy mam numer telefonu do jego kolegi, z którym grał w drużynie" – zwierzyła się w książce Kuby. Podstęp? Niewykluczone, ale najważniejsze, że skuteczny.
picture

Agata Gołaszewska

Foto: Getty Images

16. Pożegnanie z kadrą
Czas: piątek, 16 czerwca. Miejsce: Warszawa i PGE Narodowy. Przeciwnik też nieprzypadkowy: Niemcy. Reprezentacja kraju, w którym spędził najpiękniejsze lata kariery. Na razie wiadomo tylko, że Błaszczykowski ma zagrać pierwsze 16 minut. Liczba znów nieprzypadkowa, z takim numerem grał przez całą karierę.
Co będzie później, to wielka tajemnica. Można się domyślać, że pojawią się łzy, bo pewien, bardzo ważny reprezentacyjny rozdział zostanie zamknięty. Skończy się na jego 109 występach w kadrze. Więcej dla Polski rozegrał tylko Lewandowski.
- Kuba pokazał, że warto dążyć do celu, odcisnął wielkie piętno na polskim sporcie. Będziemy żegnać go ze łzami - nie ma wątpliwości Królewski. Będzie w piątek na trybunach.
Błaszczykowski był wielkim piłkarzem, robi wszystko, żeby zapamiętano go również jako wielkiego człowieka, otwartego na pomoc młodym i potrzebującym. Takich po przejściach jak on, bo pod górkę miał od dziecka, z życiem za bary bierze się do dzisiaj.
TOMASZ WIŚNIOWSKI, KRZYSZTOF ZABOROWSKI
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Udostępnij
Powiązane mecze
Reklama
Reklama