Tomasz Świątek o zwycięstwie córki Igi w Roland Garros

Świątek wygrała w finale French Open z Włoszką Jasmine Paolini 6:2, 6:1 i po raz czwarty w karierze, a trzeci z rzędu triumfowała w tym wielkim szlemie. W Paryżu wcześniej była najlepsza w 2020 roku i edycjach 2022-23.

Po meczu najlepsza tenisistka świata podbiegła do boksu swojego zespołu, gdzie stał także jej ojciec Tomasz. Pogratulował córce, uścisnął mocno, zażartował. I, co trwało moment i co można było łatwo przegapić, pozwolił sobie na ojcowski gest, łapiąc ją z uśmiechem za nos.

W sobotę nie widać było po nim nerwów, ale jednak denerwował się finałem.

- Wewnętrznie przeżywam to na swój sposób - przyznał w rozmowie z Pawłem Kuwikiem. - Generalnie staram się, żeby moje emocje nie były widoczne i nie udzielały się negatywnie - wyjaśnił.

Jak smakuje Tomaszowi Świątkowi kolejny sukces córki?

- Iga pisze historię. Kiedy sobie uzmysławiam, że wyrównała wynik Justine Henin (zwyciężając w Roland Garros trzy razy z rzędu), to faktycznie mnie trochę rozpiera duma - przyznał Tomasz Świątek.

Czy na co dzień od Igi bije spokój czy jednak jest trochę więcej szaleństwa? - spytał Kuwik.

- Pewnie wszyscy to widzą, że Iga dojrzewa. Jest starsza i z każdym rokiem doświadczenia jej przybywa. Widać pełny profesjonalizm w tym, co robi i jak sobie zorganizowała cały team. Dlatego jestem spokojny, bo widzę, że to wszystko jest poukładane i dobrze funkcjonuje - wyjaśnił.

Na tych samych kortach w Paryżu Iga Świątek już niedługo będzie grała w igrzyskach olimpijskich. Jak wielka to będzie różnica?

- Igrzyska na pewno są specyficzne - przypomniał Tomasz Świątek, były olimpijczyk. - To jakby dwie imprezy w jednej. Jest sam turniej, ale także organizacyjny zgiełk, wioska olimpijska i to wszystko, co się wkoło dzieje. Dużą sztuką będzie tam wygrać. Zawodnicy, którzy zdołają rozgraniczyć te dwie kwestie, zrobią wynik. Natomiast tym, którzy zostaną myślami w wiosce olimpijskiej, może się nie udać - zakończył olimpijczyk z igrzysk w Seulu.

(dasz/łup)