Sensacyjny triumfator turnieju ATP 1000 Szanghaj. Valentin Vacherot pokonał Arthura Rinderknecha w historycznym finale kuzynów

Skład finału był olbrzymią niespodzianką. Rozgrywający najlepszy turniej w swojej karierze 30-letni Rinderknech już w drodze do półfinału pokonał trzech rozstawionych zawodników, począwszy od trzeciego w światowym rankingu Alexandra Zvereva, przez Jiriego Leheckę (nr 15.) i Felixa Augera-Aliassime'a (nr 12.). Na tym nie poprzestał. W sobotę odprawił samego Daniiła Miedwiediewa.

Niedzielny finał dla zajmującego 54. pozycję w światowym rankingu Francuza był pierwszym meczem o tytuł w imprezie rangi 1000, a drugim w cyklu ATP w karierze (w 2022 roku przegrał decydujące spotkanie w Adelajdzie).

Po drugiej stronie siatki stanął doskonale mu znany rywal, kuzyn Vacherot, z którym na korcie spotykał się wielokrotnie, już od czasów juniorskich. Nigdy jednak w turnieju rangi ATP.

26-latek przyleciał do Szanghaju, choć 204. miejsce w klasyfikacji ATP, jakie zajmował do tej pory (najwyżej dotarł do 110.), nie gwarantowało mu nawet występu w kwalifikacjach. Ostatecznie w nich wystąpił, wygrał dwa spotkania i sześć w turnieju głównym. Wisienką na torcie było półfinałowe zwycięstwo z 24-krotnym zwycięzcą turniejów wielkoszlemowych Novakiem Djokoviciem. Stał się w ten sposób pierwszym tenisistą z Monako w finale zawodów ATP i najniżej notowanym zawodnikiem, walczącym o tytuł w tak prestiżowej imprezie.

Niedzielny finał był pierwszym meczem kuzynów w cyklu ATP. Nic dziwnego, że oczekiwania były ogromne. - Nawet w najśmielszych snach nie moglibyśmy sobie tego wymarzyć. Nie wiem, jak do tego doszło, to niesamowite. Cała rodzina śledzi turniej z domu - mówił Rinderknech. - Skoro tu jesteśmy, to zasłużyliśmy na to. Chcę po prostu cieszyć się chwilą, tym, że zagramy ze sobą - wtórował mu Vacherot.

Faworytem rodzinnego pojedynku, oglądanego na żywo przez samego Rogera Federera, był Francuz, który zajmował wyższe miejsce w rankingu. Potwierdził tę rolę w pierwszym secie. O jego losach zdecydowało tylko jedno przełamanie - już w trzecim gemie.

Monakijczyk do końca trwającej 40 minut partii ani razu nie zdołał poważnie zagrozić kuzynowi - przegrał 4:6.

Od początku drugiego wyrównanego seta zabrał się do pracy. Obaj tenisiści długo utrzymywali swoje podanie, aż w końcu w ósmym gemie Vacherot doczekał się pierwszego w tym meczu break pointa. Choć Rinderknech zdołał się obronić, to za chwilę na kapitalny bekhend po linii Monakijczyka nie miał już odpowiedzi. Przełamanie padło jego łupem. Chwilę później przy swoim serwisie postawił kropkę nad i, zwyciężając 6:3.

Znakomita końcówka seta w jego wykonaniu miała przełożenie na początek decydującej partii. Valentin zaczął ją koncertowo, od trzech break pointów. Wykorzystał trzecią szansę.

Zaraz potem dołożył świetny serwis, wygrywając gema "na sucho". Będący pod ścianą Francuz zaczął się mylić, łatwo tracił nerwy. W trzecim i piątym gemie, przy swoim serwisie, przegrywał 0:40, Monakijczyk miał w tym czasie łącznie siedem break pointów, ale żadnego nie był w stanie zamienić na drugiego breaka.

By dać sobie szansę na tytuł, musiał jednak pokusić się o odrobienie straty przełamania. Monakijczyk przy serwisie czuł się jednak wybornie - swoje podania wygrywał bardzo pewnie. W dziewiątym gemie poszedł za ciosem, jeszcze raz przełamując serwis starszego kuzyna, któremu ręka drżała coraz bardziej. Historyczny i sensacyjny tytuł Vacherota, po ponad dwugodzinnej batalii, stał się faktem.

Oprócz 1000 punktów do rankingu triumfator turnieju Rolex Shanghai Masters 2025 otrzyma też czek na sumę 1,124 mln dolarów.

Prognozuje się, że w poniedziałkowym zestawieniu rankingu ATP Vacherot będzie nawet 40. rakietą globu.

(lukl)