Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Ryoyu Kobayashi skoczył na nartach 291 metrów. Adam Małysz o wyczynie Japończyka i postawie FIS

Krzysztof Zaborowski

Akt. 25/04/2024, 13:57 GMT+2

Lot Ryoyu Kobayashiego na prawie 300 metrów wzbudził niemałą sensację. Władze światowych skoków kręcą nosem, rekordu uznać nie zamierzają. - Kobayashi udowodnił, że da się daleko i bezpiecznie latać - mówi eurosport.pl Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Sam przed laty dostał identyczną propozycję.

Prawie 300 m! Ryoyu Kobayashi oddał rekordowy skok

Wydarzenie, zorganizowane przez sponsora Kobayashiego, austriacką firmę Red Bull, długo trzymano w tajemnicy. Przygotowania trwały dwa lata, pomysłodawcą był japoński zawodnik. To dla niego wybudowano skocznię w Hlidarfjall Akureyri w północnej części Islandii. Tam znaleziono odpowiednie wzgórze (o maksymalnym nachyleniu 36 stopni i wysokości 1115 metrów), pozwalające nawet na 300-metrowy lot na nartach. Taki był też główny cel.

Ryoyu Kobayashi skoczył na nartach 291 metrów

Kobayashi skakał najpierw we wtorek. Według miejscowych mediów miał ponoć wylądować na 256. metrze, poprawiając o 2,5 m nieoficjalny rekord świata w długości skoku narciarskiego Austriaka Stefana Krafta z Vikersund z 2017 roku (nieoficjalny, bo Międzynarodowa Federacja Narciarska nie prowadzi takiego zestawienia).
W środę napłynęła już potwierdzona przez organizatorów informacja o osiągnięciu przez Kobayashiego 291 m. Opublikowano również nagranie.
picture

Prawie 300 m! Ryoyu Kobayashi oddał rekordowy skok

- Kolejna granica została przekroczona, tym razem z moim udziałem, z czego się niezwykle cieszę - powiedział w rozmowie dla Red Bulla Kobayashi, który w minionym sezonie wygrał Turniej Czterech Skoczni i był drugi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Jego wyczyn nie zostanie jednak uznany przez FIS. Światowa federacja narciarska w wydanym tego samego dnia oświadczeniu argumentowała między innymi, że skoki 27-letniego Japończyka odbyły się w "szczególnych warunkach", a "projekt dostosowano do konkretnego sportowca".
picture

Dawid Kubacki skomentował rekordowy skok Ryoyu Kobayashiego

Adam Małysz o osiągnięciu Ryoyu Kobayashiego

Małysz dziwi się postawie FIS.
- Po czymś takim doradziłbym federacji, że trzeba się mocno zastanowić, w którą stronę iść. Bo jeśli popatrzymy na skoki narciarskie, to cały czas dyskutujemy o ograniczeniach i bezpieczeństwie. Oczywiście, bezpiecznie musi być, ale skoki zawsze były sportem ekstremalnym. Dlatego musimy też pamiętać o tym, że za chwilę może ich nie być, jeśli cały czas będziemy pewne rzeczy ograniczać - mówi w rozmowie z eurosport.pl prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
- Kobayashi udowodnił, że da się daleko i bezpiecznie latać na nartach, że da się również zbudować skocznię, w dodatku naturalną, do 300-metrowego skoku - dodaje.
Według Małysza, właśnie przesuwanie kolejnych granic jest kierunkiem, który powinna obrać Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa.
- Wszystko, co jest związane z czymś ekstremalnym, czymś nowym zawsze wzbudzi dużo większe zainteresowanie. Nie tylko u samych kibiców skoków. Ryzyko oczywiście istnieje, ale bez jego podjęcia nie da się zrobić czegoś innowacyjnego - podkreśla były wybitny skoczek.
picture

Ryoyu Kobayashi po rekordowym skoku (źródło: Red Bull)

Małysz dostał taką samą propozycję jak Kobayashi

Całkiem niedawno obradująca w Pradze komisja skoków narciarskich FIS odrzuciła pomysł Słoweńców, którzy zaproponowali rozbudowę mamuciej skoczni w Planicy o dodatkowe 10-15 metrów (obecny jej rozmiar to 240 m). Ale popis Kobayashiego może to wkrótce zmienić.
- Loty na 260-270 metrów w Pucharze Świata powinny być naszym nowym limitem na największych skoczniach i wszyscy się z tym zgadzają. To kwestia czasu, abyśmy to zatwierdzili. A potem przyjdzie czas na kolejne kroki. Chcę powiedzieć jedno: to dziś nam otwiera oczy w FIS - oświadczył w wywiadzie dla TVP Sport Sandro Pertile, szef Pucharu Świata w skokach narciarskich.
- Tak naprawdę na obiektach, które obecnie są, czy to w Planicy, czy w Vikersund, nie potrzeba większych rozbiegów. Wystarczy wydłużyć zeskok. Kiedyś leciało się na wysokości nawet 10-12 metrów, teraz jest maksymalnie pięć, a i tak zawodnicy latają po 250 metrów i lądują w zasadzie na płaskim. Myślę, że oni chcą przekraczać kolejne bariery, dlatego 10, 15, 20 czy nawet 50 metrów nie zrobi żadnej różnicy w lotach narciarskich, bo da się to zrobić bezpiecznie - przekonuje Małysz.
Dlatego przyznaje, że oglądanie w akcji Kobayashiego na Islandii sprawiło mu olbrzymią frajdę. Sam przed laty - jak ujawnia - dostał identyczną propozycję, również od Red Bulla, swojego mecenasa, z którym współpracuje do dziś.
Był rok 2011, ostatni Małysza na skoczniach. Odchodził zresztą tak, jak sobie założył, będąc na szczycie, a nie odcinając kupony od dawnej sławy.
- To było w dniu mojego benefisu w Zakopanem, gdzie skoczyłem po raz ostatni (26 marca 2011 - red.). Głową byłem już zupełnie gdzie indziej, a do czegoś takiego trzeba się jednak przygotować. To był projekt przygotowany dla Gregora Schlierenzauera albo Thomasa Morgensterna, ale austriacki związek nie wyraził zgody na ich udział. A skocznia była gotowa, gdzieś na lodowcu w Austrii i też celem miało być 300 metrów - wraca pamięcią Małysz.
Swojej decyzji nie żałuje.
picture

Adam Małysz

Foto: Getty Images

kz/twis
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama