Rekord Ryoyu Kobayashiego. FIS komentuje

Przygotowania do wielkiego wydarzenia trwały dwa lata. To sam Kobayashi był pomysłodawcą budowy skoczni, na której będzie można oddać skok na odległość nawet 300 m. Odpowiednia do tego okazała się góra Hlidarfjall położona nieopodal islandzkiej miejscowości Akureyri. Na jednym z jej stoków wybudowano obiekt o odpowiednio długim i bezpiecznym zeskoku, wzorując się na parametrach skoczni w norweskim Vikersund.

Rekordowy wynik udało się uzyskać po dwóch dniach prób. Jeszcze we wtorek Japończyk doleciał do 256. metra, co i tak było wynikiem o 2,5 m lepszym od oficjalnego rekordu świata Austriaka Stefana Krafta z Vikersund.

Wyniki Kobayashiego z Islandii nie zostały oczywiście uznane przez FIS za oficjalne. Federacja szybko wytłumaczyła, dlaczego.

"Wszystkie oficjalne zawody w skokach narciarskich i lotach opierają się na przepisach regulaminu FIS. Zapewniają one, że w zawodach składających się zwykle z dwóch serii i w porównywalnych warunkach na całym obiekcie wyłonieni zostaną najlepsi zawodnicy.

Zawody w lotach narciarskich muszą odbywać się w oparciu o certyfikowany przez FIS system pomiaru odległości i na skoczni mamuciej homologowanej przez FIS. Tylko wtedy mogą być one porównywalne z innymi lotami i zaliczane do oficjalnych wyników w lotach narciarskich.

Jednocześnie istnieją przepisy dotyczące używanego sprzętu, który musi zostać przetestowany przez certyfikowanego kontrolera FIS, dotyczy to długości nart i wagi kombinezonu.

"Skoki Ryoyu Kobayashiego na Islandii nie odbyły się w warunkach zawodów i w zgodzie z przepisami FIS. Prezentują niezwykłe osiągnięcia sportowca w bardzo szczególnych warunkach, ale nie można ich porównywać z Pucharem Świata w lotach narciarskich, ponieważ zarówno data rozpoczęcia, jak i cały projekt były dostosowane do konkretnego sportowca, a zatem ostatecznie do jednego skoku/lotu" – argumentuje FIS.

Przy okazji podkreślono, że oficjalne rekordy w długości lotów niezmiennie należą do Silje Opseth (230,5 m) i Stefana Krafta (253,5 m).

O przygotowaniach Japończyka do bicia rekordu międzynarodowa federacja nie wiedziała, co w rozmowie z TVP Sport przyznał Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wygląda jednak na to, że udana próba na Islandii może wpłynąć na przyszłość całej dyscypliny. Do tej pory FIS przeciwna była bowiem powiększaniu mamucich obiektów, o co apelowali organizatorzy konkursów w Planicy czy Vikersund. Teraz może się to zmienić.

- Loty na 260-270 metrów w Pucharze Świata powinny być naszym nowym limitem na największych skoczniach i wszyscy się z tym zgadzają. To kwestia czasu, abyśmy to zatwierdzili. A potem przyjdzie czas na kolejne kroki. Chcę powiedzieć jedno: to dziś nam otwiera oczy w FIS - podkreślił Pertile.

br/twis