Sensacyjna porażka Realu Madryt z Celtą Vigo w Primera Division

Po fatalnym w wykonaniu Królewskich listopadzie, w którym przydarzyły im się aż cztery spotkania bez zwycięstwa (porażka w Lidze Mistrzów z Liverpoolem oraz trzy ligowe remisy z niżej notowanymi rywalami krajowymi), wreszcie w tygodniu złapali oddech. W środę Real ograł na wyjeździe 3:0 w ładnym stylu Athletic Bilbao.

Mogło się wydawać, że dla pogrążonej w wewnętrznych problemach drużynie ten mecz będzie jak punkt zwrotny. Nic bardziej mylnego.

Utytułowany klub po raz kolejny był bowiem cieniem samego siebie. Piłkarze Xabiego Alonso znowu sprawiali wrażenie pozbawionych planu na mecz czy też pomysłu na jego realizację. Dodatkowo los rzucał im kłody pod nogi. W 24. minucie w teorii niegroźnej sytuacji padł na murawę Eder Militao.

Już bardzo doświadczony przez wiele kontuzji stoper opuszczał boisko w towarzystwie medyków, z wyraźnym grymasem bólu, trzymając się udo. Nie wiadomo, na ile wypadnie teraz, ale uraz wyglądał na potencjalnie poważny.

A sama Celta? Zespół z Vigo udowodnił, że dysponuje ciekawym składem, grającym ładną dla oka, zespołową piłkę. Interwencje niezawodnego Thibauta Courtoisa nie uchroniły Realu od tego, co musiało nastąpić. W końcu któraś z akcji gości musiała się zakończyć bramką.

Tak było w 53. minucie, gdy ekwilibrystycznym strzałem bez przyjęcia w polu karnym gospodarzy popisał się Williot Swedberg. Na Santiago Bernabeu zapadła wtedy konsternacja, która trwała do ostatniego gwizdka i została jeszcze wzmożona, gdy z niepotrzebnymi czerwonymi kartkami z boiska wylatywali Fran Garcia i Alvaro Carreras, a w doliczonym czasie gry dublet skompletował Swedberg.

Real jest w totalnym szoku, przegrał właśnie w fatalnym stylu na własnym stadionie i do prowadzącej Barcelony traci już cztery punkty. Kryzys klubu - wydawało się, zażegnany - tylko się pogłębia.

Bramki: Williot Swedberg (53., 90+3.)

(mb/TG)