Ruch lepszy w starciu utytułowanych beniaminków. ŁKS wciąż bez punktu i gola

Z jednej strony aż 14 tytułów, z drugiej dwa mistrzostwa Polski i lata występów na najwyższym poziomie. W piątek, co prawda na Stadionie Miejskim w Gliwicach, spotkali się piłkarze dwóch historycznych potęg futbolu nad Wisłą.

I o ile ŁKS na powrót do ekstraklasy czekał zaledwie trzy lata, o tyle Ruch na zapleczu grał już od 2017 roku. W końcu jednak udało się tak sporym markom, o przecież dużym zapleczu kibicowskim, spotkać tam, gdzie w teorii ich miejsce, czyli pośród ligowej elity. Wyraźnie widać, że na ten moment zdecydowanie bardziej pasuje do niej jednak ekipa z Chorzowa.

Łodzianie po dwóch kolejkach mają bowiem już pięć bramek straconych, do tego zero goli strzelonych i ani jednego punktu. Ruch zaś, który w pierwszej kolejce przegrał 1:2 z Zagłębiem Lubin, w piątek odbił się przy własnej publiczności.

Największa w tym zasługa Daniela Szczepana, który asystował przy obu bramkach chorzowian. Najpierw, jeszcze w pierwszej połowie, obsłużył podaniem Kacpra Michalskiego, by po pół godzinie gry drugiej połowy asystować przy trafieniu Tomasza Swędrowskiego. Obrazu kiepskiej gry gości dopełniła zaś w końcówce czerwona kartka Michała Mokrzyckiego.

ŁKS jest w tabeli ligowej ostatni, Ruch zajmuje miejsce tuż za podium, które jednak zapewne wraz z rozwojem 2. ligowej kolejki straci.

Bramki: 1:0 Kacper Michalski (14.), 2:0 Tomasz Swędrowski (75.).

Ruch Chorzów: Jakub Bielecki - Konrad Kasolik, Maciej Sadlok, Remigiusz Szywacz - Kacper Michalski, Szymon Szymański, Tomasz Swędrowski (93. Michał Feliks), Tomasz Wójtowicz - Juliusz Letniowski (61. Maciej Firlej), Daniel Szczepan (88. Dominik Steczyk), Filip Starzyński (61. Przemysław Szur).

ŁKS Łódź: Aleksander Bobek - Grzegorz Glapka (65. Jakub Letniowski), Nacho Monsalve, Adam Marciniak, Piotr Głowacki (81. Artemijus Tutyskinas) - Piotr Janczukowicz (81. Stipe Jurić), Dani Ramirez, Michał Mokrzycki, Engjell Hoti (65. Mieszko Lorenc), Bartosz Szeliga - Kay Tejan (29. Maciej Śliwa).