Puchar CONCACAF. Messi brutalnie zaatakowany w meczu Interu Miami z Nashville

Puchar Mistrzów CONCACAF to swego rodzaju Liga Mistrzów z udziałem klubów z USA, Meksyku i Karaibów.

Inter Messiego i Luisa Suareza, przyjaciół jeszcze z czasów występów w Barcelonie, grają o ćwierćfinał z Nashville, innym przedstawicielem amerykańskiej ligi MLS. Pierwsze spotkanie skończyło się remisem 2:2, oba gole dla zespołu z Florydy strzelili wspomniani Messi (swoją drogą gol kapitalny!) i Suarez. To była odpowiedź na dwa trafienia Jacoba Shaffelburga – piłkarze z Nashville od 47. minuty prowadzili 2:0.

Kwadrans przed końcem ławka rezerwowych Miami zamarła. Wszyscy spoglądali w okolice narożnika boiska, gdzie z grymasem bólu upadł Messi. Zaczęło się od tego, że Argentyńczyk wywierał presję na obrońcy rywali. Lukas MacNaughton nie zamierzał odkładać nogi i to dosłownie. Kopnął najpierw piłkę, następnie, raczej nieumyślnie, Messiego. Sęk w tym, że tak nieszczęśliwie, trafił geniusza futbolu w piszczel. Noga Argentyńczyka groźnie się wygięła. Potrzebna była pomoc medyków. Wszystko wyglądało mało przyjemnie.

Szczęśliwie skończyło się na strachu. Messi mógł kontynuować grę, sędzia faulu nie dostrzegł. Kary dla MacNaughtona nie było i o to pretensje mają hiszpańskie media, cały czas śledzące losy jednego z najlepszych piłkarzy w historii.

"Messi cudem uniknął poważnej kontuzji po kopnięciu jak z kryminału" - to tytuł artykułu dziennika "Marca" ze strony.

"Wejście brutalne, przyprawiające o gęsią skórkę, kopnięcie mrożące krew" - dodała inna madrycka gazeta sportowa "AS".

"Sędzia nawet nie gwizdnął" - dziwi się z kolei agencja EFE.

Niewykluczone, że arbiter wziął pod uwagę to, co nastąpiło wcześniej – obrońca najpierw kopnął piłkę, a uderzenie w nogę Messiego było niejako kontynuacją interwencji.

Rewanż w środę w Miami.

twis