Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Ricardo Sa Pinto znowu nie wytrwał w jednym klubie więcej niż roku

Emil Riisberg

02/04/2019, 10:13 GMT+2

231 - tyle dni na stanowisku trenera Legii wytrwał Ricardo Sa Pinto. W zwolnieniu Portugalczyka nie ma żadnego przypadku. W żadnym z dotychczasowych klubów nie przepracował nawet roku.

Foto: Eurosport

To nie mogło się udać. Jeszcze przed przyjściem do Legii Portugalczyk miał opinię człowieka nerwowego, antypatycznego i zadufanego w sobie. W trakcie meczów nie odstępował linii bocznej, niemal nie przestawał krzyczeć. Awantury z sędziami i rywalami to jego chleb powszedni.
- Dwa miesiące po jego przyjściu nasze relacje stały się bardzo trudne. Nie mogłem zaakceptować jego zachowania. Entuzjazm, chęć do pracy, pasja - to wszystko ma, ale jako klub wymagamy również szacunku. Do sędziów, jego pracowników, innych trenerów. Pewne rzeczy nie pasowały do naszej wizji - oznajmił kilka miesięcy po odejściu ze Standardu Liege prezes belgijskiej drużyny Bruno Venanzi.
Wszystkie te cechy potwierdził pracując przy Łazienkowskiej. Pytanie, czy zatrudniając byłego znanego piłkarza, prezes Dariusz Mioduski brał to wszystko pod uwagę. I to, że Portugalczyk w żadnym klubie nie zagrzał miejsca dłużej niż rok.

Siedem lat, sześć krajów, dziewięć klubów

Gdy w 2007 roku zawiesił piłkarskie buty na kołek, wkrótce potem wziął się za trenerkę. W nowej roli zaczynał jako asystent szkoleniowca (w Uniao Leiria), a debiutował tam, gdzie strzelał gole przez wiele lat kariery - w Sportingu. Klubowi z Lizbony blasku jednak nie przywrócił, więc w marcu 2013 roku zaczął tułaczkę.
Była Serbia, Grecja, potem krótki (na 189 dni) powrót do Portugalii i tam, w Belenenses, także pokazano mu drzwi. Potem były kluby w Arabii Saudyjskiej, Grecji (znowu Atromitos) i Belgii.
To właśnie tam, w Standardzie Liege Sa Pinto wytrwał prawie rok, a więc najdłużej ze wszystkich swoich dotychczasowych miejsc pracy. A to wcześniej się nie zdarzało. Kiedy zawitał do Liege, belgijscy dziennikarze wyliczyli mu, że średnio prowadzi drużynę tylko w 19,7 meczu. Tam popracował dłużej, wygrał nawet pierwsze w karierze trofeum - puchar Belgii. Oczywiście nie zabrakło awantur, kilkukrotnie zawieszany był na trzy mecze, co było jednym z powodów końca współpracy.
W sierpniu ubiegłego roku podpisał z Legią trzyletni kontrakt. Miał być kolejnym trenerem "na lata". 1 kwietnia, dzień po najwyższej od sezonu 2010/11 porażce Legii w ekstraklasie - z Wisłą Kraków (0:4) prezes Mioduski podjął decyzję, że Sa Pinto nie będzie już dalej prowadził zespołu. I nie był to primaaprilisowy żart. Wytrwał na stanowisku 231 dni. I tak sporo, jak na swoje poprzednie miejsca pracy.
Autor: lukl / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama