Lucas Braathen wraca do Pucharu Świata. Sensacyjne doniesienia już budzą kontrowersje

Urodzony 19 kwietnia 2000 roku Braathen to jedna z największych sensacji alpejskiego Pucharu Świata ostatnich sezonów. W wieku 20 lat wygrał slalom gigant w austriackim Soelden. Niedługo potem triumfował w slalomie w szwajcarskim Wengen. Dwa pierwsze miejsca na podium w jego karierze od razu były tymi najwyższymi.

Nie były to jednorazowe sukcesy. W kolejnym sezonie Braathen był już dziewiątym zawodnikiem klasyfikacji generalnej, a popisowo zaprezentował się w cyklu 2022/23.

Okazał się wtedy najlepszy w klasyfikacji slalomu. Zdobył zatem małą Kryształową Kulę. Do tego był czwarty w klasyfikacji generalnej.

Kończący się właśnie cykl miał być dla niego jeszcze lepszy, ale w październiku, dzień przed startem nowego sezonu, zszokował sportowy świat. Podczas bardzo emocjonalnej konferencji prasowej w Soelden zapłakany oświadczył, że kończy karierę.

- Po podjęciu tej decyzji po raz pierwszy w życiu poczułem się szczęśliwy. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy byli ze mną podczas mojej kariery. Wyznaczyłem sobie trzy cele. Chciałem być w czymś najlepszy na świecie. Chciałem odwdzięczyć się społeczności, która pozwalała mi robić to, co najbardziej kocham, i żyć wymarzonym życiem. Ale chciałem również wyjść poza sport, by stał się przestrzenią, w której jest więcej kolorów i większa akceptacja dla różnic między nami. Tym dla mnie jest sport - mówił Braathen. - Ale moim najważniejszym celem było bycie tak szczęśliwym, jak to tylko możliwe. Jestem dumny z tego, co robiłem i co udało mi się osiągnąć. Ale teraz muszę zrobić to, co do mnie należy. Dla własnego dobra dodawał.

Głównym powodem jego niespodziewanej decyzji miał być konflikt z norweską federacją. Braathen bez zgody związku wziął udział w kampanii reklamowej marki odzieżowej, która nie była oficjalnym sponsorem kadry.

Sam zawodnik od dawna pracuje także jako model i występuje w reklamach. To właśnie tej pasji poświęcił się w ostatnich miesiącach. Niedawno można było go oglądać podczas Fashion Week w Kopenhadze.

Nie zaniedbał sportu. Wielokrotnie w mediach społecznościowych można było zobaczyć, jak jeździ na nartach. Miłość do dyscypliny nie minęła i to tylko podgrzewało spekulacje o ewentualnym powrocie.

Braathen ma brazylijskie korzenie. Jego matka pochodzi z Kraju Kawy, a sam zawodnik na drugie imię ma Pinheiro. Słowo "pine" po portugalsku oznacza sosnę i jest to swoisty hołd dla regionu jego pochodzenia.

Alpejczyk w nowym sezonie miałby występować właśnie w brazylijskich barwach. To ponoć bardzo nie podoba się działaczom z Norwegii. Jak podaje niemiecki Eurosport, związek ma zamiar blokować możliwość zmiany licencji. Przepisy stanowią, że zawodnik musi dostać pisemną zgodę od rodzimej federacji. Bez niej władze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) nie dopuszczą go do startów. Ale to tylko teoria.

FIS ma ścieżkę, którą może wykorzystać. Jeśli w federacji uznają, że ewentualne norweskie działanie jest sprzeczne z duchem sportu i dopuszczenie zawodnika leży w interesie władz światowych, to wtedy licencja zostanie wydana.

A FIS znakomicie zdaje sobie sprawę z wartości marketingowej Braathena, który jest niezwykle rozpoznawalny i przyciągał tłumy na każde zawody ze swoim udziałem.

Teraz czas na działanie związku brazylijskiego, który musi złożyć odpowiednie papiery do 1 maja.

W czwartek o godzinie 11 ma się odbyć specjalna konferencja prasowa zorganizowana przez jednego z jego sponsorów. To właśnie na niej Braathen ma poinformować o powrocie.

- To wspaniałe dla sportu, że on wróci. Lucas jest niesamowicie dobrym przyjacielem, za którym bardzo tęskniłem - powiedział kontuzjowany obecnie norweski supergwiazdor Aleksander Aamodt Kilde.

Niespełna 24-letni Braathen łącznie zaliczył 69 zawodów w Pucharze Świata. Pięciokrotnie zwyciężał.

(Srogi/łup)