Boston Celtics pokonali Dallas Mavericks w pierwszym meczu finału NBA

Najskuteczniejszy w ekipie gospodarzy był Jaylen Brown (22 punkty), ale bohaterem miejscowych kibiców okazał się Kristaps Porzingis.

Łotewski siłny skrzydłowy wrócił po 10 meczach pauzy spowodowanej urazem łydki, wszedł z ławki i przesądził o losach pierwszego meczu finału ligi NBA.

W ciągu nieco ponad 20 minut Porzingis rzucił 20 punktów i miał 6 zbiórek. Trafił 8 z 13 z rzutów z gry.

- Ten występ utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem całkiem dobry. Może nie idealny, ale mogę grać na odpowiednim poziomie, by dać coś dobrego swojej drużynie - powiedział Łotysz, który pauzował ponad miesiąc.

Spotkanie od początku układało się po myśli gospodarzy. Już po 12 minutach było 37:20 dla Celtics. Żadna drużyna w historii w pierwszej kwarcie pierwszego meczu finału nie miała większej przewagi. W pewnym momencie gracze z Bostonu mieli nawet dwa razy więcej punktów - 58:29 w kwarcie drugiej. Mavericks odrobili część strat, w trzeciej kwarcie zbliżyli się na 8 punktów, ale zwycięstwo Celtics ani przez chwilę nie było zagrożone.

Lider "Mavs" Luka Donczić zdobył 30 punktów, miał 10 zbiórek, ale też tylko jedną asystę. Przeciwko byłym kolegom słabo spisał się inny z gwiazdorów tego zespołu - Kyrie Irving, który zaliczył jedynie 12 pkt.

Mecz numer 2 w niedzielę w Bostonie.

(stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1-0 dla Celtics)

(łup)