Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

NBA. Koszykarze żegnają tragicznie zmarłego Kobe'ego Bryanta

Emil Riisberg

28/01/2020, 15:04 GMT+1

Świat NBA długo nie zapomni o Kobem Bryancie. Pamięć zmarłego w tragicznych okolicznościach koszykarza uczciły kolejne drużyny. Larry Nance, który poznał go w Los Angeles Lakers, nie wstydził się łez podczas meczu swojego obecnego zespołu. W pewnym momencie skrył się w szatni. Znów nie brakowało wymuszanych błędów: ośmio- oraz 24-sekundowych. 8 i 24 to numery, z jakimi Bryant występował.

Foto: Eurosport

Pogrążona w żałobie NBA drugi dzień upamiętnia jednego z największych swoich wychowanków.

Mecz Minnesota Timberwolves z Sacramento Kings rozpoczął się od dwóch przerw. Najpierw wymusili ją gospodarze, który pierwsi posiadali piłkę. Andrew Wiggins wstrzymał grę, a piłkę odłożył na linię rzutów wolnych. Sędzia odgwizdał błąd ośmiu sekund, bo tyle czasu koszykarze Wilków mieli na przemieszczenie się z piłką poza środkową linię.
Wszystko miało wymiar symboliczny. Z numerem osiem Bryant grał w pierwszych sezonach kariery, a celnym rzutem z linii wolnych swego czasu przeszedł do historii, wyprzedzając Michaela Jordana w hierarchii najlepszych strzelców.


Odpowiedzią na gest Wigginsa były brawa publiczności, za chwilę wszyscy kibice wstali z miejsc. Klaskali także sędziowie. W końcu zaczęto skandować imię tragicznie zmarłego.

Gdy grę przyszło wznowić koszykarzom Kings, oni również uczcili pamięć Bryanta. Rozgrywający gości De'Aaron Fox otrzymał piłkę od kolegi i przez 24 sekundy nikomu jej nie podał, a sam z głową skierowaną w parkiet czekał na sygnał przekroczenia czasu na rozegranie akcji. Zdążył jeszcze podejść do linii rzutów wolnych i położył ją w tym samym miejscu, w którym parę chwil wcześniej Wiggins. Bryant z numerem 24 grał od sezonu 2006/2007.

"Najtrudniejszy mecz"

Ostatniej nocy o swoim idolu pamiętał Luka Doncić, wschodząca gwiazda ligi. Koszykarz Dallas Mavericks na spotkanie Oklahoma City Thunder wybiegł w butach z wypisanymi imionami Bryanta i jego córki, która także zginęła w niedzielę w katastrofie helikoptera.

"Zdecydowanie najtrudniejszy mecz, w jakim przyszło mi zagrać. Wciąż w to nie wierzę" - brzmi wpis Słoweńca pod opublikowanymi zdjęciami.


On poznał Bryanta osobiście. Pod koniec grudnia Doncić ze swoim Dallas zawitał do Los Angeles na mecz z Lakersami. W połowie trzeciej kwarty przed wznowieniem gry w narożniku boiska usłyszał parę słów w swoim języku.

- Odwracam się, a to Kobe Bryant mówi po słoweńsku - śmiał się później zaszczycony Luka. Bryant, jego idol, siedział tuż przy linii bocznej z córką Gianną.
W nocy z poniedziałku na wtorek Doncić był najlepszy na boisku. Zdobył 29 punktów, miał 11 punktów i 5 asyst.

Łzy kolegi z Lakers

Z Bryantem w jednej szatni parę lat temu siedział Larry Nance. Ostatniej nocy jego Cleveland Cavaliers grało z Detroit Pistons. On zaczął mecz na ławce rezerwowych. Gdy w ósmej minucie (znów symbolicznie) na telebimie wyświetlono film upamiętniający Kobe'ego, po policzkach ponaddwumetrowego Nance'a popłynęły łzy. W pewnym momencie nie wytrzymał i udał się do szatni.
Z Bryantem po raz pierwszy zetknął się w sezonie 2015/2016. Nance debiutował wtedy w lidze. Przygodę z NBA zaczął od klubu z Kalifornii, który wybrał go w drafcie z numerem 27.


Cavs pokonali Pistons, a ich podkoszowy zdobył 10 punktów, do których dorzucił 5 zbiórek.
Tego dnia nie odbył się derbowy mecz Los Angeles Lakers z Clippers, który przełożono z uwagi na tragedię.

Legenda

Bryant przez całą 20-letnią karierę był zawodnikiem Jeziorowców, z którymi sięgnął po pięć tytułów mistrza NBA. Z reprezentacją USA dwukrotnie zdobył mistrzostwo olimpijskie. Do Meczu Gwiazd wybierano go 18 razy. Karierę zakończył w roku 2016.
Zginął w niedzielę w katastrofie helikoptera w Calabasas w Kalifornii. Na pokładzie maszyny było osiem innych osób, w tym jego 13-letnia córka Gianna.

Na miejscu katastrofy pracuje Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Oficjalnej przyczyny rozbicia się helikoptera jeszcze nie podano. Jedna z teorii zakłada mglistą pogodę.
Autor: twis/łup / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama