Nerwowe oczekiwanie na werdykt. Philipsen zwycięzcą pierwszego sprintu w Tour de France

Trzeci etap zaczął się od trzeciej z rzędu ucieczki Neilsona Powlessa (EF Education-EasyPost), lidera klasyfikacji górskiej wyścigu. Cel Amerykanina był jasny: powiększyć przewagę w walce o koszulkę w grochy, by wjechać w niej w Pireneje. I podobnie jak w niedzielę, swój plan zrealizował ze stuprocentową skutecznością. Wygrał wszystkie cztery górskie premie i zrezygnował z kontynuowania ucieczki.

Na czele wyścigu pozostał samotnie Francuz Laurent Pichon (Arkea Samsic). Zapewnił sobie wyróżnienie dla najbardziej aktywnego kolarza i był tym, który przyprowadził wyścig na terytorium Francji, ale 44 km przed metą został doścignięty przez peleton.

Francuska część 3. etapu była dużo łatwiejsza, co pozwoliło peletonowi nieco przeformować szyki i przygotować się na pierwszy sprinterski finisz w 110. edycji Wielkiej Pętli.

Kandydatów do zwycięstwa w Bayonne było co najmniej kilkunastu, ale wszystkie oczy skierowane były na Marka Cavendisha (Astana Qazaqstan). 38-letniego Brytyjczyka tylko jedno zwycięstwo dzieli od objęcia niepodzielnego panowania w klasyfikacji wszech czasów etapowych triumfatorów Wielkiej Pętli. W 2021 roku wyrównał należący do słynnego Belga Eddy'ego Merckxa rekord 34 wygranych etapów. W tym roku poluje na ten jeden, który przesądzi o zapisaniu rekordu przy jego nazwisku.

Najlepiej jednak finisz rozegrała drużyna Alpecin-Deceuninck, która doskonale przeprowadziła Philipsena przez niebezpieczne i nerwowe ostatnie kilometry. Rozprowadzony przez Mathieu van der Poela Belg znalazł się na doskonałej pozycji, po czym przyspieszył i nie pozwolił się dogonić aż do przejechania przez linię mety. Drugi był Bauhaus, a na trzecim miejscu finiszował Ewan. Cavendish musiał się tym razem zadowolić szóstą lokatą, ale rozegranie końcówki etapu i znalezienie się w ścisłej czołówce może być dla brytyjskiego kolarza obiecujące.

Zanim jednak oficjalnie potwierdzono wyniki 3. etapu, komisja sędziowska długo analizowała finisz. Sprawdzano, czy Philipsen podczas walki nie zajechał drogi Woutowi van Aertowi (Jumbo-Visma). Po gruntownej analizie materiałów uznano, że Belg nie złamał przepisów.

Liderem wyścigu pozostał Adam Yates, który o 6 s wyprzedza kolegę z drużyny UAE Team Emirates Tadeja Pogaczara i o tyle samo swojego brata Simona Yatesa (Jayco AlUla).