Mathieu van der Poel wygrał wyścig Paryż - Roubaix. Dublet Aplecin-Deceuninck w Piekle Północy

Jeszcze na długo przed startem trzeciego z pięciu tzw. monumentów, najtrudniejszych jednodniowych wyścigów w sezonie, większość oczu kibiców i ekspertów zwrócona była na rywalizację van Aerta i van der Poela. Odwieczni rywale, ścigający się od juniorskich czasów zarówno na szosie, jak i w wyścigach przełajowych, pod nieobecność Tadeja Pogaczara (UAE Team Emirates) byli wskazywani jako faworyci do zwycięstwa w Piekle Północy.

Obaj mają zresztą na koncie zwycięstwa w monumentach, chociaż nieco lepszy bilans w tej rywalizacji ma Holender, który oprócz tegorocznego zwycięstwa w Mediolan - San Remo (van Aert wygrał ten wyścig w 2020 roku), ma w dorobku dwie wygrane w Dookoła Flandrii. W Paryż - Roubaix dotąd nie triumfował żaden z nich.

W tę rywalizację mógł się jeszcze wmieszać Ganna, były dwukrotny mistrz świata w jeździe na czas, który w tym roku imponuje formą w najważniejszych wyścigach jednodniowych. W Mediolan - San Remo pokonał na finiszu van Aerta, zajmując w rywalizacji drugie miejsce.

Kluczowy dla przebiegu rywalizacji okazał się jednak jeden z ostatnich i najtrudniejszych odcinków bruku Carrefour de l'Arbre. Tam doszło do kontaktu między van der Poelem a Johnem Degenkolbem (Team DSM), po którym Niemiec upadł. Próbował to wykorzystać van Aert, który gwałtownie przyspieszył. Holender odpowiedział jednak na jego atak i dwójka faworytów zaczęła się oddalać o reszty kilkuosobowej czołówki.

W pewnym momencie Belg zaczął sprawiać wrażenie, jakby zabrakło mu sił. Okazało się jednak, że przyczyną nagłej utraty prędkości było przebite koło w jego rowerze. Van der Poel został na prowadzeniu sam.

Od welodromu w Roubaix dzieliło go mniej niż 15 kilometrów, a przewaga nad rywalami urosła do pół minuty. Mimo to Holender szalenie ryzykował, gnając w kierunku mety.

Linię mety minął z przewagą okrążenia toru nad Philipsenem i van Aertem, którzy stoczyli walkę o podział pozostałych miejsc na podium. Lepszy okazał się w niej doświadczony sprinter z Alpecin-Deceuninck, zapewniając ekipie dwa pierwsze miejsca na podium.

28-letni van der Poel, wygrywając najszybszą w historii edycję Piekła Północy (pokonał ponad 256-kilometrową trasę ze średnią prędkością 46,8 km/h), sięgnął po czwarty w karierze tytuł w monumencie. W kolekcji brakuje mu jeszcze dwóch wygranych: w Liege - Bastogne - Liege i w kończącej sezon Il Lombardii.

Pierwszy z tych wyścigów już 23 kwietnia.