Druga Polka przegrała z rywalką z drugiej setki

We wtorek polscy kibice musieli już przełknąć jedną gorzką pigułkę, gdy z turniejem w Nanchangu w 1. rundzie pożegnała się faworyzowana Magda Linette. Druga rakieta Polski była rozstawiona z dwójką, ale w meczu otwarcia uległa rywalce z drugiej setki rankingi, Walerii Sawinych, 5:7, 6:3, 6:7 (3-7).

Trzysetowy pojedynek musiała stoczyć również druga z polskich singlistek, która weszła we wtorek do gry.

Fręch w tym tygodniu wybrała się do Monastyru. Jako 69. tenisistka świata została rozstawiona z numerem 7. Wylosowała rywalkę, z którą absolutnie powinna sobie poradzić. Jak Linette była faworytką.

Nuria Parrizas-Diaz jest dwa razy niżej notowana niż Fręch - plasuje się w rankingu na odległym 135. miejscu - a i bilans dotychczasowych pojedynków nie skłaniał do czarnych myśli. Raz na kortach ziemnych w Gdyni wygrała Hiszpanka, raz, w czerwcu zeszłego roku na trawie w Birmingham, wygrała Polka.

Linette stoczyła we wtorek trzygodzinny pojedynek. Fręch "wystarczyły" nieco ponad dwie godziny. Łodzianka niestety podzieliła los koleżanki z drużyny narodowej.

Pierwsze spotkanie między nimi na twardej nawierzchni lepiej rozpoczęła Hiszpanka, wygrywając pierwszego seta 6:2. W drugim Parrizas-Diaz doznała całkowitej zapaści. Fręch zmiotła ją z kortu 6:0 i wydawało się, że zwycięstwo ma na wyciągnięcie ręki. Nic z tych rzeczy. Trzeci set ponownie należał do niżej notowanej rywalki. Fręch najbardziej może żałować dziewiątego gema, gdy przy stanie 4:4 nie wykorzystała dwóch breakpointów, co otworzyłyby jej drogę do zamknięcia meczu.

Magdalena Fręch (Polska, 7) - Nuria Parrizas-Diaz (Hiszpania) 2:6, 6:0, 4:6