Novak Djoković pofrunął. Kibice nie mogli uwierzyć

To była druga z rzędu wojna Djokovicia na wyniszczenie. Do pokonania Cerundolo Serb potrzebował 4,5 godziny. Wygrał, wracając z tenisowych zaświatów, 6:1, 5:7, 3:6, 7:5, 6:3. W czwartym secie, który mógł być jego ostatnim, przegrywał już przecież 2:4.

Piąty, decydujący set był jego prawdziwym popisem, a jedna z akcji w jego wykonaniu wisienką na torcie.

Chodzi o drugi punkt w siódmym gemie. Djoković zagrał piłkę skrótem w sam narożnik kortu. Grający do końca Cerundolo odpowiedział zabójczym zagraniem tuż za siatkę. Dla wielu byłby to koniec, ale nie dla Djokovicia. Słynący z nieprawdopodobnej elastyczności Serb doszedł do piłki, robiąc szpagat. Z woleja wyszedł spektakularny winner, bo na to Argentyńczyk odpowiedzi już nie znalazł.

Kibice podnieśli się z krzesełek, Cerundolo z nerwowym uśmiechem zaczął oklaskiwać swego przeciwnika. On też nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilę zobaczył. A Serb tylko szeroko się uśmiechnął i leżąc na korcie, pod publiczkę zrobił jeszcze samolot. Za to kibice go kochają.

Djoković wygrał tę akcję, gema, a chwilę później cały mecz.

W ćwierćfinale Roland Garros turniejowa jedynka zmierzy się z rozstawionym z numerem 7 Casprem Ruudem, który w poniedziałek w czterech setach odprawił z kwitkiem Taylora Fritza 7:6 (8-6), 3:6, 6:4, 6:2.

Pierwsze ćwierćfinały w Paryżu we wtorek.

(łup/TG)