Sabalenka ponownie mistrzynią Australian Open. Absolutna dominacja w finale

Finałowe spotkanie broniącej tytułu Aryny Sabalenki i walczącej o pierwsze wielkoszlemowe trofeum w karierze Qinwen Zheng jeszcze przed rozegraniem pierwszej piłki rodziło mnóstwo pytań. Białorusinka przeszła przez cały turniej jak burza, nie tracąc w sześciu meczach choćby jednego seta.

Chinka drogę do pierwszego w karierze finału w Wielkim Szlemie miała wyjątkowo łatwą. Jej drabinka ułożyła się tak, że aż do finału rywalizowała ze znacznie niżej rozstawionymi zawodniczkami. To sprawiało, że trudno było ocenić jej rzeczywistą formę. Nikt nie wiedział, na co właściwie stać utalentowaną 21-latkę.

Już pierwszy gem finału przyniósł możliwą odpowiedź. Białorusinka rozpoczynała spotkanie podaniem i błyskawicznie zamknęła gema, nie tracąc nawet punktu. A już chwilę później przełamała Chinkę, zdając się demonstrować, że to ona będzie rozdawać karty na korcie.

Zheng musiała sięgnąć po swój najmocniejszy argument - serwis. Dzięki temu w 3. gemie bliska była przełamania powrotnego, ale doświadczona Sabalenka wygrała pięć kolejnych punktów i obroniła własne podanie.

Chinka z minuty na minutę grała z większą pewnością siebie, ale wciąż była daleka od odrobienia straty. Jej o cztery lata starsza rywalka grała jak natchniona, popełniała sporadyczne błędy i cały czas konsekwentnie spychała Zheng do defensywy. Po 28 minutach gry miała trzy piłki setowe przy serwisie Chinki. Ta jednak ponownie sięgnęła po serwis i po trzech asach zdołała obronić podanie.

Kilka minut później nadeszło jednak to, co wisiało w powietrzu od dłuższej chwili. Sabalenka wykorzystała własny serwis i wynikiem 6:3 zrobiła pierwszy duży krok do obrony tytułu.

Druga partia dla chińskiej 21-latki nie zaczęła się dobrze. Zamiast gonić wynik i szukać szans na wyrównanie, straciła kolejnego gema serwisowego. A to tylko dodało wiatru w żagle Białorusince. Kolejne przełamanie Chinki w 5. gemie sprawiło, że zawodniczka z Mińska znalazła się na autostradzie do obrony tytułu. Od sukcesu dzieliło ją już tylko osiem wygranych piłek.

Przy własnym podaniu natknęła się na zacięty opór Zheng, ale mimo to rozstrzygnęła gema na swoją korzyść. Chinka zdołała też obronić gema przy swoim serwisie. Ale godzinę i osiem minut od rozpoczęcia finału Sabalenka serwowała po mistrzostwo.

Po trzech piłkach zostało jej tylko postawienie kropki nad i. Tu jednak dały o sobie znać nerwy i Białorusinka, po kilku nieudanych zagraniach, zwycięstwa w meczu musiała szukać w grze na przewagi. Wykorzystała jednak piątą piłkę mistrzowską i rok po pierwszym sukcesie w Melbourne uniosła ręce w geście triumfu po raz drugi.

Dzięki wygranej Sabalenka zachowa wywalczone przed rokiem 2000 rankingowych punktów. W poniedziałkowym zestawieniu nadal jednak będzie miała 755 punktów straty do Świątek, która mimo odpadnięcia w trzeciej rundzie straciła tylko 110 oczek (przed rokiem dotarła tylko jedną rundę dalej).

Konto zwyciężczyni powiększy się jednak o zawrotną kwotę 2 130 975 amerykańskich dolarów (pomniejszoną o podatek). Zheng za grę w finale będzie musiała się zadowolić nagrodą o połowę mniejszą.