Monte Carlo Masters: Stefanos Tsitsipas pokonał Caspera Ruuda w finale

Obaj panowie mieli za sobą niezwykłe, czasem wręcz historyczne sukcesy we wcześniejszej fazie turnieju. Grek w półfinale ograł wicelidera rankingu i niedawnego mistrza Australian Open, Jannika Sinnera.

Osiągnięcie Norwega robiło mimo to większe wrażenie. Dokonał on bowiem czegoś dla jego kariery symbolicznego. W półfinale pokonał Novaka Djokovicia, nie tylko sprawiając gigantyczną sensację, ale też wielkiego Serba ogrywając (6:4, 1:6, 6:4) pierwszy raz w życiu, i to po serii pięciu kolejnych porażek bez choćby jednego zdobytego seta.

I być może ta wygrana - na pewno dla niego szczególna - kosztowała tenisistę z Oslo dużo sił i emocji. Dlatego też w niedzielny finał wszedł tak nieswojo, właściwie bez planu na grę. W pierwszym secie wygrał tylko pierwszego, otwierającego gema, po czym wypuścił niemal bez walki sześć kolejnych, dając się przełamać aż trzykrotnie.

Norweg przebudził się w partii kolejnej, gdy znalazł się pod ścianą, ale raz: było już wtedy na to trochę za późno, dwa: Tstistipas przygotował na ten dzień zdecydowanie zbyt mocną, pewną dyspozycję i bardzo inteligentny plan.

Przez cały drugi set bronił skutecznie własnego podania, wiedział bowiem, kiedy nadejdzie właściwy moment, aby zaatakować rywala. To zrobił w gemie dwunastym, prowadząc 5:4. W świetnym stylu przełamał wtedy coraz mniej wierzącego w swój sukces Ruuda i finalnie zamknął sprawę tytułu w dwóch setach.

Pokazał tym samym, że na rozpoczynającym się za ponad miesiąc wielkoszlemowym Roland Garros - rozgrywanym tak jak i Monte Carlo Masters na nawierzchni ziemnej - będzie jednym z głównych faworytów do końcowego triumfu.