Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

W za dużych butach i z nadwagą. Orzeł, który spadał jak struś

Rafal Kazimierczak

Akt. 02/12/2023, 12:21 GMT+1

Sukcesów Eddie "The Eagle" Edwards nie osiągał, nie był nawet w ich pobliżu, a miejsce w historii sportu zapewnione ma i tak. - Chciałbym powiedzieć, że szybowałem jak orzeł, ale bliżej było mi chyba do strusia - mówi były narciarski skoczek, który 5 grudnia obchodzić będzie 60. urodziny. Zaskakiwać - a jakże - nie przestaje, szykując się właśnie do kolejnego wyzwania.

Eddie "Orzeł" Edwards w akcji

14 lutego 1988, igrzyska w Calgary, konkurs na skoczni normalnej.
Na dole tysiące kibiców, na górze on - amator wśród zawodowców, pasjonat, przez wszystkim nazywany Orłem. Pełnia szczęścia na twarzy. Zrobił to, naprawdę zrobił to, co wydawało się niewykonalne - został olimpijczykiem. Uśmiechnięty i wzruszony macha do wiwatującego, wspierającego go tłumu. Siada wreszcie na startowej belce, na grube okulary - ma krótkowzroczność - nakłada gogle. Rusza w dół. Odbija się i... nie leci, a spada na bulę, poruszając przy tym rękami, jak orzeł skrzydłami. Na trybunach szaleństwo. Eddie składa narty, zarzuca je na bark, z niezadowolenia kręci głową. 55 metrów, olimpijski rekord Wielkiej Brytanii. Rekord, bo nikt wcześniej w nie reprezentował Wielkiej Brytanii na igrzyskach w tym zimowym skakaniu.
W próbie drugiej - wszyscy zawodnicy mieli wtedy po dwa skoki, przepis o eliminacji tych najsłabszych po skoku pierwszym wprowadzony zostanie właśnie dzięki lub przez Edwardsa - znowu ląduje na metrze 55. Przedostatni w konkursie, Hiszpan Bernat Sola, uzyskuje odległości znacznie okazalsze - 71 oraz 68,5 m. Złoty medalista, Fin Matti Nykanen, po 89,5. Inna liga. Przepaść.
Na skoczni dużej, 23 lutego, Eddie the Eagle też jest ostatni, daleko za rywalami. Bardzo daleko. Nie to jest w tej historii ważne. Nie po sukcesy Edwards wybrał się do Calgary.
picture

Eddie "Orzeł" Edwards w akcji

Buty dużo za duże. Zakładał sześć par skarpet

Tak naprawdę na imię ma Michael i Michaelem dla najbliższych był zawsze. Eddie to pseudonim nadany przez szkolnych przyjaciół, pochodzi od nazwiska. Urodził się 5 grudnia roku 1963 w Cheltenham, uzdrowiskowym mieście w hrabstwie Gloucestershire. W Wielkiej Brytanii sporty zimowe popularne nie są, a Eddie bardzo chciał zostać narciarzem, tym alpejskim. Zjeżdżanie na nartach spodobało mu się we Włoszech, kiedy jako 13-latek był tam na szkolnej wycieczce. Próbował z całych sił, by umiejętności doskonalić poleciał nawet - już po 20. urodzinach - za ocean, do Lake Placid. I tam po raz pierwszy zetknął się ze skokami.
- Pomyślałem, że to jest to, taniej, do tego konkurencja nieporównywalnie mniejsza od tej w narciarstwie alpejskim. Pożyczyłem sprzęt i zacząłem skakać, najpierw na skoczni K-10, potem K-15, a na koniec na K-40 - wspomina.
Po powrocie do Europy na życie zarabiał jako tynkarz - ten zawód wykonywali i jego ojciec, i dziadek, i pradziadek - a większość pieniędzy przeznaczał na realizację marzenia największego – bycia olimpijczykiem.
Opowiada trener Chuck Berghorn, który Eddiemu w ściganiu tego marzenia pomagał: - Nie miał nic, ani jednego elementu wyposażenia. Dostał ode mnie jakiś stary kask, bez paska, więc wiązał go pod brodą kawałkiem sznurka. Dostał buty, dużo za duże, tak bardzo, że zakładać musiał po pięć czy sześć par grubych skarpet. Wyjeżdżając w miejsca, gdzie były skocznie, sypiał w samochodach lub stodołach. Nie narzekał, nigdy.
picture

Edwards w akcji

Foto: Getty Images

"Pozwolono mi zamieszkać w szpitalu psychiatrycznym"

Nic go też nie zrażało, ani brak wyników, ani nieuniknione kontuzje. W dwa pierwsze lata treningów czaszkę pękniętą miał dwukrotnie. Złamana szczęka, złamany obojczyk, złamane trzy żebra. Uszkodzone kolano, uszkodzona nerka. Za każdym razem wracał na skocznię najszybciej, jak to było możliwe. Bo chciał robić to, co kochał.
Po raz pierwszy reprezentował Wielką Brytanię w roku 1987, w mistrzostwach świata w Oberstdorfie, zajmując tam miejsce 55. To ważne, bo dzięki temu został jedynym brytyjskim kandydatem do olimpijskich zmagań w skokach narciarskich w Calgary.
O tym, że na igrzyska jedzie, dowiedział się w Finlandii, gdzie trenował z fińskimi zawodnikami.
Wspomina Eddie: - Oczywiście nie miałem pieniędzy na hotel, o czym od razu chłopakom powiedziałem. Jeden z nich był tynkarzem, jak ja, i akurat pracował przy remoncie szpitala psychiatrycznego. Zaprowadził mnie na recepcję, wyjaśnił moją sytuację i w ten sposób pozwolono mi tam zamieszkać. Właśnie tam, w czasie tego pobytu, dostałem wiadomość z brytyjskiej federacji o tym, że w igrzyskach wystartuję.
W Calgary, na skoczni dużej, w pierwszej próbie uzyskał 71 m. W Wielkiej Brytanii był to rekord długości skoku aż do roku 2011, kiedy Glynn Pedersen wylądował na metrze 84. Dzisiaj rekordzistą - 134,5 m z 2019 roku - jest Sam Bolton. Eddie the Eagle na liście miejsce zajmuje szóste.

Śpiewał po fińsku, został Gumowym Kurczakiem

Został gwiazdą, kiedy z Kanady wrócił do Cheltenham, witało go 10 tysięcy osób. Czym się zajmował, jak zarabiał? Uwaga, lista jego aktywności jest imponująco długa. I barwna, żadnej z nich proszę się nie dziwić.
Brał udział w kampaniach promocyjnych i reklamowych, między innymi samochodów. Występował w programach rozrywkowych - w brytyjskiej wersji Mask Singer jako Gumowy Kurczak, by podać przykład tylko jeden.
Nagrywał piosenki, nawet po fińsku, nie znając tego języka - utwór "Mun nimeni on Eetu" dotarł na drugie miejsce jednej z fińskich list przebojów.
Był animatorem czasu wolnego na wycieczkowym statku.
Wydał książkę "Eddie the Eagle. My Story".
Na prowizorycznej skoczni wykonanej z rusztowania przeleciał nad 10 samochodami, zbierając w ten sposób 23 tysiące funtów dla potrzebujących dzieci.
Ukończył studia prawnicze. Rozpoczął je, kiedy musiał ogłosić upadłość, co tłumaczył błędami popełnionymi przez fundusz powierniczy.
Został mówcą motywacyjnym, zapraszany na spotkania - na całym świecie - jest do dziś.
- Jestem zaskoczony, że ludzie wciąż o mnie pamiętają - przyznaje. - Bywało, że za godzinę pracy dostawałem 10 tysięcy funtów, a bywało i tak, że długimi miesiącami wpływało mi na konto co najwyżej kilkaset funtów. Pieniądze przychodzą i odchodzą, nie dbam o nie.
picture

Eddie Edwards

Foto: Getty Images

Gdyby Angelina...

W roku 2016 premierę miał film "Eddie the Eagle" w reżyserii Dextera Fletchera, z Taronem Egertonem w roli tytułowej i Hugh Jackmanem w roli Berghorna. Eddie zarobił dzięki temu 185 tysięcy funtów, dla niego to fortuna. Wyznał, że większość tej kwoty pochłonął rozwód - z Samanthą Morton byli małżeństwem 13 lat, są rodzicami dwóch córek.
Film podoba mu się bardzo. - Płaczę za każdym razem, kiedy go oglądam, choć muszę powiedzieć, że nie wszystko jest tam zgodne z prawdą. Chociażby scena, w której koledzy z reprezentacji upijają mnie i nie biorę potem udziału w ceremonii otwarcia igrzysk. Ujmę to tak: gdyby Angelina Jolie zaproponowała mi gorący seks w zamian za opuszczenie ceremonii otwarcia, powiedziałbym: "dziękuję, Angelino, schlebia mi to, ale nie dzisiaj". Za igrzyska olimpijskie oddałem życie, nie przegapiłbym żadnego wydarzenia - zapewnia.
Wiadomość ostatnia - Orzeł, lat prawie 60, trenuje właśnie przed występami w show "Gwiazdy tańczą na lodzie".
picture

Edwards doczekał się nawet filmu

Foto: Getty Images

Rafał Kazimierczak
Transmisje zawodów w Lillehammer będą dostępne w TVN, Eurosporcie 1 oraz bez przerw reklamowych w Eurosporcie Extra w serwisie player.pl.
Plan transmisji konkursów w Lillehammer:
piątek, 1 grudnia
15.00 - oficjalny trening HS98
17.00 - kwalifikacje HS98
sobota, 2 grudnia
15.10 - seria próbna HS98
16.10 - pierwsza seria konkursowa HS98
niedziela, 3 grudnia
14.30 - oficjalny trening HS140
15.30 - kwalifikacje HS140
17.00 - pierwsza seria konkursowa HS140
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama