Koniec niesamowitej serii Polaków, Słoweńcy dużo lepsi

Polacy przystąpili do niedzielnego spotkania po dniu przerwy. Wcześniej rozegrali trzy spotkania w trzy dni. Odnieśli komplet wygranych, pokonując kolejno Stany Zjednoczone (3:0), Kanadę (3:1) oraz Holandię (3:0).

Na zakończenie imprezy w Turcji rywalem Biało-Czerwonych była Słowenia, która również nie poniosła jeszcze porażki w tej edycji Ligi Narodów, ale straciła dwa punkty, wygrywając dopiero po tie-breakach z Holandią i Kanadą. Za pełną pulę pokonała za to aktualnego mistrza olimpijskiego, czyli Francję (3:1).

Słoweńcy przez wiele poprzednich sezonów byli prawdziwą zmorą Polaków. Najpierw pokonali ich w 1/8 finału mistrzostwo Europy, a potem powtórzyli ten scenariusz w dwóch kolejnych czempionatach Starego Kontynentu, ale w fazie półfinałowej.

Zła passa została przełamana potem dwukrotnie w Lidze Narodów i przede wszystkim w poprzednim sezonie. Wtedy oba zespoły znów spotkały się w walce o finał mistrzostw Europy. Polacy wygrali 3:1, a potem zdobyli złote medale.

Od początku widać było, że Słoweńcy są niezwykle zmotywowani. Zdawali sobie bowiem dobrze sprawę, że ewentualna wygrana 3:0 da im ponad 15 punktów do rankingu FIVB. To byłoby niezwykle istotne osiągnięcie w kontekście walki o wyjazd na igrzyska. W tym momencie podopieczni Gheorghe Cretu zajmują siódmą lokatę.

Nasza drużyna miała sporo problemów w ataku. Niezbyt dobrze funkcjonowała zagrywka. Rywale szybko znaleźli sposób na przyjmowanie floatowych serwisów Biało-Czerwonych.

Słoweńcy utrzymywali spokojną przewagę. W pewnym momencie nasza ekipa mocno się zbliżyła, ale przerwa na żądanie Cretu przyniosła skutek. Polacy ulegli w pierwszym secie 20:25.

W drugiej odsłonie selekcjoner Biało-Czerwonych zdecydował się na zmianę na pozycji atakującego. Świetny w trzech poprzednich meczach w Turcji Bartłomiej Bołądź, został zastąpiony przez Karola Butryna. Niewiele to zmieniło. Polacy popełniali zbyt dużo błędów własnych. Rywale cały czas byli skuteczni. Nie do zatrzymania był Toncek Stern, który zbijał ze skutecznością prawie 60 procent. Świetnie uzupełniali go Klemen Cebulj i Tine Urnaut. Naszej ekipie udało się zdobyć tylko punkt więcej niż w otwierającej partii (21:25).

Biało-Czerwoni stanęli zatem przed perspektywą pierwszej przegranej od bardzo dawna. Przed rozpoczęciem niedzielnego meczu mieli na koncie 27 zwycięstw z rzędu.

Trzeciego seta nasi siatkarze rozpoczęli lepiej. Prowadzili 9:7 i wydawało się, że wracają na dobre tory z poprzednich występów. Nic z tego. Widać było, że doświadczeni Słoweńcy mają plan i potrafią go spokojnie wdrożyć w życie. Nasi zawodnicy nie byli w stanie poradzić na znakomite zagrania przeciwników. Z każdą kolejną akcją tracili wiarę w sukces.

Ostatecznie w tej odsłonie ulegli 18:25, a całe spotkanie trwało tylko niespełna 90 minut. Dawno czegoś takiego nie było.

Tym samym Polacy przegrali pierwszy mecz o stawkę od 24 czerwca 2023 roku. Wtedy w fazie grupowej Ligi Narodów przegrali z Amerykanami 0:3.

W kolejnych turniejach Ligi Narodów przeciwnikami Biało-Czerwonych będą: Bułgaria (4 czerwca), Turcja (6 czerwca), Japonia (7 czerwca), Brazylia (8 czerwca), Włochy (19 czerwca), Argentyna (21 czerwca), Serbia (22 czerwca) oraz Kuba (23 czerwca).

Polacy są już pewni udziału w finałach Ligi Narodów (27-30 czerwca) z tytułu bycia ich gospodarzem.

(Srogi)