FC Barcelona - Valencia. Lewandowski bohaterem, pierwszy hat-trick w Hiszpanii

Walcząca wciąż o europejskie puchary Valencia zaskoczyła gospodarzy już przed pierwszym gwizdkiem. Średnia wieku jej wyjściowej jedenastki wyniosła 22 lata i 198 dni. To najmłodszy skład wystawiony przez jakąkolwiek drużynę hiszpańskiej ekstraklasy od sezonu 2005/2006.

Barcelonie od razu pokazała, że punktów za darmo nie odda. Goście byli zdyscyplinowani w obronie, a oprócz tego dość szybko potrafili wyprowadzić dwie kontry, z których przynajmniej jedna powinna zakończyć się golem. Byli bliżej trafienia, tymczasem pierwsi cieszyli się z niego gospodarze, gdy w 22. minucie kapitalnym dośrodkowaniem popisał się Raphinha, a głową skutecznie uderzył Fermin Lopez.

Wydawało się, że Katalończycy najtrudniejszą część planu mają z głowy, tymczasem w kolejnych minutach zrobili bardzo dużo, by ich wysiłek szybko poszedł na marne.

Najpierw przy wybiciu pomylił się bramkarz Marc-Andre ter Stegen, piłka trafiła do Hugo Duro, który musiał tylko trafić do pustej bramki i to właśnie zrobił. Siedem minut przed końcem pierwszej połowy Ronald Araujo bezmyślnie sfaulował rywala w polu karnym i Valencia wyszła na prowadzenie za sprawą wykorzystanej jedenastki.

Sytuacja gości była korzystna, ale jeszcze przed przerwą bardzo się skomplikowała. Z czerwoną kartką z boiska wyrzucony został wtedy ich bramkarz Giorgi Mamardashvili, który skopiował błąd ter Stegena, a potem ratując się, dotknął piłkę ręką poza polem karnym.

Druga połowa zgodnie z przewidywaniami zaczęła się od naporu Barcelony. Piłka szybko wpadła do siatki po strzale głową niewidocznego wcześniej Lewandowskiego. Były wątpliwości, bo rywale domagali się odgwizdania pozycji spalonej innego gracza gospodarzy. Nic nie wskórali i na tablicy wyników znów pojawił sie remis.

Polak od tego momentu był o wiele bardziej aktywny. Najpierw zmarnował doskonałą okazję, ale w tej sytuacji i tak był na spalonym. W kolejnej akcji sam wypracował sobie pozycję do strzału sprzed pola karnego, ostatecznie trafiając jednak prosto w bramkarza.

Golem polskiego snajpera pachniało i w końcu kibice Barcelony się go doczekali. Znów trafił głową, ruszając z ogromną determinacją do bezpańskiej piłki po małym zamieszaniu, do jakiego doszło w polu karnym po rzucie rożnym.

Na tym się nie skończyło. Był już doliczony czas gry, gdy "Lewy" trafił po raz trzeci. Tym razem gol był niezwykłej urody. Polak uderzył idealnie bezpośrednio z rzutu wolnego, kompletując tym samym pierwszego ligowego hat-tricka w barwach Barcelony (trzy razy trafił do siatki również w Lidze Mistrzów w meczu przeciwko Viktorii Pilzno w swoim pierwszym sezonie w Hiszpanii) i zdobywając swoją szesnastą bramkę w trwających rozgrywkach.

Dla Barcelony było to pierwsze spotkanie, od kiedy trener Xavi Hernandez dość niespodziewanie oznajmił, że mimo wcześniejszych swoich deklaracji po tym sezonie jednak pozostanie szkoleniowcem Dumy Katalonii. I niezwykle ważne. Dzięki niej zespół wrócił na pozycję wicelidera, którą stracił w weekend na rzecz Girony.

Do rozegrania zostało jeszcze pięć kolejek. W następnej, w sobotę, Barcelona zagra na wyjeździe właśnie z Gironą. Zakończenie sezonu na drugim miejscu da Katalończykom prawo gry o Superpuchar Hiszpanii, w którym do zgarnięcia jest pokaźna premia.

Bramki: Lopez (22.), Lewandowski (49.), (82.), (93.) - Duro (27.), Pepelu (38.)

(TG)