Przed nami hit 37. kolejki Premier League. Liverpool podejmuje Chelsea. Wita wszystkich Kaszaj
Premier League / 37. kolejka
Anfield / 08.05.2012
- M. Essien(19' SAM.)
- J. Henderson(25')
- D. Agger(29')
- J. Shelvey(61')
- Ramires(50')
Live
Live
Akt. 08/05/2012, 22:52 GMT+2
33'
Przy każdym dościu do piłki Torresa, rozlegają się przeraźliwe gwizdy
32'
Suarez pięknie odegrał do Maxi Rodrigueza, ten próbował minął bramkarz, ale Turnbull nie dał się oszukać
29'
DANIEL AGGER dobił piłkę głową po wrzutce z rzutu rożnego!!! Liverpool mści się za sobotnią porażkę!
29'
GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOol LIVERPOOOL! 3:0!!!!
27'
Koeljny błąd defensywy gości, ale tym razem bez konsekwencji!
25'
ZAWINIŁ TERRY, który się poślizgnął, więc HENDERSON miał wolną drogę do bramki i będąc sam na sam z Reiną pewnie pokonał go strzałem po ziemii!
25'
GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOl 2:0 LIVERPOOL!!!!!!!!!!!!!!!!!!
24'
Tym razem Terry pokazał klasę i ładnie przeciął akcję gospodarzy
21'
Terry wzywany do sędziego. Zasłużona żółta kartka dla kapitana Chelsea
19'
OJCEM TEJ AKCJI BYŁ SUAREZ, który znów założył "siatkę" Terry'emu i próbując dograć piłkę w pole karne sprytnie nabił są na nogę Essiena, a ten z bliska trafiłdo własnej bramki! No to mamy 1:0!
19'
GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOl 1:0 LIVERPOOL!!!!
17'
SŁUPEK RATUJE LIVERPOOL!! Po rzucie rożnym strzelał głową IVANOVIĆ!
16'
CARROLL próbował lobować bramkarza. Zabrakło niewiele...
15'
Ferreira przeciną kontrę Liverpoolu i zasłużenie daje mu żółtą kartkę
13'
Do Versed97: Tak będzie, dlatego teraz raczej nastawiają się na LM. A to może ich zgubić
10'
Do Liv'pool: Gerrard odpoczywa. A Liverpool to już od dawna za bardzo w lidze nie walczy
8'
Piękny drybling SUAREZA, ale Urugwajczyk zakończył swoją akcję niecielnym strzałem!
5'
Do Majdan93: O Ligę Mistrzów walczą. Tylko dziś oszczęsadzają kilku piłkarzy, bo widać nastawiają już się tylko na finał LM
3'
Skład Liverpoolu też się różni, tutaj czterech graczy zostało wymienionych
2'
Aż ośmiu zmian dokonał Roberto di Matteo w stosunku do sobotniego meczu
1'
No to jedziemy