33. kolejka PKO BP Ekstraklasy. Remis w Mielcu

Na dwie kolejki przed końcem sezonu Pogoń była siódma. Do prowadzącej Jagiellonii Białystok traciła 8, do Śląska Wrocław 6, ale do trzeciej Legii Warszawa tylko 2 pkt. O mistrzostwie rzecz jasna mogła zapomnieć, ale w dalszym ciągu mogła marzyć o europejskich pucharach.

Pierwsze podejście do nich, z drogą prowadzącą przez Puchar Polski, nie udało się. Pogoń straciła bramkę w 99. (!) minucie, po czym przegrała na Stadionie Narodowym z Wisłą Kraków po dogrywce 1:2.

"Pierwsze pytanie, to czy za wszelką cenę mamy szukać winnego porażki? Nie sądzę, nie zmieni to niczego. Istotna jest tylko przyszłość Klubu. Ta przegrana ma znaczący wpływ na naszą sytuację i rzeczywistość. Będzie nam bardzo trudno sobie z tym poradzić. Czekają nas rozmowy z kilkoma bardzo ważnymi naszymi partnerami, będziemy prosili o nieco inne tempo wzajemnych rozliczeń. Pogoń musi to przetrwać" - apelował po feralnym finale na początku maja prezes Pogoni Jarosław Mroczek.

Nic z tego. Pogoń się podniosła, ale na moment, wygrywając z Puszczą Niepołomice. Dwa kolejne, kluczowe mecze powodzenia nie przyniosły. W sobotę "Portowcy" przegrali w Częstochowie z Rakowem 1:2, a w piątek tylko zremisowali w Mielcu.

Akcji w meczu prowadzonym przez Szymona Marciniaka było jak na lekarstwo, a jak się działo, to pod bramką gospodarzy. Katem Pogoni okazał się... bramkarz Stali. Po przerwie swojego szczęścia próbowali Adrian Przyborek, Linus Wahlqvist czy Kamil Grosicki, ale w każdej z tych sytuacji górą był Mateusz Kochalski.

I tak w tydzień Pogoń straciła pięć bezcennych w walce o europejskie puchary punktów. Po wszystkim może być już w niedzielę, gdy z Wartą w Poznaniu zagra Legia. Zwycięstwo warszawian wyeliminuje "Portowców" z europejskiego wyścigu, w którym na potknięcie Legii czyhają jeszcze Raków, Lech Poznań i Górnik Zabrze (wszystkie łącznie z Pogonią mają po 52 punkty).

Stal Mielec - Pogoń Szczecin 0:0

(łup)