Kompromitacja reprezentacji Polski w meczu z Mołdawią
📝Eurosport
Akt. 20/06/2023, 23:28 GMT+2
Reprezentacja Polski w kompromitujących okolicznościach przegrała w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3 w eliminacjach Euro 2024. Do przerwy Biało-Czerwoni prowadzili różnicą dwóch goli, dominując absolutnie w każdym elemencie. Doprawdy trudno zrozumieć, co wydarzyło się w drugich 45 minutach.
Polska przystępowała do meczu w roli zdecydowanego faworyta. Po piątkowym zwycięstwie 1:0 z Niemcami w spotkaniu towarzyskim na Stadionie Narodowym wszystkim marzyła się druga wygrana w trzecim meczu eliminacji mistrzostw Europy. Na ich inaugurację Biało-Czerwoni przegrali na wyjeździe 1:3 z Czechami, by następnie pokonać u siebie 1:0 Albanię.
Mołdawia we wcześniejszych trzech spotkaniach wywalczyła dwa punkty, remisując 1:1 z Wyspami Owczymi i 0:0 z Czechami oraz przegrywając 0:2 z Albanią.
Ofensywnie od początku
Trener Fernando Santos chciał postawić na ofensywę. W tym celu delegował do gry od pierwszej minuty dwóch napastników – Roberta Lewandowskiego i Arkadiusz Milika. W porównaniu z meczem z Niemcami dokonał łącznie trzech zmian. W pierwszym składzie pojawili się jeszcze Nicola Zalewski i Przemysław Frankowski.
Zgodnie z oczekiwaniami Biało-Czerwoni rozpoczęli mecz od ataków. Ogromna przewaga w posiadaniu piłki nie przekładała się jednak na sytuacje bramkowe.
Aż do 12. minuty. Wówczas Frankowski doskonale dośrodkował w pole karne, centrę zamknął Lewandowski, zagrywając głową piłkę przed bramkę gospodarzy, a tam z zaledwie dwóch metrów strzał oddał Milik i choć nie trafił w futbolówkę czysto, ta i tak wtoczyła się do siatki.
Szybko strzelony gol uspokoił grę. Gdy tylko Polacy przyspieszali, od razu pachniało kolejnym trafieniem. W 33. minucie świetnej sytuacji nie wykorzystał Lewandowski, oddając z pola karnego niecelny strzał, ale chwilę potem w pełni się zrehabilitował.
Z linii obrony prostopadłą piłkę na połowę Mołdawii zagrał Tomasz Kędziora. Dotarła ona do Milika, który podaniem po ziemi obsłużył "Lewego". Ten nie był na spalonym, bo zaspał w tej sytuacji lewy obrońca. Napastnik Barcelony długo się nie zastanawiał i posłał płaski strzał sprzed linii pola karnego w kierunku dalszego słupka. Broniący Dorian Railean nie miał szans na skuteczną interwencję.
Do końca tej odsłony gospodarze nie stworzyli praktycznie ani jednej sytuacji. Różnica poziomów była gigantyczna. Przy odrobinie szczęścia prowadzenie podwyższyć mogli Lewandowski, Milik czy Piotr Zieliński. W doliczonym czasie gry pierwszy z nich nawet powinien to zrobić, bo strzał oddawał z zaledwie kilku metrów.
Koncentracja została w szatni
Na drugą połowę Polacy wyszli bez zmian, ale wyraźnie brakowało im koncentracji. W pierwszych trzech minutach tej części meczu Mołdawia pokazała więcej z gry niż w pierwszych 45 minutach. Dobry okres zakończyli golem kontaktowym.
W 48. minucie piłkę w środku pola stracił Zieliński. Ta trafiła pod nogi Iona Nicolaescu, który strzałem po ziemi z linii pola karnego pokonał Wojciecha Szczęsnego. Dla napastnika Beitaru Jerozolima było to już 11. trafienie w reprezentacji.
Bramka odmieniła oblicze gospodarzy, którzy zaczęli biegać zdecydowanie szybciej, wygrywać pojedynki fizyczne i walczyć na całego. Polacy wyglądali na zupełnie zagubionych.
W 62. minucie głową piłkę do bramki Szczęsnego po raz drugi skierował Nicolaescu. Sędziujący Słowak Filip Glova bezbłędnie jednak wychwycił, że walcząc o pozycję Mołdawianin popchnął w polu karnym Damiana Szymańskiego. Gol nie mógł być uznany.
Santos musiał zareagować. W 64. minucie Zalewskiego i Frankowskiego zastąpili na boisku Bartosz Bereszyński i Jakub Kamiński.
Na boisku panował chaos, co gospodarzom było na rękę. Portugalski szkoleniowiec robił wszystko, by opanować nerwową sytuację. W 72. minucie Milika zmienił Karol Świderski.
Dramat Biało-Czerwonych
Cztery minuty później powinno być 3:1. Lewandowski świetnym podaniem obsłużył Kamińskiego, a ten będąc sam na sam z bramkarzem rywali podał do boku, do nieobstawionego Szymańskiego. Ten jednak zupełnie się tego nie spodziewał i po podaniu za plecy nie zdołał oddać strzału do pustej bramki.
Sytuacja szybko się zemściła. W 79. minucie było już 2:2. Znów polska obrona była zbyt pasywna wobec szarżującego Nicolaescu. Ten uciekł z piłką na prawą stronę, po czym oddał celny strzał przy dalszym słupku. Aż trudno było uwierzyć w to, co się stało.
To nie był jednak koniec, za chwil kilka sytuacja się powtórzyła. Najpierw w 83. minucie główkujący po rzucie rożnym Jan Bednarek trafił w poprzeczkę bramki gospodarzy, a chwilę później zakotłowało się w polu karnym Polaków z tą różnicą, że gospodarze byli skuteczniejsi. Przy pierwszym dośrodkowaniu udanie interweniował Szczęsny, a przy drugim do siatki Biało-Czerwonych trafił strzałem głową ze środka pola karnego Vladyslav Baboglo. Kompromitacja, biorąc pod uwagę, jak wyglądała pierwsza połowa.
Biało-Czerwoni rzucili się do odrabiania strat, ale nie mieli pomysłu, jak dobrać się Mołdawii do skóry. Niewiele wynikało z licznych dośrodkowań. Miejscowi fani oszaleli ze szczęścia po ostatnim gwizdku.
Mołdawia - Polska 3:2 (0:2)
Bramki: dla Mołdawii - Ion Nicolaescu (48, 79), Vladislav Baboglo (85-głową); dla Polski - Arkadiusz Milik (12), Robert Lewandowski (34).
Sędzia: Filip Glova (Słowacja).
(br)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij