Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Butelki leciały w piłkarzy Legii, mecz dokończono. Zaskakujący nakaz PZPN

Emil Riisberg

03/10/2022, 13:50 GMT+2

Skandaliczne obrazki z trybun przyćmiły boiskowe wydarzenia w klasyku ekstraklasy między Lechem i Legią. Pod koniec meczu w kierunku piłkarzy gości poleciały butelki, mecz na moment przerwano, ale nie zakończono go przed czasem. - W polskiej piłce nożnej przerywanie meczów czy przedwczesne ich kończenie nie jest standardem mile widzianym przez organizatorów rozgrywek - mówi eurosport.pl Rafał

Foto: Eurosport

Sobotni hit 11. kolejki rozczarował, choć naprzeciw siebie stanął mistrz polski (Lech) i lider tabeli (Legia). Piłkarze zafundowali kibicom, którzy stawili się w liczbie ponad 35 tysięcy, przeciętne widowisko. Gole nie padły, a z remisu bardziej zadowoleni mogą być goście z Warszawy, którzy kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce (konkretnie drugiej żółtej) dla Artura Jędrzejczyka.

"Jeden z ekspertów związanych z PZPN pochwalił sędziego"

Nerwowo było nie tylko na boisku, ale też na trybunie zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Kolejorza. Pod koniec spotkania w kierunku bramkarza Kacpra Tobiasza i obrońcy Lindsaya Rose'a z Legii poleciały butelki. Sędzia Piotr Lasyk musiał przerwać grę, prosząc o interwencję organizatora.
Mecz w końcu dokończono. Drugą połowę przedłużono o osiem minut.
Nie brakowało jednak głosów wśród postronnych kibiców, że spotkanie powinno zostać przedwcześnie zakończone.
- Zachowanie kibiców było oczywiście złe, znacznie gorsze niż zwykle na większości stadionów. Niestety w polskiej piłce nożnej przerywanie meczów czy przedwczesne ich kończenie nie jest standardem mile widzianym przez organizatorów rozgrywek. Dlatego takie decyzje zdarzają się rzadziej niż powinny - mówi eurosport.pl Rostkowski.
- Pamiętam, jak kiedyś holenderski sędzia międzynarodowy Rene Temmink przerwał mecz z powodu rasistowskich okrzyków na trybunach. UEFA, która od lat walczy z rasizmem, doceniła decyzję Temminka i w uznaniu wkrótce potem wyznaczyła go na mecz o Superpuchar UEFA. Gdyby sędziował w Polsce, był taki stanowczy i przerwał mecz z powodu okrzyków lub nawet rzucanych na boisko butelek, musiałby się gęsto tłumaczyć, dlaczego mimo wszystko nie spróbował doprowadzić meczu do końca. I tu tkwi problem. Po meczu w Poznaniu jeden z ekspertów związanych z PZPN pochwalił sędziego publicznie, że doprowadził mecz do końca jakby to było ważniejsze niż zapewnienie bezpieczeństwa piłkarzom i sędziom - opowiada.
- Z jednej strony mecz w Poznaniu należało przerwać i wznowić po opanowaniu sytuacji, żeby chronić piłkarzy. Z drugiej strony postępowanie sędziego i delegata PZPN było zgodne ze standardem związku, który nakazuje, aby zrobić "wszystko, co można", aby zawody dokończyć. Przy czym to "wszystko" inaczej rozumiane jest przez sędziego czy delegata, a inaczej przez ludzi spoza PZPN. Tu cała Polska zobaczyła, że standardy związku nie pokrywają się ze standardami oczekiwanymi przez społeczeństwo. Moim zdaniem powinna być bardziej stanowcza reakcja delegata PZPN, czyli przerwanie meczu. Jestem jednak przeciwny obwinianiu sędziego, bo on działał tak, jak oczekują tego jego przełożeni z PZPN - dodaje były sędzia międzynarodowy.
picture

Foto: Eurosport

Komisja Ligi zajmie się meczem w Poznaniu

- Jeśli butelka nie uderzyła w zawodnika, z reguły nie przerywa się meczu. Jeśli także incydent nie powtarzał się, Lasyk miał prawo kontynuować grę, ale to zawsze subiektywna ocena arbitra, czy zagrożone jest zdrowie i bezpieczeństwo piłkarzy. Fakty świadczą na korzyść Lasyka, bo nikomu nic się nie stało. Gdyby było inaczej, sędzia miałby problem, ale bardziej delegat PZPN, bo jest osobą odpowiedzialną za porządek i ma bezpośredni kontakt z kierownikiem bezpieczeństwa stadionu i służbami porządkowymi - tłumaczy Marcin Borski, inny były sędzia międzynarodowy.
Lech raczej kary od władz ligi nie uniknie.
- W środę zbierze się Komisja Ligi, która zajmie się wydarzeniami z meczu w Poznaniu i podejmie decyzje po przeanalizowaniu zgromadzonego materiału oraz po zapoznaniu się z raportami sędziego i delegata meczowego PZPN - mówi eurosport.pl Bartosz Orzechowski z biura prasowego Ekstraklasy SA.
Autor: kz/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama