Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Zapomniał koszulki na mecz, drugi spadł z ligi. Poprzednicy Piątka nie zrobili karier

Emil Riisberg

31/01/2020, 13:57 GMT+1

Krzysztof Piątek nie jest pierwszy. W Hercie Berlin, do której trafił, szlaki przecierało kilku polskich piłkarzy. Żaden wielkiej kariery nie zrobił, ich perypetie były przedziwne, ale też nikt z tego grona nie przychodził jako gwiazdor, na którego wydano grube miliony.

Foto: Eurosport

Piątek undefined Operacja potoczyła się błyskawicznie. Negocjacje między Herthą i Milanem rozpoczęły się, jak informowały miejscowe media, dzień wcześniej. Nieoficjalnie stanęło, w zależności od podawanych źródeł, na kwocie od 22 (według gazety "Bild") do 27 milionów euro (to wersja telewizji Sky) i transferze definitywnym.
Polski napastnik związał się "długoterminową" umową, choć "Bild" podał, że będzie obowiązywała przez pięć lat.
Z jego przybyciem wiążą w Berlinie ogromne nadzieje, zwłaszcza że ambicje klubu i nowego inwestora sięgają czołowych lokat w Bundeslidze. - Krzysztof jest bardzo utalentowanym napastnikiem, który imponował pod względem skuteczności, zarówno w Serie A, jak i reprezentacji Polski. Dzięki niemu mamy teraz jeszcze lepszą jakość w ofensywie - skomentował dyrektor sportowy Herthy Michael Preetz.
W przeszłości w barwach berlińskiej ekipy występowało kilku Polaków, m.in. Łukasz Piszczek, Artur Wichniarek, Bartosz Karwan, Piotr Reiss oraz Tomasz Kuszczak.
Wiodło im się różnie.

Tomasz Kuszczak (2000-2004)

Ten ostatni przez cztery lata pobytu nie zdążył nawet zadebiutować w Bundeslidze. Był wiecznym zmiennikiem węgierskiego bramkarza Gabora Kiraly'ego.
W 2004 roku Kuszczak odszedł do West Bromwich Albion, gdzie jego kariera nabrała rozpędu. Zapracował na opinię jednego z czołowych fachowców Premier League między słupkami, następnie na kontrakt w Manchesterze United.

Bartosz Karwan (2002-2004)

Z większymi nadziejami wyjeżdżał w 2002 roku Bartosz Karwan, pomocnik reprezentacji podczas zwycięskich eliminacji MŚ 2002 (na turniej ostatecznie nie pojechał z powodu kontuzji). Przez dwa sezony skończyło się na 21 ligowych meczach i ani jednej bramce.
Występów mogło być 22 albo i więcej, ale w spotkaniu z Bayerem Leverkusen zapomniał zabrać koszulki meczowej. Zorientował się, gdy pod koniec meczu szykował się do zmiany. Pomoc zaoferował jeden z lekarzy, zatrzymał go wściekły trener Huub Stevens. Niemieckie media miały później używanie.
Karwan latem 2004 wrócił do Legii.

Piotr Reiss (1998-1999 i 2000-2001)

Lepiej zacząć się nie mogło. Gol w debiucie przeciwko Hamburgowi. I jak się okazało, jedyny dla Herthy.
Więcej - pięć - wbił w innym niemieckim pierwszoligowcu MSV Duisburg, do którego został w międzyczasie wypożyczony (22 występy).
Reissowi za drugim razem w Berlinie też nie poszło. Skończyło się łącznie na 16 ligowych meczach i jednej bramce.

Artur Wichniarek (2003-2006 i 2009-2010)

Nie powiodło się - również dwukrotnie - innemu polskiemu snajperowi. W drugoligowej Arminii Bielefeld zdobywał bramki regularnie, kibice wołali na niego "Król Artur". Fanów z Berlina nie porwał - 44 mecze, 4 gole w Bundeslidze i powrót do byłego klubu.
Drugi pobyt w Hercie okazał się rocznym epizodem. Kompletnie nieudanym. Po 19 ligowych spotkaniach bez bramki trzeba było rozwiązać kontrakt.

Łukasz Piszczek (2007-2010)

Pozyskany - jako napastnik z Gwarka Zabrze w 2004 roku - ale od razu został wypożyczony do Zagłębia Lubin.

Wrócił do Niemiec po trzech latach. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby trener Herthy Lucien Favre nie zmienił mu pozycji na boisku. Z przodu był nieskuteczny, za to w defensywie robił obiecujące postępy. Jako prawy obrońca zaczął grać regularnie, choć w sezonie 2009/2010 z hukiem zleciał z ligi.
W Bundeslidze jednak został, zatrudniła go Borussia Dortmund, gdzie z czasem wyrósł na piłkarza światowej klasy na swojej pozycji.
Piątek w nowych barwach będzie miał szansę zadebiutować w piątek. Rywalem Herthy w 20. kolejce Bundesligi będzie Schalke.
Autor: kz/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama