Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Francesco Acerbi, piłkarz Lazio: Rak był moim szczęściem. Bez niego skończyłbym bardzo źle - piłka nożna

Emil Riisberg

26/02/2020, 17:13 GMT+1

Szczera i poruszająca rozmowa z Francesco Acerbim w gazecie "L'Ultimo Uomo". Piłkarz Lazio i reprezentacji Włoch opowiada w niej o swoich zmaganiach z rakiem. Jak twierdzi, gdyby nie choroba, "mógłby skończyć bardzo źle".

Foto: Eurosport

32-letni obrońca jest podporą znakomicie spisującego się w tym sezonie Lazio. Mimo zaawansowanego wieku, w ostatnich miesiącach stał się też kluczowym elementem układanki Roberto Manciniego w reprezentacji Squadra Azzurra.
Obecnie jest na szczycie, ale sukcesów mogłoby nie być, gdyby nie życiowy zakręt, na którym stoczył dwie wygrane batalie z nowotworem jąder.


Z rozrywkowego trybu życia znany był już za czasów gry w Milanie - w 2012, czyli rok przed zdiagnozowaniem choroby. W jego głowie kołatały się wtedy myśli, by wszystko rzucić i oddać się pokusom życia.
- Nie szanowałem siebie, swojej pracy ani ludzi, którzy mi płacili. Na treningi przychodziłem pod wpływem alkoholu. Organizm dawał sobie radę, bo zawsze byłem silny. Nie przeszkadzał mi nawet brak snu - wyznał.

Na boisko wrócił po trzech tygodniach

12 miesięcy później usłyszał straszliwą diagnozę.

- Rak był moim szczęściem. Dziękuję za niego Bogu. Odkryłem, że jestem chory w lipcu 2013, krótko po dołączeniu do drużyny Sassuolo. Szybko przeszedłem operację i już trzy tygodnie później znów byłem na boisku. Ale nic się nie zmieniło - wciąż nie prowadziłem się dobrze - opowiedział Acerbi.

- Pewnego dnia obudziłem się wyjąc z bólu, chciałem wyrwać się z własnego ciała. Ale kontynuowałem dotychczasowe nawyki, korzystałem z życia i zdarzało się, że nocne wyjścia trwały do siódmej rano - dodał.

To były objawy nawrotu choroby. I początek zmian.

Tym razem przeszedł chemioterapię, która zdewastowała jego organizm. Acerbi wspomniał trudne do zniesienia nudności i wypadające włosy. Kiedy objawy ustąpiły piłkarz - jak sam to określił - został "odkupiony".
- Bez raka skończyłbym bardzo źle, nikt by mnie nie uratował. Może występowałbym teraz w Serie B (druga liga włoska - red.), może w ogóle nie grałbym w piłkę. Na szczęście tam na górze ktoś mnie kocha i zesłał mi chorobę. Jestem zadowolony z tego, jaką stałem się osobą. Pomimo wszystkich wad - przyznał.
Autor: pqv / Źródło: eurosport.pl, marca.com, ultimouomo.com
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama