Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

NBA szykuje się do wznowienia rozgrywek w Disney World. Koronawirus wśród koszykarzy

Emil Riisberg

04/07/2020, 06:37 GMT+2

- Jeśli jesteś gotowy do wejścia w tę bańkę, chcesz być oddzielony od przyjaciół i rodziny, nie mieć przewagi własnego parkietu, grać po czteromiesięcznej przerwie, spędzić w izolacji 90 dni i w końcu zostać mistrzem, to uważam, że wywalczysz najtrudniejszy tytuł w historii - tak obrazowo sytuację w NBA opisał trener Denver Nuggets Michael Malone. Najlepsza koszykarska liga świata właśnie

Foto: Eurosport

Od 23 czerwca NBA zaczęła testować na obecność koronawirusa zawodników i pracowników klubów. Tym samym zapoczątkowała właściwy proces powrotu na boisko, który ma się skończyć wznowieniem rozgrywek podczas jednego, ale niebywale rozbudowanego turnieju w parku rozrywki Disney World w Orlando.
Sezon z udziałem 22 najlepszych drużyn (osiem najsłabszych nie zostało zaproszonych) ma ruszyć 30 lipca, a zakończyć się najpóźniej 12 października.
Oficjalne obozy klubów w Orlando ruszą już za chwilę, w dniach 7-9 lipca. Po skoszarowaniu w swoistej "bańce" na terenie Disney World rozpoczną się treningi, później dojdzie do meczów, a ekipy cały czas będą funkcjonowały w izolacji od świata zewnętrznego. Nikt nie przyjmie żadnych gości do końca pierwszej rundy fazy play-off. Władze ligi wraz z właścicielami klubów opracowały dokument, w którym zawarto wszystkie zalecenia związane z koronawirusem. Lęk o zdrowie wszystkich uczestników turnieju jest jednak cały czas obecny.
picture

Foto: Eurosport

Zaczęło się od Goberta

NBA skończyła rozgrywki 11 marca, wkrótce po tym jak wyszło na jaw, że zakażeni są koszykarze Utah Jazz Rudy Gobert i Donowan Mitchell. Francuz jeszcze chwilę wcześniej publicznie kpił z choroby COVID-19, miał nawet specjalnie dotykać kolegów z zespołu w szatni, ale później nie było mu już do śmiechu.
W kolejnych dniach okazało się, że zainfekowani byli też czterej zawodnicy Brooklyn Nets, z gwiazdą Kevinem Durantem na czele. Do publicznej wiadomości podane zostały także nazwiska Marcusa Smarta z Boston Celtics (sam ogłosił to w mediach społecznościowych) czy Christiana Wooda z Detroit Pistons (informacja wyciekła z klubu bez wiedzy gracza). Niedawno do zakażenia wirusem przyznał się też trener Denver Nuggets Michael Malone. Na szczęście skończyło się na strachu, bez przykrych konsekwencji.

Śmierć matki

Jedną z najbardziej dotkniętych pandemią osób w NBA jest środkowy Minnesota Timberwolves Karl-Anthony Townes. Świetny zawodnik podkoszowy jest w żałobie po mamie. Pani Jacqueline Townes zmarła w maju w wyniku komplikacji związanych z zachorowaniem na COVID-19. Zmagała się z wirusem przez ponad miesiąc, ale przegrała tę walkę. Sam koszykarz, w czasie, kiedy jego mama była w śpiączce, ogłosił to światu, "w nadziei, że wszyscy pozostaną w domu".
Liderowi Wilków na pewno będzie trudno pozbierać się po takiej stracie.

25 zakażonych koszykarzy

Pierwszym krokiem, jaki musiała zrobić NBA przed wznowieniem sezonu, było oczywiście przebadanie wszystkich ekip na obecność koronawirusa. Od 23 czerwca testy odbywały się co dwa dni. Jak można było się spodziewać, nie wszystkie wyniki były negatywne. Najpierw amerykańskie media poinformowały, że chory jest gwiazdor Denver Nuggets Nikola Jokić, który został zakażony podczas pobytu w Serbii. Nie ma objawów, ale jego lot do USA opóźnił się.
Następnie media donosiły, że zainfekowani są także czterej gracze Sacramento Kings: Jabari Parker, Buddy Hield, Ukrainiec Alex Len oraz jedna osoba, której nazwiska nie podano, dwaj anonimowi zawodnicy Phoenix Suns, a także Malcolm Brogdon z Indiana Pacers. Na koniec do zakażenia przyznali się DeAndre Jordan i Spencer Dinwiddie z Brooklyn Nets.
Po pierwszej fazie testów NBA poinformowała oficjalnie, że w sumie zakażonych było 16 zawodników (wśród koszykarzy przeprowadzono 302 testy). W kolejnych dniach koronawirusa stwierdzono jeszcze u dziewięciu graczy. Do tego trzeba dodać dziesięciu chorych członków drużyn. Wszyscy zakażeni przechodzą teraz kwarantannę i pozostaje im mieć nadzieję, że wyzdrowieją przed wznowieniem rywalizacji. Zanim koszykarze zostaną wpuszczeni do zamkniętego ośrodka w Orlando, będą musieli dwukrotnie przejść testy z wynikiem negatywnym.

Zakażony w restauracji

Takie są procedury, ale nie wszyscy ich przestrzegają, bo nie wszyscy są odpowiedzialni.
Trzy dni po ogłoszeniu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa u Jabariego Parkera koszykarz został zauważony podczas gry w tenisa bez maski. Niektóre media podały, że był widziany też w restauracji w Chicago. Klub Kings zapewnił, że zbiera dodatkowe informacje, aby zweryfikować ustalenia dziennikarzy.
W NBA wymaga się, aby każdy koszykarz, u którego stwierdzi się koronawirusa, powstrzymał się od aktywności fizycznej przez minimum 14 dni. Zdaniem części mediów nie ma mowy, aby wszyscy koszykarze byli odpowiedzialni i przebywali w wymaganej izolacji.
- Nie czuję się pewnie w tej sytuacji - powiedział Damien Lillard z Portland Trail Blazers. - Mówicie mi, że zgromadzimy w jednym miejscu 22 zespoły pełne zawodników i wszyscy będą przestrzegali wszystkich zasad? Miejmy nadzieję, że tak będzie i nikt nie narazi drugiego na niebezpieczeństwo - stwierdził doskonały obrońca.

Nie do poznania

W jakiej formie będą zawodnicy NBA po powrocie do gry o stawkę? Część z nich bardzo solidnie pracowała w czasie pandemii. Film z ciężkim treningiem LeBrona Jamesa z LA Lakers wzbudził podziw internautów.
Z kolei dwóch koszykarzy w ostatnim czasie przeszło niesamowite metamorfozy. W przeszłości Amerykanie pokazywali, że potrafią z chuderlawych Europejczyków uczynić wielkich atletów. Proces odwrotny to już rzadkość. Jakie więc było zdziwienie fanów, kiedy po blisko trzech miesiącach zobaczyli na zdjęciach Hiszpana Marca Gasola i wspomnianego Jokicia. Obaj niesamowicie schudli - media podają, że po blisko 20 kg. Powinno im to wyjść na dobre, biorąc pod uwagę, że w dzisiejszej koszykówce bardziej preferuje się mobilność u środkowych niż masę.
Za dużo kilogramów przed pandemią miał też młody gwiazdor NBA Zion Williamson z New Orleans Pelicans. Spece od przygotowania fizycznego wzięli się więc także za niego. W trzy miesiące zbędny tłuszcz przekuli w żelazną muskulaturę. Zion na pewno będzie siał postrach pod koszami.



Konsole i sztuczki

Nie tylko dbaniem o formę zajmowali się koszykarze w czasie przymusowej przerwy w grze. Część z nich wzięła udział w turnieju w grę komputerową NBA2K.
Pierwszym mistrzem konsoli został Devin Booker z Phoenix Suns, który w finale pokonał kolegę z drużyny Deandre Aytona. Ciekawym pomysłem była także rywalizacja koszykarzy w tzw. H-O-R-S-E. Gracze wymyślali sobie nawzajem różne koszykarskie sztuczki, które później rywale musieli powtórzyć na parkiecie. Najlepiej z przeróżnymi wyzwaniami radzili sobie Mike Conley Jr. z Utah Jazz i Zach LaVine z Chicago Bulls. Po licznych żartach i śmiechach widać było, że zabawa bardzo przypadła zawodnikom do gustu.

Nie wybierają się do Orlando

Nie wszystkim ostatnio było do śmiechu. Na pewno zdziwieni musieli być w Los Angeles Lakers, kiedy ich podstawowy obrońca Avery Bradley ogłosił, że nie wybiera się na turniej do Orlando. Jako powód podał stan zdrowia swojego 6-letniego syna, który ma problemy oddechowe. Policzono, że Bradley straci 650 tys. dolarów.
Na spędzenie miesiąca z synem zdecydował się też Trevor Ariza, na którego usługi liczono w Portland Trail Blazers.
Z wyjazdu do Orlando zrezygnował także DeAndre Jordan z Brooklyn Nets. On jednak stwierdził, że wobec zakażenia się koronawirusem nie zamierza narażać innych koszykarzy.
Zgodnie z przyjętymi zasadami wznowienia rozgrywek zawodnikom przysługuje prawo rezygnacji z gry bez konsekwencji. Oczywiście poza utratą wynagrodzenia za spotkania, w których nie wezmą udziału.

Krewki wolny agent

Przed startem rozgrywek zespoły mogą zakontraktować nowych zawodników spośród tzw. wolnych agentów, z czego na pewno chętnie skorzystają.
W LA Lakers prawdopodobnie będzie to JR Smith. 34-latek nie grał w NBA od listopada 2018 roku, ale w przeszłości zdobywał mistrzostwo z LeBronem Jamesem i to może mu pomóc w nowym angażu. Na początku czerwca stało się o nim głośno z zupełnie niesportowego powodu. Otóż koszykarz... dotkliwie pobił agresora, który wybił mu szybę w samochodzie podczas ulicznych zamieszek. W specjalnym oświadczeniu Smith przekazał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

Grać i walczyć z rasizmem

Aby NBA mogła wznowić rozgrywki, musiało dojść do wielu kompromisów, głównie między NBA, reprezentowanej przez komisarza Adama Silvera, i Związkiem Zawodników, z Chrisem Paulem na czele. Ostatecznie udało się dogadać, a liga ma ruszyć pod szyldem walki o równość w amerykańskim społeczeństwie.
Problem rasowy jest obecnie niezwykle ważny w Stanach Zjednoczonych. Po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda, który umarł na skutek brutalnej interwencji policjanta, doszło do masowych rozruchów i ogólnonarodowej debaty. W Orlando NBA i koszykarze mają poruszać problem rasizmu i społecznej niesprawiedliwości, aby w przyszłości mogło dojść do istotnych zmian.

Przejechał 15 godzin dla manifestacji

Liga musiała pochylić się nad tematem rasizmu. W końcu większość jej zawodników to Afroamerykanie. Część z nich osobiście zaangażowała się w ostatnim czasie w walkę z rasizmem. Po zabójstwie Floyda głosy sprzeciwu wyrazili najwięksi koszykarze, m.in. LeBron James czy legendarni Michael Jordan i Kareem-Abdul Jabbar.
Ważny głos popłynął z ust byłego zawodnika Stephena Jacksona, który był przyjacielem Floyda. Niektórzy z obecnych koszykarzy, tak jak on, uczestniczyli w manifestacjach. Jaylen Brown z Boston Celtics przejechał samochodem aż 15 godzin, by wziąć udział w pokojowym marszu w Atlancie.
- Milczenie na temat niesprawiedliwości, jakich doświadczamy, nie jest w porządku. Nasz głos musi być słyszalny - oznajmił.
Dla NBA niepokojąca była postawa Kyrie Irvinga z Brooklyn Nets, który zwrócił się z apelem do innych koszykarzy, by wobec zaistniałej sytuacji odmówili gry w Orlando, bo jest ona teraz niestosowna (on sam nie mógłby wystąpić z powodu kontuzji). Jego głos nie znalazł jednak wielu zwolenników i liga będzie mogła wznowić rozgrywki.

Zebrali miliony

Wielki sukces osiągnął wspólny projekt NBA i kobiecej WNBA dotyczący walki ze skutkami pandemii COVID-19. Dzięki zaangażowaniu ludzi świata koszykówki udało się zebrać blisko 80 mln euro.
Przy pomocy projektu "NBA Together" zostało sfinansowanych m.in. 7,9 mln posiłków dla potrzebujących takiego wsparcia rodzin i dzieci czy też udało się zakupić 10,2 mln maseczek medycznych dla pracowników służby zdrowia na całym świecie.

Faworyci i przegrani

W gronie 22 drużyn, które będą walczyć o mistrzostwo w Disney World w Orlando, jest kilku faworytów. Na triumf mają na pewno ochotę obie ekipy z Los Angeles - Lakers i Clippers, które prowadzą w Konferencji Zachodniej, czy liderujące na Wschodzie Milwaukee Bucks. Trudną misję obrony tytułu podejmie Toronto Raptors.
W Orlando zabraknie z kolei Golden State Warriors. Już wcześniej było wiadomo, że nękani przez kontuzje Wojownicy nie zakwalifikują się do fazy play-off. Ich porażka w tym sezonie zakończyła okres pięciu występów w finałach z rzędu, okraszonych trzema mistrzostwami.
Nawet jednak bez Stephena Curry'ego i spółki rywalizacja o tytuł zapowiada się emocjonująco od samego początku. Na czwartek 30 lipca zaplanowano spotkania: Utah Jazz - New Orleans Pelicans i hitowe starcie obu zespołów z Los Angeles. Kolejnego dnia odbędzie się sześć meczów, w tym mających najlepszy bilans w obecnych rozgrywkach Milwaukee Bucks (53 zwycięstwa i 12 porażek) z Boston Celtics (43-12).

Czarny scenariusz

Na dokończenie sezonu NBA w Orlando z niecierpliwością czekają kibice, koszykarze i szefowie klubów oraz samej ligi. To, czy uda się doprowadzić cały projekt do szczęśliwego zakończenia, pokaże dopiero czas. Na kilka dni przed planowanymi obozami przygotowawczymi na Florydzie komisarz NBA Adam Silver przyznał w wywiadzie dla magazynu "Time", że koronawirus... może uniemożliwić wznowienie sezonu.
- Nie przemy do gry bez względu na wszystko - podkreślił sternik koszykarskiej ligi. - Wirus nas już nauczył, że jest nieprzewidywalny. Razem z zawodnikami regularnie przyglądamy się napływającym danym. Jeśli pojawią się okoliczności, których nie braliśmy pod uwagę, to z pewnością zmienimy plany. Oczywiście jeśli liczba zakażonych będzie rosła, to będziemy musieli zaprzestać gry. Przed tym wirusem nie da się uciec. Zapewniam, że w całej sprawie zamierzamy się zachowywać odpowiedzialnie - podkreślił Silver.
Autor: Dariusz Szarmach / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama