Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Dylan Groenewegen otrzymywał śmiertelne groźby po kraksie na Tour de Pologne 2020 - kolarstwo

Emil Riisberg

26/01/2021, 17:54 GMT+1

Dylan Groenewegen po kilku miesiącach od spowodowania fatalnej kraksy na Tour de Pologne zdecydował się szerzej opowiedzieć o swoich problemach. Holenderski kolarz w wywiadzie dla magazynu "Helden" wyjawił, że po wypadku z udziałem Fabio Jakobsena obawiał się o swoje życie i musiał zwrócić się o pomoc do policji.

Dylan Groenewegen

Foto: Eurosport

To pokłosie wydarzeń z końcówki pierwszego etapu zeszłorocznego wyścigu Tour de Pologne. Na finiszu inauguracyjnego odcinka Groenewegen przy dużej prędkości zepchnął swojego rodaka na barierki.
Jakobsen po całym zdarzeniu w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie przeszedł kilkugodzinną operację ratującą życie. Później musiał jeszcze poddać się serii zabiegów plastycznych twarzy, a na koniec w październiku operacji rekonstrukcji szczęki, podczas której przeszczepiono mu kość z miednicy. Na szczęście po pięciu miesiącach od wypadku Holender wraca już do zdrowia. W lutym czeka go jeszcze jeden zabieg, jednak z optymizmem zapatruje się na powrót do ścigania w nadchodzącym sezonie.
Groenewegen za swoje zachowanie został ukarany przez UCI zawieszeniem na dziewięć miesięcy, ale to tylko wierzchołek problemów, z którymi zmagał się w ostatnim czasie.

Strach o dziecko

- Otrzymywaliśmy tak jednoznaczne i poważne groźby, że kilka dni po zdarzeniu musieliśmy wezwać policję. Pilnowała naszych drzwi tygodniami – wyjawił 27-letni zawodnik dziennikarzom.
- Nie mogliśmy już spontanicznie opuszczać domu. Za każdym razem, gdy chciałem wyjść choć na chwilę, był przy mnie oficer, żeby nie spotkało mnie nic złego – dodał Groenewegen.
Holender ujawnił również, że groźby były kierowane nie tylko do niego, ale i jego rodziny. W jednym z listów miał nawet znaleźć pętlę wysłaną z myślą o jego dziecku.
- Kiedy czytasz taką wiadomość i widzisz dołączony kawałek sznura, trudno się nie przerazić. To był dla mnie decydujący sygnał, że trzeba zareagować. Policja natychmiast podjęła działania po obejrzeniu tych listów – wyjaśnił kolarz ekipy Jumbo-Visma.

Szalejąca wyobraźnia

Cała sytuacja fatalnie odbiła się na kondycji psychicznej Groenewegena, który czuł zagrożenie na każdym kroku.
- Mamy w domu alarm, który włączył się we wspomnianym okresie. W takich chwilach nachodzą cię najgorsze myśli. Kilka razy uruchomił się też fałszywy alarm, gdy po prostu zapomniałem go rano wyłączyć, ale to wystarczyło, by się przerazić. Pamiętam również, że pewnego wieczoru umówiliśmy się na kolację z moimi rodzicami. Po drodze jechał za nami samochód. Dawał nam sygnały i wykonywał dziwne manewry. W końcu wyprzedził nas w miejscu, w którym wydawało się to niemożliwe. Natychmiast pojawiła się panika. Po chwili skręcił i nie stało się nic złego, ale w takich chwilach wyobraźnia robi swoje – przyznał zawodnik w wywiadzie dla "Helden".
Zawieszenie Groenewegena upływa w maju. Ściganie w tym sezonie planuje rozpocząć w Tour de Hongrie. Pozostało mu więc sporo czasu, by uporać się z natłokiem problemów i skupić na powrocie do sportowej rywalizacji.
Autor: jac/PO / Źródło: Eurosport.pl, cyclingnews.com
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama