Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Boks - Zmarł Leon Spinks. Historia burzliwego życia pięściarza, który jako jedyny zdetronizował Muhammada Alego

Emil Riisberg

14/02/2021, 06:02 GMT+1

Uśmiech, to pamiętają wszyscy ci, którzy go znali i podziwiali. Nie znikał mu z twarzy, choć zakrętów, nawet dramatów, w burzliwym życiu mu nie brakowało. Do historii boksu trafił jako ten jedyny, który odebrał tytuły mistrza świata Muhammadowi Alemu. Leon Spinks zmarł 5 lutego. Miał 67 lat.

Foto: Eurosport

Wspomina Michael Spinks, młodszy brat Leona, przez rodzinę i przyjaciół nazywanego Lee: - Czuł się niekomfortowo w towarzystwie ludzi dobrze władających angielszczyzną, tych ubranych ze smakiem, których spotykał już jako mistrz. Sobą był tylko wśród swoich, jak my pochodzących z nizin.
Lee, chłopak z najpodlejszej dzielnicy St. Louis, stan Missouri, na szczyt dotarł szybko i niespodziewanie, lat mając 25. Równało się to ze sławą i górą pieniędzy.
I kłopotami. Drogą donikąd.

Były żołnierz i ten, który odmówił służby w Wietnamie

15 lutego 1978, Hilton Hotel, Las Vegas.
Muhammad Ali - idol, legenda, ikona, wymieniać można bez końca - broni mistrzostwa świata w królewskiej kategorii, należą do niego pasy WBC i WBA. Miesiąc wcześniej obchodził 36. urodziny, ta kariera zbliża się już do końca, ale to wciąż wielki Ali.
Spinks? Nikt nie traktuje go poważnie. Gówniarz, żółtodziób. Zawodowym pięściarzem jest od 18 miesięcy, ma za sobą siedem walk, w tym jedną zremisowaną. Do kariery dopiero bierze rozbieg. Jak - do diabła - dostał taką walkę? Taką szansę.
- Uznałem to za żart - powie potem George Foreman, inny z pięściarzy absolutnie wybitnych.
Media podgrzewają atmosferę. Zastanawiają się, kto będzie górą - czy ten, który odmówił udziału w wojnie w Wietnamie - Ali, czy były żołnierz - Spinks?
Drugi z nich skazywany jest na porażkę. Na pożarcie. Ali nie traktuje tego pojedynku poważnie, ma być tylko rozgrzewką przed bitwą numer 4 z Kenem Nortonem. Ma nadwagę, ma braki w przygotowaniu. I tak wierzy, że ten szczeniak nie może mu zagrozić.
Myli się bardzo.

Wujkowie ciągle do kogoś strzelali

Okolica, w której Spinks dorastał, była paskudna. Slumsy. Getto. Przemoc, przestępstwa, morderstwa.
Urodził się 11 lipca roku 1953. Był najstarszy z ósemki rodzeństwa. Chorował na astmę, stwierdzono też zbyt niskie ciśnienie krwi. - Nie znam nikogo, kto tyle czasu spędzałby w szpitalach - wyznał Michael.
Ojciec dzieci bił, powtarzał, że będą nikim, menelami. Rodzinę w końcu zostawił, poszedł w nieznane, a wychowaniem dzieci zajęła się matka, pani Kay. Bieda panowała w domu straszna.
- Moi wujkowie ciągle do kogoś strzelali albo ktoś strzelał do nich. Jako dziecko wszędzie słyszałem, że Spinksowie to rodzina szaleńców. Już wtedy chciałem, by nasze nazwisko wzbudzało szacunek, zaczęło coś znaczyć - zdradził Leon lata potem.
Rósł szybko, wzrostem górował nad rówieśnikami, ale mizerny był strasznie. Anemiczny, wiecznie głodny, ciągle zbierał lanie od bandziorów z okolicznych gangów.
Kiedy miał lat 13, razem z Michaelem powiedzieli "dość" - zawitali do lokalnego klubu, by uczyć się boksu. By móc odpowiedzieć, by się obronić. Program wymyślony przez władze miasta miał odciągać dzieci i młodzież od zła czyhającego na ulicach. W 10. klasie, by pomóc rodzinie finansowo, rzucił szkołę i został spawaczem. Opowiadał, że kilka razy prawie zginął, bo zasypiał w czasie w pracy.
W końcu - wyrywając się ze szponów biedy - postanowił wstąpić do armii. Do marines, elitarnej Piechoty Morskiej.

W półfinale pokonał Gortata

Cel był ambitny, nawet bardzo. Oddziały tej formacji biorą udział we wszystkich najważniejszych operacjach wojskowych Amerykańskich Sił Zbrojnych. Często kierowane są do akcji najtrudniejszych, najbardziej niebezpiecznych. Jej członkowie stanowią prawie 25 procent poległych w całej armii USA. By zostać żołnierzem Piechoty Morskiej, przejść trzeba kilkunastotygodniowe szkolenie rekrutacyjne, wykańczające i fizycznie, i psychicznie. Ci, którzy nie sprostają już pierwszemu testowi sprawnościowemu, lądują w Plutonie Kondycji Fizycznej potocznie nazywanym "Brygadą Paczków", aby tam poprawić umiejętności i znowu przystąpić do programu.
Wytrzymują najlepsi. Najtwardsi. Nieliczni. Ponad dwie dekady później inna sława boksu Riddick Bowe - ten, którego dwukrotnie bił w ringu Andrzej Gołota, także poniżej pasa - zrezygnował ze szkolenia po trzech dniach.
Spinks wytrzymał. I to w wojsku na dobre rozwinął się jako pięściarz. W barwach Marine Corps Boxing Team wygrywał turnieje amatorów, a w roku 1974 sięgnął w Hawanie po brązowy medal mistrzostw świata. W Jacksonville, stan Północna Karolina, gdzie pułk stacjonował, był gwiazdą.
Na uznanie długo czekać nie musiał - w roku 1976 powołano go do reprezentacji na imprezę igrzyska olimpijskie, te w Montrealu. W kadrze znalazł się też Michael oraz niejaki Sugar Ray Leonard, który zgarnie potem siedem pasów mistrzowskich w czterech kategoriach wagowych. Ta ekipa uważana jest za najlepszą w historii amerykańskiego boksu. W Kanadzie Leon złoto zdobędzie w wadze półciężkiej, w półfinale pokonując Janusza Gortata, Michael w średniej, a Leonard w lekkopółśredniej.
Wojsko Spinks opuścił po igrzyskach. Postawił na boks, już ten w wydaniu zawodowym.

Niewyobrażalne pieniądze

Ali ma nadwagę, widać braki kondycyjnie. Widać, że Spinksa zlekceważył, nie potraktował jako wyzwanie dużych rozmiarów. Płaci za to ogromną cenę. Nie radzi sobie z lewym prostym młodego rywala, z jego agresją, z tą rozpierającą go energią. Po raz pierwszy w karierze Ali wygląda w ringu na zmęczonego. I starego.
Werdykt - niejednogłośne zwycięstwo na punkty Spinksa. Niedowierzanie. Szok. Dla fanów, ale przede wszystkim dla Alego. Przegrany już w szatni mówi swojemu promotorowi, by zorganizował rewanż, za wszelką cenę, jak najszybciej.
Spinks zostaje jedynym, który Alemu odebrał tytuły. Jeżeli Ali - wcześniej i później - przegrywał, albo nie były to walki o mistrzostwo, albo to on był w nich pretendentem.
Takiego sukcesy nie odniesie już nigdy. Nie powtórzy. Pokonany wzbogaca się o 3,5 miliona dolarów, zwycięzca o 320 tysięcy.
Rewanż, który odbywa się już we wrześniu, Spinks przegrywa. Tym razem jego gaża wynosi blisko 4 miliony dolarów. Pieniądze niewyobrażalne.

Ukradziona nawet złota proteza zębowa

Zaczęło się zabawa. Szaleństwo w czystej postaci. Samounicestwienie. Do kartotek policyjnych Spinks trafiał raz za razem.
Miesiąc po zdobyciu tytułu za jazdę pod prąd i brak dokumentów.
W czerwcu 1978 - znowu za jazdę bez dokumentów, w Północnej Karolinie.
W październiku - za udział w wypadku w Ohio, prowadząc corvettę, którą miał od dwóch dni. Tydzień później wjechał nią w ogrodzenie domu handlowego.
W listopadzie - po wypadku w Detroit. I znowu brak prawa jazdy.
W grudniu - po odnalezieniu jego samochodu rozbitego na drzewie.
Tyle na szybko w sprawie samochodów, na tym jednak nie koniec. W tym samym 1978 roku trafił do aresztu za posiadanie i marihuany, i kokainy.
Przyznał, że zagubił się w morzu alkoholu, narkotyków i kobiet. W roku 1981 został obrabowany po wyjściu z baru. Zabrano mu to, co miał przy sobie, czyli pieniądze, biżuterię, ubranie, a nawet - uwaga - złotą protezę zębową, bo Spinks przednich zębów nie miał. Całość podliczył na 45 tysięcy dolarów. Rano obudził się w motelu nagi.
Zamiast cieszyć się zasłużonym szacunkiem jako mistrz świata królewskiej kategorii i ten, który zdetronizował Alego, wzbudzał politowanie.
Był bogaczem. I dużym dzieckiem. Pozował do zdjęć w wannie wypełnionej szampanem, paląc przy tym cygaro. Przed rewanżem z Alim mieszkający w tym samym hotelu promotor Bob Arum zjeżdżał windą na śniadanie. Otworzyły się drzwi i do środka wpadł Spinks. Według Aruma ewidentnie pijany.
- Leon, za kilka dni masz walkę. Zwariowałeś? - zapytał.
- O co ci chodzi, jestem zmęczony po bieganiu - odpowiedział Spinks.
- Być może z zewnątrz wyglądało to na dobrą zabawę. A było odwrotnie. Nie chciałem być kimś takim. Wcześniej nie miałem niczego, więc kiedy zostałem bogaty, chciałem się tym nacieszyć. Kiedy masz dużo kasy, wydaje ci się, że możesz wszystko. Nie możesz - opowiadał potem.
W ringu też nie było dobrze. Gerrie Coetzee znokautował go w roku 1979 już w pierwszej rundzie. Larry Holmes w 1981 - w trzeciej. W 1983 przeniósł się do niższej kategorii wagowej - junior ciężkiej - a tam pobił go Carlos De Leon.
W kłopoty wciąż pakował się popisowo. Ciąg dalszy bogatej już kartoteki policyjnej:
- w czerwcu 1981 w czasie kontroli drogowej wykryto w jego samochodzie broń, na która nie miał pozwolenia,
- w grudniu 1983 w Michigan doszło do kolizji z taksówką.
Po 18 walkach zawodowych, zaledwie 18, boks rzucił w kąt, być może na zawsze, tak myślał.

"Bóg wskazał mi właściwa drogę"

Zaczął żyć. Wreszcie. Podróżowali po kraju i świecie z Michaelem. Kiedy siedział w domu, myślał, co zrobić, by znowu nie wpaść w szpony demonów. Pomogła mu głęboka wiara.
- W blasku fleszy zapominasz o Bogu. Zagubiłem się, zbłądziłem, zrobiłem dużo złych rzeczy. I zobaczcie, co się stało - Bóg wskazał mi właściwa drogę. Sprawił, że znowu o Nim myślę. Jedyną droga, by zawrócić, było podążanie za Jego słowami. Teraz wiem, że na świecie jestem po coś. Chcę pokazać ludziom, że z mrocznego miejsca, w które trafiłem na własne życzenie, można wrócić. Chcę, żeby moje dzieci były ze mnie dumne - opowiadał. Miał wtedy trzech synów, był po rozwodzie.
Do ringu wrócił po dwóch latach, w roku 1985. Odmieniony. Początki łatwe nie były, dostawał lanie od sparingpartnerów, chodził z podbitymi oczami, ale powtarzał, że wreszcie jest szczęśliwy.
Tragedia wydarzyła się w czerwcu 1990. Jego najstarszy syn, Leon Calvin, wracał samochodem od dziewczyny, mieszkającej w jednej z tych podłych, niebezpiecznych dzielnic w St. Louis. Padły strzały. O 5.30 nad ranem wezwana policja znalazła go martwego. 19-latek szedł w ślady ojca i wujka, dopiero co zaczął zawodową karierę.

"Za to wariactwo nie mogłem się na niego złościć"

Ostatni pojedynek Leon Spinks stoczył w grudniu 1995 roku. Po powrocie wygrywał i przegrywał, na zmianę. Po drugi tytuł nie sięgnął, o dawnej sławie nie było już mowy.
Z oszczędności nie zostało nic, pracował jako dozorca w klubie sportowym w Nebrasce. Przeniósł się do Las Vegas, po raz trzeci ożenił - z Brendą Glur. Z kilkoma innymi byłymi pięściarzami przystąpił do programu prowadzonego przez klinikę z Cleveland, badającego wpływ boksu na ich zdrowie. Okazało się, że ma uszkodzenia mózgu, spowodowane i ciosami, i alkoholem.
Cierpiał na demencję, od lat zmagał się z rakiem prostaty. Kilka razy trafiał do szpitala. Zmarł w domu, otoczony rodziną i najbliższymi przyjaciółmi.
- Nigdy nie narzekał. Naprawdę - nigdy, na nic. Zawsze był uśmiechnięty, chociaż życie nie zawsze odpowiadało mu tym samym. Ten uśmiech zapamiętam na zawsze - wyznał Foreman.
- Leon był człowiekiem szczęśliwym. Wariatem, ale za to wariactwo nie mogłem się na niego złościć. Nikt nie mógł. Wszyscy go kochaliśmy, chociaż czasami trudno było uwierzyć w to, jak się zachowywał - oświadczył Arum.
Autor: rk / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama