Iga Świątek po meczu z Beatriz Haddad Maią w turnieju WTA 1000 w Madrycie

Rozstawiona z "jedynką" Polka ma za sobą bardzo trudny mecz. Doświadczona rywalka wygrała z nią w pierwszym secie i trzeba było gonić. Na szczęście nasza zawodniczka w dwóch kolejnych partiach pokazała najwyższą klasę i mogła unieść pięść do góry w geście triumfu.

W pierwszym secie Świątek prowadziła 4:1, ale wówczas coś się zacięło w jej grze. Polka wyjaśniła, co się stało.

- Na pewno każdy widział, że mogłam wygrać pierwszego seta - powiedziała Świątek w rozmowie z Canal +. - Tak po ludzku, trochę się spięłam i wszystkie moje ruchy nagle zaczęły być niepewne. Chciałam się zresetować po tym secie, bo takie rzeczy też się zdarzają. Dzisiaj był taki dzień, że potrwało to chwilę dłużej. Dla mnie najważniejsze jest to, że wróciłam. Miałam więcej pomysłów w drugim secie. Wiedziałam, że jak będę grała swój tenis, to będzie dobrze - wyjaśniła.

W środę Świątek będzie miała dzień przerwy od grania. Czy zapowiada się zwiedzanie Madrytu, odpoczynek czy jednak praca?

- Ja już miałam jeden dzień wolny, więc wątpię, by przydarzył mi się drugi taki na turnieju - zaśmiała się Polka. - Na pewno potrenujemy. Trzeba pozostać w rytmie pracy. Jutro jest święto, więc może będzie okazja, by zrobić coś wyjątkowego - zakończyła.

Kolejną rywalką Świątek będzie Amerykanka Madison Keys, która w ćwierćfinale pokonała Ons Jabeur.

W ubiegłym roku podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego dotarła w stolicy Hiszpanii do finału, w którym przegrała z Białorusinką Aryną Sabalenką.

(dasz/TG)