Roland Garros 2024: Hubert Hurkacz pokonał Brandona Nakashimę w 2. rundzie
📝Eurosport
Akt. 30/05/2024, 17:45 GMT+2
Hubert Hurkacz w 3. rundzie Rolanda Garrosa. Jego starcie z niżej notowanym Brandonem Nakashimą było przerywane kilkukrotnie z powodu deszczu, a panowie wrócili do rywalizacji w czwartek. Polak wygrał finalnie 6:7 (2-7), 6:1, 6:3, 7:6 (7-5).
Początek turnieju w Paryżu był dla Hurkacza (8. ATP) niezwykle wymagający. W pierwszej rundzie wrocławianin spędził na korcie ponad trzy godziny, dopiero w pięciu setach pokonując kwalifikanta Shintaro Mochizukiego (162. ATP).
Los chciał, że w kolejnym meczu Polak trafił na Nakashimę (84. ATP), czyli tenisistę, z którym w zawodowej karierze nigdy wcześniej nie grał.
W pojedynku rozpoczętym w środę po godzinie 11.00 obaj szybko zademonstrowali największy atut w postaci świetnego podania. Imponował zwłaszcza Amerykanin, który w dwóch pierwszych gemach serwisowych stracił zaledwie punkt.
Przy rezultacie 3:2 miał z kolei znakomitą szansę na przełamanie. Prowadził 40:0, ale wówczas nastąpiło przebudzenie Hurkacza, który wygrał pięć kolejnych akcji i zamiast 4:2, było 3:3.
Chwilę później to Nakashima musiał bronić break pointów, co uczynił bezbłędnie, czwarty raz tego dnia obejmując prowadzenie w meczu.
Przy wyniku 6:5 na korzyść reprezentanta USA spotkanie zostało przerwane z powodu opadów deszczu.
Hurkacz ponownie w grze
Wznowienie pojedynku wielokrotnie przekładano, ale w środę po 17.00 ogłoszono, że wszystkie zaplanowane na ten dzień starcia na otwartych kortach zostały odwołane.
Choć prognozy nie były dla organizatorów łaskawe, panowie wobec braku deszczu wrócili do rywalizacji w czwartek chwilę po 11.00.
Hurkacz na początek obronił swój serwis, ale w tie-breaku popełnił zdecydowanie zbyt wiele prostych błędów i przegrał wyraźnie, 2-7.
Szybka, spokojna odpowiedź
Drugiego seta Polak zaczął od dwóch nieudanych akcji przy własnym podaniu.
Szczęśliwie nie tylko wygrał tego gema, ale w kolejnym zanotował bardzo ważne przełamanie, w dodatku "na sucho", czyli bez straty punktu.
Wrocławianin poszedł za ciosem. Najpierw ponownie musiał bronić break pointów, a następnie raz jeszcze odebrał serwis przeciwnikowi i na tablicy wyników było już 4:0. Finalnie, po trwającej 37 minut partii, wygrał 6:1 i w całym spotkaniu był remis 1-1.
Druga przerwa i drugi powrót
Przy rezultacie 1:1 w trzeciej odsłonie, chwilę po 12.00, mecz został znów przerwany z powodu opadów deszczu.
Zawodnicy wrócili na kort po trzech kwadransach, kilka minut przed 13.00. I od razu powody do radości mogli mieć polscy kibice, bo Hurkacz zanotował błyskawiczne przełamanie na 2:1 po czterech wygranych wymianach z rzędu.
Był już o krok od awansu
W dalszym fragmencie obaj tenisiści nie mieli większych problemów z utrzymywaniem własnych gemów serwisowych, co było korzystną informacją dla będącego na prowadzeniu wrocławianina.
Polak dodatkowo raz jeszcze zaskoczył w tym secie Amerykanina, pieczętując triumf 6:3 i będąc o jeden krok od awansu do trzeciej rundy.
Czwarta odsłona początkowo zapowiadała się na bardziej wyrównaną. Po sześciu gemach, przy lekko padającym deszczu, na tablicy wyników było 3:3.
Przy rezultacie 5:5, gdy fani powoli mogli oczekiwać na tie-breaka, obaj panowie po raz trzeci zeszli z kortu z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych.
I w końcu się doczekał
Ich mecz, podobnie jak inne na arenach bez zadaszenia, został wznowiony sporo później - po burzliwych perypetiach panom udało się wejść z powrotem na kort chwilę przed godziną 17:00.
I co najważniejsze, Hurkacz w ogromnych bólach, ale potrafił przetrwać nierówną walkę z naturą. W 11. gemie 4. seta nie wydawał się zbytnio zastygnięty ciągłymi przerwami - wszedł na kort i skutecznie obronił własne podanie, by w kolejnym gemie być już tylko cztery piłki od zwycięstwa. To się nie udało, a i tak już potwornie długi mecz potrzebował tie-breaka. Tam już Polak wykazał się swoim doświadczeniem na najwyższym poziomie i po 12 wymianach w końcu, po dwóch dniach grania, zameldował się w kolejnej rundzie, gdzie rywalizował będzie z lepszym z pary Denis Shapovalov - Frances Tiafoe.
HUBERT HURKACZ - BRANDON NAKASHIMA 6:7 (2-7), 6:1, 6:3, 7:6 (7-5)
(red.)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij