IGA ŚWIĄTEK OBRONIŁA KORONĘ! DRAMATYCZNY FINAŁ W PARYŻU

Dopiero 43. na świecie Muchova przed turniejem typowana była na jedną z tych tenisistek, które w Paryżu mogą pokusić się o niespodziankę. Ale to, czego dokonała, przeszło chyba nawet jej naśmielsze oczekiwania. W półfinale Czeszka sensacyjnie ograła Arynę Sabalenkę, która wtedy mogła jeszcze pozbawić Świątek pierwszego miejsca w rankingu.

Po zwycięstwie z Sabalenką były łzy - jak opowiadał jej trener pierwsze w karierze - a nawet szampan.

To nie tak, że Muchova mecz ze Świątek przegrała już w szatni, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kogo będzie miała po drugiej stronie siatki. Jak relacjonował były trener Polki Piotr Sierzputowski, gdy Świątek wkraczała w świat zawodowego tenisa, Muchova była jedną z jej najczęstszych sparingpartnerek. Ale ta relacja umarła śmiercią naturalną - na wniosek trenera starszej o cztery lata Czeszki, który nie mógł już dłużej patrzeć, jak jego podopieczna kolejne mecze przegrywa do zera.

W sobotnim finale te obrazki musiały ponownie stanąć im przed oczami.

Obóz Muchovej zrobił wszystko, co mógł, by 26-latka dała sobie przynajmniej szansę na powalczenie ze Świątek o tytuł. Tuż przed finałem do Paryża przyleciał drugi fizjoterapeuta. Było nad czym pracować - w meczu z Sabalenką łapały ją skurcze.

Siły były przepotężnym atutem Świątek, ale tylko jednym z wielu. Tym drugim, może nawet ważniejszym, było - to paradoks, biorąc pod uwagę ich wiek - doświadczenie. Świątek ma 22, a Muchova 26 lat, jednak to Polka czuje się w Paryżu jak u siebie w domu.

Wielkoszlemowej debiutance musiały zadrżeć nogi przed wejściem na kort Philippe'a Chatriera i zadrżały. 10 minut i było 3:0 dla Świątek. To taka paryska tradycja Polki - każdy z finałów Roland Garros (2020, 2022 i 2023) otwierała bowiem dokładnie tym wynikiem.

Różnorodnym, widowiskowym tenisem Muchovej paryska publiczność zachwycała się przez dwa tygodnie, ale tym razem Czeszka długo nie mogła rozwinąć skrzydeł.

Kolejne gemy hurtowo gemy wpadały na konto Świątek, choć w miarę upływu czasu starsza rywalka stawiała coraz bardziej zacięty opór. Pierwszego seta Polka zakończyła komfortowym wynikiem 6:2, ale przebłyski w grze Muchovej mogły zwiastować burzę w drugiej odsłonie.

Głośne "Jazda!" z ust Świątek coraz głośniej niosło się po korcie centralnym imienia Philippe'a Chatriera, bo Polka coraz szybciej pędziła po trzeci triumf w Paryżu.

3:0 na otwarcie pierwszego seta, 3:0 na otwarcie też drugiego seta. Muchova zaczęła tracić grunt pod nogami. Zaczęła główkować, co zrobić, żeby w ogóle otworzyć wynik w drugim secie. A czasu na to było coraz mniej.

I nagle wszystko zaczęło się układać po myśli czeskiej tenisistki. Z 0:3 za chwilę zrobiło się 3:3. Świątek przerwała serię rywalki, ale ta nie straciła wigoru.

Przy 4:4 zaczęła się walka na przełamania, z której górą - 2:1 - wyszła Muchova. To jej otworzyło drogę do zwycięstwa w drugim secie i odrobienia strat w meczu. Zanim to nastąpiło, doszło do jednej z najbardziej efektownych wymian finału. Sytuacyjną przewagę miała Świątek, ale Muchova zagrała z takim poświęceniem, że aż wypadła jej z rąk rakieta. W tak efektowny sposób wypracowała przewagę, którą po kolejnej piłce przekuła w 1:1 w setach. Po 71 minutach drugiej partii wszystko zaczynało się od nowa.

Trzeci set dla obu był czymś nowym na tym poziomie. Dla Muchovej był to oczywiście debiut w wielkoszlemowym finale, Świątek zaś nigdy nie rozegrała meczu na pełnym dystansie.

W decydującej partii początkowo niebiosa sprzyjały Muchovej, były wzloty i upadki, ale skończyło się happy endem - dla Świątek.

Jedyny do tej pory tytuł na poziomie WTA Muchova zdobyła, w 2019 roku w Seulu pokonując Magdę Linette. Kolejny jej finał przeciwko tenisistce z Polski nie miał szczęśliwego zakończenia.

Nerwy były do samego końca. Świątek przegrywała 3:4, a przy 4:4 Muchova miała breakpointa na 5:4 i w perspektywie serwis na mecz. Ale gdy Czeszka zagoniła Polkę do kąta, Świątek jeszcze raz się z niego wymknęła.

Na koniec ręce zadrżały płacącej wielkoszlemowe frycowe Muchovej. Podwójny błąd Czeszki na koniec nie pozwolił Świątek na pełną radość, ale w duchu mogła sobie powiedzieć: dokonałam wielkiej sztuki, obroniłam koronę w Paryżu!

To drugi z rzędu, trzeci na kortach Rolanda Garrosa i czwarty w ogóle tytuł wielkoszlemowy Igi Świątek.

Utrzymania pierwszego miejsca w rankingu była pewna już przed finałem, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło. Świątek podskoczyła za to w wielkoszlemowej klasyfikacji wszech czasów. Z od popołudnia czterema tytułami na koncie dołączyła do takich mistrzyń jak Arantxa Sanchez Vicario czy Kim Clijsters.

Iga Świątek (Polska, 1) - Karolina Muchova (Czechy) 6:2, 5:7, 6:4