Hubert Hurkacz przegrał z Taylorem Fritzem i odpadł w 4. rundzie turnieju ATP 1000 w Madrycie

Wrocławianin miał za sobą bardzo udany początek imprezy w stolicy Hiszpanii. Wystartował od 2. rundy, by tę i kolejną przejść bez straty choćby seta.

I choć Jack Draper czy Daniel Altmaier, dwaj zawodnicy z pierwszej setki światowego rankingu, są na swój sposób rywalami wymagającymi, to jednak Amerykanin jest graczem ze zdecydowanie wyższej półki. Dziś trzynasty w światowym zestawieniu, niegdyś był nawet piątym tenisistą globu.

I tę jakość potężnego, mierzącego - tak jak Hubert - 196 cm tenisisty z San Diego w Kalifornii dało się dostrzec od pierwszej piłki i pierwszej wymiany. Obaj zawodnicy zasypywali się wzajemnie bardzo mocnymi, niezwykle szybkimi serwisami oraz obdarzonymi ogromną mocą zagraniami z głębi kortu. Dlatego też pierwszy set, zgodnie z przewidywaniami, musiał zostać rozstrzygnięty w tie-breaku.

Tam Hurkacz, specjalista od tych fragmentów spotkań, niestety tym razem wygrał tylko dwie wymiany, przez co po przerwie zmuszony był odrabiać straty.

Nie udawało się jednak i to - już w otwierającym gemie dał się przełamać także urodzonemu w 1997 roku rywalowi, by po chwili już przegrywać 0:2, a z czasem 1:3 i 2:4.

Polakowi w trudach udawało się utrzymywać własny serwis, ale nie był w stanie przebrnąć przez agresywny, dokładny tenis Fritza przy jego podaniu. Po gemie ósmym na tablicach zrobiło się 5:3 i nasz zawodnik stanął już w obliczu pożegnania z turniejem. Na szczęście wtedy jeszcze utrzymał się na powierzchni, lecz po chwili stracił gema przy podaniu rywala, a co za tym idzie przegrał cały mecz w dwóch setach.

Hurkacz we wtorek dał z siebie wszystko i popełniał względnie mało błędów, ale to Amerykanin grał tego dnia momentami wręcz perfekcyjnie. Dla naszego zawodnika zbyt dobrze.

(mb/br)