Liderzy w roli widzów. Szybki koniec Stocha i Kubackiego w Oslo
📝Eurosport
10/03/2024, 17:01 GMT+1
Niedzielny konkurs w Oslo nie należał do wymarzonych dla Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Dwaj doświadczeni mistrzowie nie awansowali nawet do 2. serii na Holmenkollen. Samych zainteresowanych najbardziej boli to, że nie sprostali głównemu zadaniu dnia na słynnej, choć trudnej skoczni.
118,5 metra i 36. pozycja Kamila oraz zaledwie 114,5 m i dalekie, 41. miejsce Dawida - od takich mistrzów wypada oczekiwać bardziej efektownych i przekonujących rezultatów. Nawet w tak trudnym sezonie jak obecny.
Nie miało być luźno, lekko i przyjemnie
Stoch słusznie zwraca więc uwagę na to, że znajduje się obecnie w próżni pomiędzy skokami jedynie przyzwoitymi albo rozczarowującymi. I tak właściwie cały sezon.
- One (skoki) były, nie powiedziałbym, że były złe, ale też nie były dobre. Pierwszy kwalifikacyjny był bardzo mocno spóźniony, ten teraz, co jest trochę ciekawe, bo wydawało mi się, że był dużo lepszy - analizował przekornie w rozmowie z Eurosportem.
- Skok był bardziej trafiony, bardziej napędzony, natomiast totalnie bez efektu. No ale nie mogę powiedzieć, że on był bezbłędny, bo na pewno coś tam się źle podziało z tym, że ja tego nie czułem, co było źle - mówił.
Być może za słabą dyspozycją "Rakiety z Zębu" stał długi okres oczekiwania na swój skok, tak typowy na "humorzastej" skoczni w stolicy Norwegii.
- No ale tak to tutaj jest. Nikt nie mówił, że tutaj będzie luźno, lekko i przyjemnie. (...) Wiem, czy to jest moment w powietrzu, taki ułamek sekundy, wiesz, czuję, że zrobiłem wszystko dobrze, ale nie niesie - zauważył.
Nierozgrzany diesel
A co u Kubackiego? Zawodnik z Nowego Targu był na świetnym, 13. miejscu w niedzielnym prologu, mógł mieć więc nadzieję na powtórkę godzinę później. Nie wyszło.
- To były dwa różne skoki. Warunki też były różne. Na moje czucie ten drugi skok był ciutkę spóźniony, ale na pewno nie aż tak, żeby tyle krócej wylądować. Ale warunki trafiłem niespecjalnie, bo rzeczywiście było tam turbulentnie, rzucało mną w tym powietrzu i wyszło krótko - rozkładał ręce.
33-latek wspominając skok z kwalifikacji, totalnie zaskoczył naszego reportera Kacpra Merka swoją szczerością. - To był skok, podejrzewam, że mój najlepszy od czasów Igrzysk Europejskich - nawiązywał do imprezy, która odbyła się przecież na przestrzeni czerwca i lipca poprzedniego roku.
Pomimo kiepskiego wyniku wykazał się mimo to nawet odrobiną optymizmu.
- Są już naoczne dowody na to, że Dawid Kubacki powoli, mozolnie, może na razie trochę jak taki diesel, przepraszam, ale wraca. Tak, jak diesel i jeszcze nierozgrzany chyba. Zobaczymy jak będzie teraz, muszę ten skok na pewno przeanalizować też z trenerami, bo wydaje mi się, że aż taki zły to on nie był - zapowiedział.
(mb)
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama