Polacy przegrali z Włochami w półfinale. Biało-Czerwoni zagrają o brąz z Czechami. Mistrzostwa świata siatkarzy 2025

Dla wielu ekspertów i kibiców to był przedwczesny finał, co dziwić nie mogło. W ostatnich latach Polacy i Włosi rozstrzygali między sobą sprawę złota wielkich imprez. W roku 2022 Italia wywalczyła mistrzostwo świata. Rok później Biało-Czerwoni wzięli rewanż w europejskim czempionacie, wygrali też w niedawnej Lidze Narodów.

- W tym meczu nie ma faworyta, szanse są 50 na 50. To są zespoły, które mają taką samą charakterystykę. Myślę, że to taki finał przed finałem. Z całym szacunkiem dla wszystkich, ale myślę, że Polska i Włochy są na trochę wyższym poziomie niż pozostałe w turnieju drużyny - opowiadał Nikola Grbić, selekcjoner polskiej ekipy.

Tuż przed meczem miał jednak spory ból głowy. Okazało się, że uraz wykluczył z gry Kurka. Kapitana w ataku zastąpił Kewin Sasak, żółtodziób w turnieju tej rangi, który do tej pory pojawiał się na boisku na krótkie zmiany.

Absencja Kurka, przynajmniej na początku, nie zdeprymowała Polaków. Trwała zacięta walka o każdą piłkę, nikt nie wstrzymywał ręki, choć zdarzały się błędy w zagrywce. Biało-Czerwoni górowali w bloku, w tym elemencie znaleźli sposób na zbudowanie nieznacznej przewagi. Po efektownym bloku Marcina Komendy na Mattii Bottolo było 7:6, zaraz rywala zatrzymał Kamil Semeniuk. Włosi tracili rezon, mylili się coraz częściej, ale w końcu opanowali kryzys. Wrócili do gry, bo wciąż wstrzelić się nie potrafił Sasak, którego najwyraźniej zżerała trema.

Obrońcy tytułu po tym, jak zablokowali Wilfredo Leona, doprowadzili do remisu po 14. I pędzili dalej, to oni coraz wyraźniej dominowali i wygrali 25:21.

Drugiego seta Polacy zaczęli efektownie, od prowadzenia 4:1. Znów jednak nie potrafili utrzymać na dłużej bezpiecznej przewagi. Ich gra falowała, podobnie jak Włochów, ale oni podkręcili tempo na polu zagrywki. Asa serwisowego posłał Yuri Romano, zaraz kolejnego dołożył Bottolo i mistrzowie świata prowadzili 17:14. Ale Biało-Czerwoni rzucili się w pogoń, w ataku szalał zwłaszcza Leon i przewaga Włochów stopniała do 19:20.

Gdy Semeniuk po wyczerpującej akcji zdobył punkt, Polacy wygrywali 22:21. Za chwilę jednak przyjmujący Sir Safety Perugia pomylił się w ataku i zrobiło się 22:23. Ostatnie piłki także należały do Włochów. Partię asem serwisowym zakończył Francesco Sani. 22:25.

Polacy byli pod ścianą. Grbić posłał w bój Tomasza Fornala, któremu ostatnio dokuczała kontuzja pleców. Biało-Czerwoni radzili sobie nadzwyczaj dobrze, w ataku przebudził się nawet Sasak, stąd prowadzenie 10:5.

Wicemistrzowie olimpijscy musieli się jednak mieć na baczności, ale tym razem konsekwentnie punktowali. Przeciwników trzymali na bezpieczny dystans. Niestety, do czasu. Włosi wyrównali do stanu 18:18, a po chwili poprawili skuteczność i wyszli na prowadzenie 22:19. Tej szansy już nie zmarnowali.

Rywalem Włochów w finale będą Bułgarzy, którzy pokonali Czechów 3:1. Mecz o złoto w niedzielę o godzinie 12.30 polskiego czasu. Wcześniej, o godz. 8.30, spotkanie o trzecie miejsce, w którym Polacy zmierzą się z Czechami. Relacje i wyniki na żywo w eurosport.pl.

(kz, PO)