Polskie siatkarki pokonały Belgię w meczu 1/8 finału mistrzostw świata 2025

Biało-Czerwone, choć zajęły pierwsze miejsce w grupie G, nie przeszły wcale śpiewająco przez pierwszą fazę turnieju odbywającego się w Tajlandii. Zaskakujące, dla wielu obserwatorów i kibiców wręcz szokujące, były stracone sety w spotkaniach z Wietnamkami i Kenijkami (po 3:1). W środę, w meczu trzymającym w napięciu do ostatniej piłki, Polki wyszarpały zwycięstwo nad Niemkami. Tym razem 3:2.

Stefano Lavarini, choć szalał po wszystkim, później przyznał, że ma sporo materiału do analizy. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się dotrzeć do pierwszego miejsca w naszej grupie. Zabraliśmy ze sobą pewne problemy, które napotykamy i które próbujemy rozwiązać. Mecz po meczu dodajemy coś więcej. Pierwszy cel, by dotrzeć do meczu 1/8 finału, zrealizowaliśmy, i to z najlepszej pozycji. I choć nie było łatwo, to mam nadzieję, że dużo się nauczyliśmy przez te trzy mecze - podkreślił selekcjoner polskiej kadry.

W sobotę czekała Belgia, która do fazy pucharowej awansowała z drugiej lokaty w grupie B. Bez problemów pokonała dwa niżej notowane zespoły - Kubę i Słowację (po 3:0) - i poniosły porażkę z mistrzyniami olimpijskimi z Paryża Włoszkami 1:3.

W dwóch poprzednich meczach Biało-Czerwonych z Belgijkami w międzynarodowych rozgrywkach dwukrotnie w trzech setach górą były Polki - w tegorocznej edycji Ligi Narodów oraz w mistrzostwach Europy w 2023 roku.

W Bangkoku było inaczej. Zawodniczki trenera Krisa Vansnicka prowadziły po otwierającej partii, która miała przedziwny przebieg. Przewaga Polek rosła w oczach, w pewnym momencie sięgnęła wyniku 15:9, ale równie szybko zaczęła topnieć. To Belgijki odskoczyły wyraźnie, a po bloku na Martynie Czyrniańskiej miały piłki setowe (24:21). Biało-Czerwone rzuciły się w pogoń, doprowadziły do remisu, ale rywalki nie straciły całkowicie rezonu. Magdalena Stysiak nie skończyła ataku, zrobiła to Pauline Martin i Belgia wygrała 27:25.

W drugim secie Polki długo prowadziły, ale Belgijki kilka razy je doganiały, więc niczego nie można było być pewnym. Nawet jeśli najdłuższa i wycieńczająca dla obu drużyn akcja padła łupem Biało-Czerwonych, a wykończyła ją rezerwowa Paulina Damaske (21:18). Brązowe medalistki ostatniej Ligi Narodów nie pozostawiły jednak złudzeń przeciwniczkom. Każda kolejna akcja przybliżała je do zwycięstwa, finalnie 25:20.

W trzeciej odsłonie było jeszcze efektowniej, bo Polki wygrały 25:17, w końcu na dobre dominując w niemal każdym siatkarskim elemencie.

Czwarty set nie okazał się ostatni. Belgijki nie miały nic do stracenia, walczyły zaciekle do końca. Od stanu po 14 zdobyły pięć kolejnych punktów (19:15). Wypracowana przewaga, mimo zrywu Polek, między innymi dzięki skutecznym atakom Stysiak, okazała się kluczowa. Podopieczne Vansnicka były górą 25:22.

Biało-Czerwone znów zafundowały sobie tie-break. Rozpoczęły go obiecująco, od prowadzenia 3:0. Jednak Belgijki trudno było złamać, o czym przekonała się choćby Łukasik. Atakująca została zablokowana, zrobiło się 3:3. Trwała zacięta walka, boisko buzowało od emocji, ale to Polki nieco szybciej kroczyły w stronę awansu. Wygrywały 7:4, choć zaraz przeciwniczki posłały asa serwisowego i było 7:6.

Nerwy odgrywały olbrzymią rolę, ale polskie siatkarki lepiej sobie z nimi poradziły. Zwyciężyły 15:10. W ćwierćfinale czeka je wyzwanie najtrudniejsze z możliwych. Ich rywalkami w środę będą Włoszki, które tego samego dnia nie dały szans Niemkom. Wygrały 3:0, w ostatnim secie urządziły pokaz siły 25:11.

(kz)