Heynen dla eurosport.pl: Polska największym zwycięzcą tego lata

Urodziny Vitala Heynena w Spale
Zatorski o zgrupowaniu w Spale
Video: Eurosport Zatorski o zgrupowaniu w SpaleW rozmowie z Kacprem Merkiem siatkarz Paweł Zatorski wypowiedział się na temat zgrupowania w Spale, które rozpocznie się 1 czerwca. Rozmowy z najlepszymi polskimi sportowcami w "Kwadransie" od poniedziałku do piątku w mediach społecznościowych Eurosportu.zobacz więcej wideo »Reprezentanci Polski w siatkówce szlifują formę w Spale
Video: Polska Siatkówka Reprezentanci Polski w siatkówce szlifują formę w SpaleMistrzowie świata w piłce siatkowej wyjechali na zgrupowanie do Spały. Zawodnicy prowadzeni przez Vitala Heynena znaleźli czas na integrację.zobacz więcej wideo »Karol Kłos podsumował zgrupowanie w Spale
Video: Polska Siatkówka Karol Kłos podsumował zgrupowanie w SpaleKarol Kłos podsumował zgrupowanie w Spalezobacz więcej wideo »
Po raz pierwszy od wielu lat spędził tyle czasu z rodziną. Oglądał filmy i mnóstwo spacerował. Sprawdził się także w roli kucharza. Pandemia mocno wpłynęła na jego życie. Teraz selekcjoner reprezentacji Polski w siatkówce Vital Heynen jest już we Włoszech. - Jeśli chodzi o igrzyska olimpijskie, to uważam, że każdy medal będzie sukcesem - ocenia w rozmowie z Eurosport.pl belgijski szkoleniowiec mistrzów świata.
Krzysztof Srogosz, Eurosport.pl: W poniedziałek 27 lipca drugim wewnętrznym sparingiem kadra zakończyła przygotowania podczas tego lata. Co się teraz z panem dzieje?
VITAL HEYNEN: Przebywam już we Włoszech. Moja drużyna klubowa Sir Safety Perugia rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu 9 lipca, więc minęły już ponad trzy tygodnie treningów. Byłem na ich początku, potem wróciłem do Polski. Teraz znów jestem z ekipą.
To gdzie czas na letni odpoczynek?
Miałem już wystarczająco dużo wakacji z uwagi na koronawirusa. Od momentu, kiedy jestem związany z siatkówką, chyba nigdy nie miałem tyle wolnego czasu. Aż się nim zmęczyłem. Już naprawdę mam dość odpoczywania. Chcę trenować zawodników i robić to, co lubię i co sprawia mi przyjemność.
Pandemia zmieniła życie każdego z nas. Co pan robił w czasie lockdownu?
Chodziłem, chodziłem, cały czas chodziłem. Wokół mojego domu w Belgii, gdzie byłem w sumie przez 2,5 miesiąca, są piękne tereny i rzeka. Spacerowałem praktycznie każdego dnia, a pogoda była idealna. Rozpoczynałem moje wędrówki nawet o szóstej rano i chodziłem do 10-11. Było naprawdę bardzo miło.
W trenerskiej karierze taki długi czas w domu to chyba ewenement?
To prawda. Przez ostatnie dziesięć lat praktycznie nie byłem w domu. Teraz miałem szansę dłużej przebywać z moimi najbliższymi. Miałem dla nich dużo czasu.
I ponoć zamienił się pan w kucharza.
Dużo gotowałem i byłem zdziwiony, że całkiem dobrze mi to wychodzi. To nie było tak, że tych moim potraw nie dało się zjeść. Nikt nie protestował. Moim popisowym daniem jest lasagne według mojego przepisu. Jest w niej wszystko, co mam w danym momencie, a więc to, co jest w lodówce, wszystkie rodzaje warzyw i innych składników, które się do tego nadają. Dlatego też za każdym razem smakuje inaczej. Ha, ha, to jej sekret. Rodzina wiele razy była zaskoczona, że smak nie jest taki zły. Jasne, że nie jestem świetnym kucharzem, ale jakoś sobie radzę. Mogę ugotować i dla innych, i dla siebie.
Znalazł pan czas na inne rozrywki?
Oglądałem sporo filmów i seriali. Przede wszystkich wrażenie zrobił na mnie dokumentalny serial "Formuła 1: Jazda o życie (Formula 1: Drive to Survive)", który pokazywał, jak działa od środka cały światek Formuły 1. Nie jestem jakimś wielkim fanem samochodów, ale ten serial naprawdę mnie zaciekawił. Zwróciłem uwagę na sposób, w jaki kierowcy radzili sobie z presją. To może być także dla mnie pomocne w pracy trenera.
Kibice chwalą pana za śpiewanie polskiego hymnu. A pan jak ocenia swoje wykonanie?
Chcę być szczery i muszę jasno powiedzieć, że w tym roku miałem z tym problem. Nie jestem z siebie zadowolony. Jeszcze w poprzednim sezonie znałem wszystkie słowa, ale teraz zdarzało mi się, że się denerwowałem, bo zapomniałem fragmenty tekstu. Zapewniam, że w przyszłym roku moja znajomość polskiego hymnu będzie zdecydowanie lepsza.
A jak będzie z językiem polskim? Podszlifuje go pan?
Nie mam niestety czasu na naukę. Gdy rok temu zostałem trenerem w Perugii, zacząłem się uczyć języka włoskiego. Trochę porzuciłem polski, ale cały czas bardzo dużo rozumiem. Wiadomo, że potrzebuję kilku miesięcy na poprawienie waszego języka. On nie jest prosty, a największym problem jest to, że nie mieszkam w Polsce. Zdecydowanie łatwiej jest uczyć się języka w kraju, w którym jest się na co dzień. Teraz tak mam we Włoszech, gdzie chociażby muszę się odezwać w sklepie czy w innej sytuacji.
Lubi pan jakiś sport poza siatkówką?
Jestem z Belgii, a to oznacza automatycznie, że kibicujesz i interesujesz się kolarstwem. Mój tata był wielkim fanem. Większość moich rodaków, których zapytałoby się, który sport lubią najbardziej, to odpowiedziałoby, że właśnie kolarstwo. Bardzo mocno śledzę karierę Mathieu van der Poela, który jest wielkim talentem. Jak jesteś Belgiem, to po prostu nie masz wyboru. Ja także lubię kolarstwo.
Włochy były pierwszym krajem w Europie mocno dotkniętym pandemią. Odczuł pan to w Perugii?
Zdecydowanie większy problem z koronawirusem miałem u siebie w Belgii niż we Włoszech. W regionie Umbria, gdzie leży Perugia, było pod tym względem całkiem w porządku. Zakażeń nie było tak dużo. W Belgii za to mieliśmy tragedię. Znam wiele osób, którym ktoś zmarł. A w Umbrii? Pytałem nawet zawodników, czy znają kogoś, kto miał koronawirusa. Powiedzieli, że nie. Na tym obszarze jest bardzo spokojnie.
Czas na kilka pytań o siatkówkę. W ostatnich, wewnętrznych sparingach drużyna wyglądała całkiem dobrze. Chyba musi być pan smutny, że igrzyska zostały przełożone?
Nie jestem smutny i naprawdę nie widzę powodu, aby tak było. W ostatnich dwóch miesiącach upewniłem się, że mamy naprawdę dobry zespół. Myślę, że reprezentacja Polski jest największym siatkarskim zwycięzcą tego lata. Tak naprawdę byliśmy jedyną drużyną narodową, która w tym czasie coś robiła. Uważam, że jeśli jakiś zespół podczas lata nie rozegrał żadnego meczu, a potem prawie za rok spotka się, aby przygotowywać się do wielkiej imprezy, to nie jest to dobre. Nam na koniec wprawdzie nie udało się rozegrać meczów w Estonią, ale takie sparingi wewnątrz drużyny są i tak lepsze niż nicnierobienie. Nie ma się czym smucić.
Ma pan pomysł, co zrobić, aby za rok dyspozycja zespołu była taka albo nawet lepsza niż w ostatnich dniach?
Forma wcale nie była dobra. To, jak się czuliśmy ze sobą, było na wysokim poziomie, ale nie dyspozycja. Powiedziałem to także zawodnikom na koniec zgrupowania. Teraz najważniejsze było to, jak oni odnajdywali się w zespole. W przyszłym roku znów się spotkamy i wtedy będzie czas na wypracowanie odpowiedniej dyspozycji na igrzyska olimpijskie.
No właśnie. Kiedy przyszedł pan na rozmowę w sprawie pracy z kadrą, miał pan ze sobą czekoladowy medal z napisem "TOKIO 2020". Kilka miesięcy potem zdobył pan mistrzostwo świata. Chyba inny krążek niż złoty w Japonii będzie rozczarowaniem?
Nie podchodzę tak do tego. Polska w historii startów w igrzyskach zdobyła tylko jeden medal i to było prawie 45 lat temu. To, że to się od tego czasu nie udało, pokazuje, że jest to bardzo trudne zadanie. Uważam zatem, że jeśli wywalczymy w Tokio jakikolwiek krążek, to wykonamy naszą pracę. Medal olimpijski to jest coś, na co polska siatkówka po prostu zasługuje. Oczywiście w zespole są zawodnicy, którzy zdobyli złoto mistrzostw świata, więc dlaczego nie mieliby teraz myśleć o najwyższych celach? Jestem przekonany, że jakikolwiek medal będzie niesamowitym wynikiem. Mamy dobry zespół, który może to zrobić.
Coś mi się wydaje, że za rok przy wyborze 12 zawodników na igrzyska będzie miał pan spory ból głowy.
Nie, to zupełnie coś innego. Jako trener czuję się przed tym wyborem niezwykle mocny. W drużynie jest bardzo wielu znakomitych zawodników. Problem i ból głowy pojawiłby się wtedy, gdybym nie miał takich możliwości personalnych. Po prostu będę musiał wykonać swoją pracę jako selekcjoner i dokonać wyboru. Potem się okaże, czy był odpowiedni, czy nie. To będzie moja odpowiedzialność i ja to akceptuję. Wierzę we wszystkich moich 20 zawodników, ale wiem, że przed igrzyskami pewnego dnia będę musiał powiedzieć ośmiu z nich: wierzę w was, ale nie pojedziecie do Tokio. To na pewno będzie trudny dzień dla wszystkich.
Ktoś może się obrazić.
Polscy siatkarze wiedzą, jak to działa. Zdają sobie sprawę, że są grupą świetnych graczy, ale decyzja będzie musiała być podjęta. Od początku mojej pracy z reprezentacją udowodniłem, że chcę pracować z każdym zawodnikiem. Nie ma gracza, którego odrzuciłem, bo go nie lubię. Wiem, że polska męska siatkówka ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Niespełna trzy lata temu władze związku powiedziały mi, że wyniki są ważne, ale jeszcze bardziej istotne jest to, aby stworzyć nową generację, która będzie osiągała sukcesy w kolejnych latach.
Teraz nikt już nie zadaje pytań, czy mamy w Polsce talenty siatkarskie. Teraz każdy wierzy, że jeśli kariery reprezentacyjne zakończą starsi zawodnicy jak Michał Kubiak, Bartosz Kurek, czy Grzegorz Łomacz, to będą ich następcy, którzy od razu będą gotowi. To nie będą ludzie z potrzebą zbierania doświadczenia przez kolejne trzy-cztery lata. Oni już będą je mieli. Bo za nimi będą mistrzostwa świata czy igrzyska. Jestem niezwykle dumny, że w tym momencie mam jeden zespół, który świetnie funkcjonuje, ale także kolejną grupę przygotowanych zawodników. Wszyscy ci młodsi siatkarze każdego dnia podczas naszych zgrupowań pokazywali, jak bardzo są interesujący i jaki mają potencjał. Cieszę się, że wszyscy tak mocno pracują.
Myśli pan, że jesteśmy tak silni, że moglibyśmy wystawić na igrzyska dwie ekipy i każda walczyłaby o medal?
To chyba zbyt optymistyczne spojrzenie. Oczywiście, moglibyśmy stworzyć dwa takie zespoły, ale tylko jeden z nich miałby szansę bić się o medal. Taka druga drużyna za trzy lata miałaby zdecydowanie większe możliwości. Dobrze, że mamy teraz mieszankę młodości z doświadczeniem. Najgorsze byłoby to, gdyby w jednym momencie siedmiu zawodników zakończyło karierę w kadrze. Wtedy zespół straciłby tak potrzebne doświadczenie. W ostatnich latach nie traciliśmy żadnych siatkarzy. Na dodatek nie przypominam sobie, aby jakikolwiek zawodnik odmówiłby mi przyjazdu na zgrupowanie. Wszyscy siatkarze grają i to sprawia, że także ci młodzi zbierają mnóstwo doświadczenia.
W połowie września ma ruszyć PlusLiga. Tymczasem kilkunastu siatkarzy Trefla Gdańsk ma koronawirusa. Sezon może zostać odwołany?
Tego się nie obawiam, ale wiem, że nie będzie normalnie. W Belgii już opóźniono powrót zmagań ligowych o miesiąc. Trudno myśleć, że wszystko będzie jak dawno do momentu, aż nie będziemy mieli skutecznej szczepionki. Musimy na nią poczekać, a do tego czasu spodziewam się walki o rozgrywanie kolejnych meczów. Wiele spotkań nie odbędzie się w pierwotnym terminie. Nie wierzę, że wszystko będzie w porządku. Musimy zaakceptować to, że będzie to trudny sezon z wieloma przerwami i problemami. Trzeba się po prostu na to przygotować, nie ma co o tym mówić więcej. Musimy się poświęcić i walczyć dalej.
Dlatego tym bardziej się cieszę, że w ostatnim czasie udało nam się rozegrać sparingi z Niemcami i mecze wewnętrzne kadry. Trzeba się zaadaptować, bo koronawirus nie zginie i będzie z nami cały czas. Musimy z tym żyć. Nie możemy uciekać i się chować. Trzeba stawić temu czoła. Bez sensu jest obwinianie kogoś czy jakiegoś kraju za to, że ma więcej zakażeń od drugiego. Dzisiaj wzrost przypadków jest w jednym miejscu, potem będzie w drugim. Po prostu cały świat musi z tym walczyć. My w siatkówce właśnie to robimy.