Barlinek Industria Kielce przegrał z Magdeburgiem w finale Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych
📝Eurosport
Akt. 18/06/2023, 20:30 GMT+2
Do szczęścia zabrakło niewiele. Barlinek Industria Kielce ponownie musi obejść się smakiem i kolejny sezon Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych kończy ze srebrnymi medalami. Zawodnicy Tałanta Dujszebajewa w wielkim finale przegrali po dogrywce z Magdeburgiem 29:30.
W późne niedzielne popołudnie wypełniona po brzegi hala w Kolonii oczekiwała czegoś wyjątkowego i historycznego. Ekipa z Kielc, wspierana licznie przybyłą grupą kibiców, była już o tylko jeden, mały krok od wieczności.
Bolesne wspomnienia sprzed roku
Mistrzowie Polski najbardziej prestiżowe rozgrywki europejskie wygrali jak dotąd raz - w pamiętnym 2016 roku. Przed dwunastoma miesiącami zespół szansę na złoto stracił w możliwie najbardziej dramatycznych okolicznościach - przegrywając po rzutach karnych z Barceloną.
Okazji do bezpośredniego rewanżu zabrakło. W sobotnim półfinale niemiecki klub zaskoczył utytułowanych Hiszpanów, tak samo jak i kielczanie zaskoczyli wielkie Paris Saint-Germain. Skład finału był więc dosyć nieoczywisty, co nie oznacza jednak, że niezasłużony. Było to widać już od pierwszych akcji finału.
30 minut od spełnienia marzeń
Szybkie wymiany ciosów i bardzo wymagająca, fizyczna gra towarzyszyły starciu od samego początku. Początkowo dużo lepiej i pewniej czuli się zawodnicy Magdeburga, którzy w pewnym momencie cieszyli się przewagą nawet trzybramkową. Od stanu 1:4 zawodnicy z Hali Legionów sukcesywnie zaczęli mimo to iść po swoje.
Dowodzeni przez do bólu skutecznego autora sześciu bramek z pierwszej połowy Aleksa Dujshebaeva oraz znów momentami genialnego między słupkami Andresa Wolffa krok po kroku stratę zmieniali w zaliczkę. Gdy wyrównali na 9:9, od przerwy nie przegrywali już ani razu. Do szatni schodzili, prowadząc 15:13 po efektownej końcowej akcji. Będąc o 30 minut od wymarzonego triumfu.
Wilczy apetyt na interwencje
Czym było bliżej do końcowej syreny, tym bardziej strach i stawka meczu pętały nogi zawodnikom obu ekip. Dość powiedzieć, że w pierwszych 10 minutach bardzo fizycznej drugiej połowy udało się zdobyć w sumie tylko siedem bramek. Najważniejsze dla nas było jednak to, że graczom Dujszebajewa udawało się podtrzymywać bezpieczną zaliczkę sprzed przerwy.
Aktywni i precyzyjni byli chociażby Arkadiusz Moryto czy Dylan Nahi, mrówczą pracę w obronie wykonywał Arciom Karalok, lecz ponownie, jak i w półfinale czy wielu poprzednich meczach, show skradał dżentelmen stojący w bramce kielczan. W pewnym momencie realizator transmisji pokazał szokującą statystykę, według której Wolff miał skuteczność interwencji na poziomie niemal 40 procent. Niemiecki bramkarz co i rusz w spektakularnych okolicznościach zatrzymywał szczypiornistów z Niemiec.
Festiwal błędów i nieporozumień
Niestety, ale w pewnym momencie coś w grze kielczan się zacięło. Bardzo długa przerwa w grze, spowodowana interwencją medyczną na trybunach, wybiła ich z rytmu. Przez to też z czasem stracili przewagę i już do samej końcówki spotkaniu towarzyszyła nieprawdopodobna walka i gra nerwów.
Oba zespoły szły właściwie cios za cios. Zapunktował Magdeburg, odpowiadali i doprowadzali do remisu mistrzowie Polski. Lub odwrotnie. Po przeogromnym zamieszaniu i zatrzęsieniu błędów pod obiema bramkami końcowa syrena zawyła przy stanie 26:26, zapraszając obie ekipy na dogrywkę.
A tam lepiej czuli się rywale. Znów drogę do siatki znajdował Kay Smits (7 bramek), a fantastycznie w grze defensywnej wspierali go koledzy. Mistrzowie Polski w dziesięć minut doliczonego czasu gry trafili tylko trzykrotnie. Rywale zaledwie o jeden raz więcej, ale na zwycięstwo w Lidze Mistrzów to wystarczyło.
Najważniejsze rozgrywki europejskie znów nie dla zespołu z Hali Legionów. Niestety.
Magdeburg - Barlinek Industria Kielce 30:29 (13:15, 13:11)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij