Lewandowski bohaterem. Barcelona wyszarpała zwycięstwo

Lewandowski do tamtego wieczoru 8 listopada zeszłego roku pewnie wraca niechętnie. W 31. minucie wręcz staranował Davida Garcię, trafiając go jeszcze łokciem w twarz. Druga żółta kartka i przedwczesny koniec występu w Pampelunie. A to nie był koniec, bo Polak pokazał gest dezaprobaty wobec decyzji sędziego, za który komisja ligi zawiesiła go na dwa mecze, a łącznie trzy (efekt kartek). Barcelona pokonała wtedy Osasunę 2:1, ale tamto spotkanie długo ciągnęło się za Lewandowskim jako te, po którym napastnik na długo przestał błyszczeć.

Choć i tak później zdobył mistrzostwo kraju, do tego koronę króla strzelców. I to w debiutanckim sezonie.

W obecnym na premierowego gola Lewandowski czekał do trzeciej kolejki. W zeszłym tygodniu trafił na wyjeździe przeciwko drużynie Villarreal (4:3).

W niedzielny wieczór znalazł się, rzecz jasna, w podstawowym składzie na mecz z Osasuną. Wrócił na stadion, gdzie ostatnim razem przeżył pasmo rozczarowań.

Nie minęła pierwsza minuta, a Polak stanął przed szansą zdobycia bramki. Goście od razu ruszyli do ataku, Frenkie de Jong obił słupek, a dobitka Lewandowskiego okazała się niecelna. Gol prawdopodobnie i tak nie zostałby uznany ze względu na pozycję spaloną jednego z graczy Barcelony.

W minucie 10. groźnie w polu karnym dryblował z kolei Lamine Yamal, ale jemu również zabrakło precyzji. Podobnie jak Ilkayowi Gundoganowi przy uderzeniu chwilę później.

W 23. minucie niebezpiecznie zrobiło się w polu karnym mistrzów Hiszpanii. Wpadł w nie skrzydłowy gospodarzy Jose Manuel Arnaiz, a jego strzał po rykoszecie z trudem odbił bramkarz Marc-Andre ter Stegen. Dwie minuty później odpowiedział Lewandowski, ale próba z dystansu w sam środek nie mogła zaskoczyć golkipera Osasuny.

W minucie 32. zawodnicy Osasuny mieli czego żałować. Prawą stroną popędził Arnaiz i wyłożył piłkę niepilnowanemu w polu karnym Aimarowi Orozowi. Ten strzelił technicznie, ale pokonać ter Stegena nie zdołał. Niemiec swoim refleksem uratował Barcelonę.

Przed przerwą, w 42. minucie, na zaskakujące uderzenie ze sporej odległości zdecydował się obrońca gości Jules Kounde. Lecąca piłka sprawiła mnóstwo kłopotów Aitorowi Fernandezowi, ale wynik wciąż był bezbramkowy.

Nie na długo. W doliczonym czasie pierwszej połowy Kounde dopiął swego. Tym razem strzelił precyzyjnie głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Gundogana. Barcelona zeszła do szatni z prowadzeniem 1:0.

Od początku drugiej połowy brakowało groźnych okazji z obu stron. W końcu, w 71. minucie, obudził się Lewandowski. Z prawej strony dośrodkował debiutujący w Dumie Katalonii Joao Cancelo (w minucie 59. zastąpił Sergiego Roberto). Polak uderzył celnie, był wręcz przekonany, że piłka przekroczyła linię bramkową, ale okazało się, że interweniujący Fernandez nie pozwolił na to, co potwierdziły powtórki telewizyjne.

Odpowiedź Osasuny była piorunująca. W 76. minucie rezerwowy Chimy Avila strzelił z dystansu mocno, ale niezwykle precyzyjnie. Ter Stegena okazał się bezradny. 1:1.

Emocje tylko rosły. W 81. minucie powalony w polu karnym został Lewandowski, szarpnięty przez Alejandro Catenę. Decyzja sędziego? Rzut karny, a po analizie VAR obrońca Osasuny dodatkowo zobaczył czerwoną kartkę. Piłkę na jedenastym metrze ustawił sam poszkodowany, który w swoim stylu, po charakterystycznym nabiegu, zmylił Fernandeza. Kapitan reprezentacji Polski zachował spokój, po chwili ogromnie się cieszył.

Barcelona ostatecznie zgarnęła komplet punktów, choć musiała solidnie zapracować na trzecie zwycięstwo w rozgrywkach, po którym zajmuje trzecie miejsce w tabeli (10 pkt). Osasuna jest 10. (6 pkt), prowadzi Real Madryt (12 pkt).

Bramki: Avila (76.) - Kounde (45. + 1), Lewandowski (86. - z karnego)

(kz)