Korona Kielce pokonała Widzew Łódź w meczu 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Przerwała długą serię bez zwycięstwa

Niedzielny mecz reklamowany był jako starcie zespołów, które ostatnio zapomniały jak się wygrywa. Łodzianie na ligowe zwycięstwo czekali od 17 października (3:2 z Radomiakiem), kielczanie zaś jeszcze dłużej, bo od 27 września (3:0 z Lechią).

Korona była jedną z największych rewelacji początku rozgrywek. Po serii ośmiu spotkań bez porażki (pięć zwycięstw i trzy remisy) plasowała się w ścisłej czołówce tabeli. W ostatnich dwóch miesiącach jednak drużynie wiodło się znacznie gorzej (w pięciu meczach zgromadziła tylko dwa punkty). Widzew zaś przed sezonem miał wielkie aspiracje, tymczasem ma już trzeciego trenera. Trzy punkty przy ul. Piłsudskiego pozwoliłby mu zrównać się w tabeli z niedzielnym rywalem.

Smaczkiem meczu była osoba Mariusza Fornalczyka, który przed rozpoczęciem sezonu do Łodzi trafił właśnie z Kielc. Skrzydłowy wykazywał olbrzymią ochotę do gry, bardzo chciał się pokazać przeciwko byłym kolegom i zdobyć premierową bramkę w nowych barwach. W samej pierwszej połowie oddał cztery groźne strzały. Dwa z nich w świetnym stylu obronił Xavier Dziekoński, jeden nieznacznie minął słupek bramki, a ostatni zatrzymał się na poprzeczce.

Dużo skuteczniejsza była Korona, która imponowała zespołową grą. Prowadziła od 17. minuty. Akcję zaczął Nono, piłkę jak na tacy wyłożył Stjepan Davidović, a z najbliższej odległości w siatce umieścił ją Antonin.

W 35. minucie wynik podwyższył obrońca przyjezdnych Costas Soteriou, który w polu karnym Widzewa świetnie uprzedził Sebastiana Bergiera i celnym, sprytnym strzałem głową pokonał Veljko Ilicia.

Łodzianie wzięli się za odrabianie strat zaraz po zmianie stron. Bartłomiej Smolarczyk interweniował tak niefortunnie, że piłka trafiła prosto pod nogi Juljana Shehu, a ten strzelił gola kontaktowego.

Niedługo potem w Sercu Łodzi mógł być już remis. Po strzale głową Bergiera Koronę uratowała poprzeczka, a dobitka Szymona Czyża okazała się bardzo niecelna.

Niewykorzystana sytuacja zemściła się bardzo szybko, bo w 58. minucie. Po akcji Władimira Nikołowa i strzale Wiktora Długosza piłka odbiła się od Mateusza Żyry i szczęśliwie spadła pod nogi Davidovicia, który trafił na 3:1.

Sytuacja gospodarzy stała trudna, a od 69. minuty stała się do niepozazdroszczenia. Wówczas Dion Gallapeni sfaulował Długosza, oglądając drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.

Grający w osłabieniu piłkarze Igora Jovicevicia nie byli już w stanie zareagować. Co więcej, bliżej kolejnego trafienia byli kielczanie. Najlepszą sytuację mieli w 84. minucie. Na lewej stronie boiska świetną akcją popisał się Nikodem Niski, posłał piłkę wzdłuż bramki, ale Ilić sparował ją przed siebie. 

Juljan Shehu (49) - Antonin Cortes (17), Kostas Sotiriou (35), Stjepan Davidović (58).

Żółta kartka - Widzew: Dion Gallapeni, Mateusz Żyro, Angel Baena, Mariusz Fornalczyk, Samuel Kozlovsky. Korona: Hubert Zwoźny, Pau Resta, Bartłomiej Smolarczyk, Antonin Cortes. Czerwona kartka za drugą żółtą - Widzew: Dion Gallapeni (69).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 16 987.

Widzew: Veljko Ilić - Stelios Andreou, Ricardo Visus (90. Antoni Klukowski), Mateusz Żyro, Dion Gallapeni - Angel Baena (79. Samuel Kozlovsky), Fran Alvarez (71. Tonio Teklic), Szymon Czyż (71. Bartłomiej Pawłowski), Juljan Shehu, Mariusz Fornalczyk - Sebastian Bergier (79. Andi Zeqiri).

Korona: Xavier Dziekoński - Bartłomiej Smolarczyk, Kostas Sotiriou, Pau Resta - Hubert Zwoźny (57. Wiktor Długosz), Wojciech Kamiński, Tamar Svetlin, Marcel Pięczek - Stjepan Davidović (75. Wiktor Popow), Antonin Cortes (57. Władimir Nikołow), Nono (75. Nikodem Niski).

(lukl)