Święto zepsute. Legia znów rozczarowała

Warszawski klub ewidentnie odczuwa skutki gry na dwóch frontach. Dlatego też udane czwartkowe wieczory, gdy prezentuje się całej Europie w meczach Ligi Konferencji, przeplata z rozczarowaniami w lidze. Teraz sytuacja mogła się poniekąd powtórzyć.

Legioniści myślami mogli być przy najbliższym wyjeździe do Birmingham na bardzo wymagający mecz z Aston Villą. Mogło się im więc wydawać, że sobotnie spotkanie z będącą kilka punktów nad strefą spadkową Wartą wygra się samo. Nic z tych rzeczy.

Kibice w Warszawie nie odczuli jeszcze na poważnie trudów towarzyszącego spotkaniu chłodu, a Legia już przegrywała. Kąśliwie, tuż przy słupku uderzył Tomas Prikryl i Warta w siódmej minucie wyszła na prowadzenie. Ta jeszcze podwyższyła w 40. minucie, gdy Radovan Pankov zagrał ręką w polu karnym, a z 11. metra pod rękoma Kacpra Tobiasza trafił Marton Eppel.

Stołeczny zespół w pierwszej połowie atakował na obchodzącą tego dnia 50-lecie słynną Żyletę i gorący doping najbardziej fanatycznych kibiców był w stanie podnieść poziom emocji. W piątej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy sędzia znów podyktował rzut karny, tym razem pod drugą bramką, gdzie nie zawiódł Josue.

Bramka do szatni rozochociła zawodników Kosty Runjaica, którzy swego dopięli ostatecznie w 63. minucie. Bartosz Kapustka zagrał z prawej strony, do dośrodkowania stopę dostawił Ernest Muci i wyrównał stan rywalizacji.

Na więcej miejscowych już nie było stać. Z ostatnich pięciu ligowych spotkań Legia wygrała tylko jedno i jest w tabeli dopiero szósta. Warta zajmuje pozycję trzynastą.

Bramki: Josue (45+5., karny), Ernest Muci (63.) - Tomas Prikryl (7.), Marton Eppel (40. karny)