Kibice byli wściekli, żądali zwrotu pieniędzy. Messi się tłumaczy

W niedzielę ekipa z Florydy pokonała w Hongkongu lokalną drużynę League XI 4:1. Messi wraz z byłym napastnikiem Barcelony Luisem Suarezem przesiedzieli całe spotkanie na ławce rezerwowych.

Na stadionie pojawiło się prawie 40 tysięcy kibiców. W drugiej połowie skandowali: "Chcemy Messiego!", a gdy Argentyńczyk nie pojawiał się na boisku, domagali się zwrotu pieniędzy za bilety.

Rząd Hongkongu - jak pisze na swojej stronie internetowej BBC - podał, że Messi był zobowiązany umową, że zagra co najmniej 45 minut.

Ostatecznie powstrzymał go uraz ścięgna podkolanowego. Zawodnik Interu przyznał, że jest mu szkoda po tym, co się wydarzyło.

- Zawsze chcę grać, szczególnie w tych meczach, na które podróżujemy tak daleko i ludzie chcą nas oglądać. Niestety tak się dzieje w futbolu. W każdym spotkaniu może zdarzyć się tak, że nie będziesz mógł wystąpić - powiedział na konferencji prasowej Messi.

- Mam nadzieję, że będziemy mogli wrócić i rozegrać kolejny mecz w Hongkongu - dodał.

Komisja ds. głównych wydarzeń sportowych rządu Hongkongu (MSEC) oświadczyła, że jest "bardzo rozczarowana" tym, że Argentyńczyk, mistrz świata z 2022 roku, nie wziął udziału w spotkaniu, zwłaszcza że przekazała organizatorom dotację w wysokości 16 milionów dolarów hongkońskich (ponad 8,2 mln złotych).

W środę Inter Miami, w ramach przedsezonowego tournee, zmierzy się w Tokio z mistrzem J.League Vissel Kobe. Być może już z Messim w składzie.

- Nie wiem, czy mi się to uda, czy nie, ale czuję się znacznie lepiej i naprawdę chcę zagrać. Mam dobre przeczucia - podsumował ośmiokrotny zdobywca Złotej Piłki.

(kz)