Legia na pucharową wiosnę musi jeszcze poczekać

Sytuacja ekipy z Łazienkowskiej przed piątą serią gier w rozgrywkach trzeciej europejskiej kategorii była jasna - każdy punkt zdobyty w najbliższych dwóch meczach dawał jej miejsce premiowane grą w Europie w pierwszej połowie 2024 roku. Mogła jednak też do kolejnej fazy wejść trochę tylnymi drzwiami, dzięki korzystnemu układowi innych spotkań.

Przede wszystkim, mając dziewięć punktów, nie była już w żadnym stopniu zagrożona ze strony ekipy z Mostaru (trzy pkt). Ta, nawet gdyby sześciopunktowy dystans na ostatniej prostej odrobiła, nie miała szans wyprzedzić polskiego zespołu ze względu na gorszy bilans meczów bezpośrednich.

Szkopuł tkwił w sytuacji AZ. Holenderska ekipa, choć również mająca zaledwie jedną wygraną przy trzech porażkach, mogła jeszcze Legię na ostatniej prostej wyprzedzić. Wszystko dzięki październikowemu zwycięstwu u siebie nad warszawianami 1:0.

Dlatego też kibice i piłkarze z ulicy Łazienkowskiej w czwartkowy wieczór, jeszcze przed emocjami rozpoczynającego się o 21:00 wyjazdowego starcia z Aston Villą (również dziewięć pkt), bardzo liczyli na piłkarzy z Bośni i Hercegowiny.

Przeliczyli się. Ekipa z Alkmaar wyraźnie naciskała i przeważała od samego początku. Do przerwy stworzyła dziesięć okazji bramkowych przy ani jednej przyjezdnych z Mostaru. Po pierwszej połowie mimo to w Holandii bramek brakowało - miejscowi byli bardzo nieskuteczni.

Swoje zrobili jednak w kolejnej części gry, a zwycięstwo 1:0 i tak ważne przy obecnym układzie sił trzy punkty zapewnił im z rzutu karnego w 59. minucie Vangelis Pavlidis. Tak, ten sam, który zdobył jedyną bramkę, gdy AZ podejmowało Legię. Ta na pewną wiosnę w pucharach musi więc jeszcze poczekać.

Aby być pewnym gry, wystarczy w Birmingham choćby zremisować. Remis premiuje też Aston Villę...

Początek spotkania na Villa Park o 21:00. CZYTAJ RELACJĘ LIVE W EUROSPORT.PL.

Bramka: Vangelis Pavlidis (59. karny)