Bayer Leverkusen w finale Ligi Europy. Rywalem będzie Atalanta Bergamo

Spośród wszystkich półfinalistów nowy mistrz Niemiec był w najlepszej sytuacji przed rewanżem. Nie dość, że pierwsze starcie wygrał 2:0, to miał także perspektywę rewanżu na własnym stadionie. Ponadto ekipa Xabiego Alonso chciała do 49 przedłużyć serię meczów we wszystkich rozgrywkach bez porażki (ostatniej doznała 27 maja ubiegłego roku). By przebrnąć przez sezon niepokonanym, Aptekarze potrzebowali jeszcze pięciu spotkań bez przegranej.

W czwartkowej konfrontacji gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę po upływie kwadransa. To, że do przerwy rzymianie nie stracili ani jednej bramki, mogli zawdzięczać tylko swojemu bramkarzowi Mile Svilarowi, który kilka razy pokazał najwyższy kunszt. Mało tego, w końcówce to oni objęli prowadzenie.

W 41. minucie sędzia Danny Makkelie uznał, że Jonathan Tah pociągnął za koszulkę Sardara Azmouna i wskazał na jedenasty metr. Rzut karny pewnym, mocnym strzałem w środek bramki wykorzystał Leandro Paredes. Trafienie to dodało skrzydeł przyjezdnym. Jeszcze przed zejściem do szatni dwa razy groźnie zaatakowali pole karne Niemców. W jednej z tych akcji uczestniczył Nicola Zalewski, który w 21. minucie zastąpił na murawie kontuzjowanego Leonardo Spinazzolę.

W drugiej połowie kibice na Bay Arenie oglądali istną wymianę ciosów. Konkretniejsza była Roma, która 65. minucie otrzymała drugi rzut karny - tym razem za zagranie ręką Adama Hlozka. Paredes znów nie dał szans Matejowi Kovarowi. Straty zostały odrobione.

Drużyna Alonso wielokrotnie w tym sezonie wychodziła z podobnych tarapatów. Wyszła i tym razem. W 82. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka odbiła się od Gianluki Manciniego i wpadła do siatki. Ten kuriozalny samobój odebrał rzymianom nadzieję na korzystny wynik.

W siódmej doliczonej przez sędziego minucie zostali po raz kolejny nagrodzeni za cierpliwość (na bramkę Svilara oddali ponad 30 strzałów). Do remisu 2:2 doprowadził Josip Stanisić. 49. mecz bez porażki stał się faktem.

Dla ekipy z Leverkusen to trzeci w 120-letniej historii klubu finał europejskich rozgrywek - po zdobyciu Pucharu UEFA w 1988 i porażce w decydującym starciu Ligi Mistrzów w 2002 roku.

Giallorossi w dwóch poprzednich sezonach grali w finale rozgrywek UEFA - w 2022 roku sięgnęli po prymat w premierowej edycji Ligi Konferencji, a przed rokiem ulegli Sevilli w karnych w decydującej konfrontacji w Lidze Europy.

Chociaż tym razem nie zagrają o trofeum, to i tak Italia będzie mieć swojego przedstawiciela w finale. Wszystko za sprawą Atalanty, pogromcy Liverpoolu w ćwierfinale. W Marsylii przed tygodniem było 1:1. Na własnym stadionie ekipa z Bergamo była więc faworytem. Przewagę gospodarzom udało się udokumentować po pół godzinie gry, gdy po rykoszecie trafił Ademola Lookman.

Chociaż gracze Olympique lepiej zaczęłi drugą odsłonę, to w 52. minucie przegrywali już dwiema bramkami. Po wspaniałej akcji i podaniu strzelca pierwszego gola kapitalnym strzałem w okienko popisał się Matteo Ruggeri. Wynik na 3:0 w doliczonym czasie ustalił wprowadzony w drugiej połowie El Bilal Toure.

Dla La Dea (Bogini) możliwość gry o trofeum jest historycznym osiągnięciem, gdyż w finale europejskiego pucharu jeszcze nigdy nie była. Największym jej sukcesem pozostaje zdobycie Coppa Italia w 1963 roku.

DRABINKA I WYNIKI WSZYSTKICH MECZÓW LIGI EUROPY>>>>>>>>>>>>>>>

Finał tej edycji LE odbędzie się 22 maja w Dublinie.

(lukl/TG)