Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Pozycja spalona to nie ofsajd. "Decyzja sędziego jak najbardziej prawidłowa"

Emil Riisberg

23/07/2013, 08:51 GMT+2

Prowadząca u siebie z Podbeskidziem Lechia straciła gola na 2:2 w doliczonym czasie gry. Gdańszczanie protestowali, że był spalony. - Nie ma mowy o ofsajdzie. W myśl nowych przepisów było to normalne zagranie - rozwiewa wątpliwości w rozmowie ze sport.tvn24.pl przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN Zbigniew Przesmycki.

Foto: Eurosport

Kontrowersje wywołało to, czy strzelec bramki Błażej Telichowski nie był w momencie podania na spalonym. Rzeczywiście w momencie zagrania z rzutu wolnego zawodnik bielszczan był najbliżej bramkarza, ale piłkę głową zgrał jeszcze Paweł Dawidowicz.

"Gdyby doleciała, byłby spalony"

- To bardzo fajny przykład na demonstrację nowych przepisów. Gdyby piłka bezpośrednio doleciała do zawodnika Podbeskidzia, to oczywiście byłby to spalony - mówi Przesmycki.
- A tak w momencie dośrodkowania była ona zdecydowanie poza jego zasięgiem. Co więcej, zgrywał ją obrońca Lechii. W myśl nowych przepisów traktuje się to jako normalne zagranie - dodaje szef polskich sędziów.
Dotknięcie piłki przez Danielewicza przy rozpatrywaniu ofsajdu "kasuje" poprzednią akcję. - Do marca nie byłoby to uznawane jako rozpoczęcie nowej akcji. Obecnie taki kontakt głowy zawodnika Lechii z piłką uważany jest za jego rozmyślne zagranie - wyjaśnia Przesmycki.

"Minimalny spalony był"

"Jest na spalonym, jest na minimalnym spalonym, bo on zaczął tę akcję i jest brany pod uwagę przy dośrodkowaniu, chociaż są różne szkoły. Ta linia pokazała nam, że minimalny spalony był" - ocenił sytuację komentujący mecz w Canal+ Marcin Rosłoń. Jak widać, błędnie.
Inną sprawą jest to, czy Błażej Telichowski nie powinien dostać w 83. minucie czerwonej kartki zamiast żółtej. - Nie widziałem w tym jakiejś nadmiernej agresji, żółta kartka była w zupełności wystarczającym napomnieniem - broni decyzji arbitra Przesmycki.
Naszym zdaniem wykluczenie zawodnika nie byłoby błędem arbitra, ale jednak bardziej skłaniamy się ku temu, że "żółtko" było karą adekwatną. Dla nas wielkiej kontrowersji tu nie ma, a więc Telichowski miał prawo przebywać na boisku dalej.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama