Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Historia, która wstrząsnęła polską piłką. 10. rocznica afery barażowej

Emil Riisberg

22/06/2013, 12:41 GMT+2

22 czerwca 2003 roku to jedna z najczarniejszych dat w historii polskiej piłki. Właśnie tego dnia rozegrany został rewanżowy mecz barażowy o prawo gry w ekstraklasie między Garbarnią Szczakowianką Jaworzno a Lukullusem Świt Nowy Dwór Mazowiecki, od którego rozpoczęła się do dziś niewyjaśniona do końca afera korupcyjna.

Foto: Eurosport

Grająca w I lidze (obecna ekstraklasa) Szczakowianka zajęła w sezonie 2002/03 trzynaste miejsce. By pozostać w najwyższej klasie rozgrywkowej, miała rozegrać dwumecz barażowy z drugim w II lidze Świtem. Klub z Jaworzna pozytywny wynik tej rywalizacji postanowił zagwarantować sobie jeszcze przed wyjściem na boisko.
- Propozycja ustawienia tego barażu wyszła od samych zawodników Świtu, jeszcze przed pierwszym meczem. Problemem były jednak pieniądze. Oni chcieli 500 tysięcy złotych, a nasze możliwości sięgały dużo mniejszej kwoty. Sprawę rozprowadzał były kierownik drużyny Polonii Warszawa Marek Kęska z naszym trenerem Albinem Mikulskim. Oni się znali z pracy w Polonii. Kiedyś przyszedł do mnie Mikulski i powiedział o tej propozycji - zeznawał w prokuraturze ówczesny dyrektor Szczakowianki Jerzy F.

Piłkarze woleli kupić niż dostać premie

Obie strony umówiły się na 300 tysięcy złotych, ale i taka kwota była za wysoka dla piłkarzy z Jaworzna. Ostatecznie udało im się zebrać 265 tysięcy. Prezes Szczakowianki Tadeusz F. zapytał przed meczem piłkarzy, czy wolą przeznaczyć te pieniądze na kupno barażu, czy na premię za uczciwe zwycięstwo. - Na kupno - miała nie mieć wątpliwości starszyzna zespołu.
W radzie drużyny byli wtedy Ryszard Czerwiec, Maciej Bykowski i Marek Kubisz. - Na spotkaniu ze mną, Kubiszem i Bykowskim, prezes powiedział, że rywale nam mecz odpuszczą. Jeszcze tego samego dnia Tadeusz F. wezwał mnie ponownie i przekazał torbę. Miałem z nią iść do lasu - opowiadał w prokuraturze Czerwiec.
- Domyślam się, że to były pieniądze dla Świtu. W umówionym miejscu w lesie stały dwa samochody. Był tam nasz dyrektor Jerzy F. Z tego co pamiętam, był tam też Albin Mikulski. Przekazałem torbę i wróciłem z powrotem do ośrodka - relacjonował.

Pierwszy mecz "nie wyszedł"

Dla niepoznaki, spotkanie w Nowym Dworze miało się zakończyć remisem, a dopiero w rewanżu doszłoby do "rozstrzygnięcia". Nic z tego nie wyszło, ponieważ po samobójczej bramce Krzysztofa Przytuły 1:0 wygrali gospodarze.
W rewanżu "niespodzianek" już nie było i zgodnie z planem 3:0 po samobójczym golu Michała Karwana oraz trafieniach Przytuły i Macieja Iwańskiego wygrała Szczakowianka. Wydział Dyscypliny PZPN zweryfikował wynik spotkania na walkower dla gości, a oskarżonych o sprzedaniu meczu zostało siedmiu piłkarzy Lukullusa. Rafała Rutę, Grzegorza Miłkowskiego, Marka Zawadę, Adama Warszawskiego, Macieja Krzętowskiego i Macieja Lewnę skazano na dożywotnią dyskwalifikację. Boris Pesković, który jako jedyny z siódemki przyznał się do winy, został zawieszony na rok.

Szczakowianka walczyła z PZPN

Szczakowianka została zdegradowana do II ligi (obecnie pierwsza), a dodatkowo ukarano ją odjęciem dziesięciu punktów na starcie rozgrywek. Klub odwołał się od tej decyzji, ale ta została podtrzymana przez Najwyższą Komisję Odwoławczą PZPN. Kary dożywocia dla sześciu piłkarzy zostały jednak skrócone do dwóch lat zawieszenia. Kolejne odwołanie, tym razem do Trybunału Arbotrażowego ds. Sporu przy PKOl, skutek już przyniosło. Decyzja PZPN została w całości uchylona. Związek nie odpuścił, sprawa zaczęła się od nowa, ale wszystko skończyło się odrzuceniem skargi kasacyjnej przez Sąd Najwyższy. Powodem było przedawnienie karalności czynów.
Szczakowiance wiele to nie pomogło. Syndyk masy upadłościowej klubu walczył co prawda z PZPN o ponad 9 milionów złotych, które miało być rekompensatą za utratę sponsorów, wpływy z Canal+ czy ze sprzedaży biletów, ale roszczenia zostały odrzucone przez sądy powszechne.

Afera ogarnęła całą Polskę

Tak czy inaczej, od słynnej afery barażowej rozpoczęła się w polskiej piłce afera korupcyjna. 20 maja 2005 roku Piotr Dziurowicz, ówczesny prezes GKS-u Katowice, we współpracy z organami ścigania, wręczył 100 tysięcy złotych łapówki sędziemu Antoniemu Fijarczykowi. Arbiter, który nawiasem mówiąc prowadził dwa lata wcześniej feralny rewanż, został aresztowany. Dziurowicz z kolei kilka miesięcy później udzielił słynnego wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym ujawnił kulisy ustawiania meczów, kolejek i całych sezonów w polskiej piłce.
Do dziś skazano 263 osoby - piłkarzy, działaczy, trenerów, sędziów, obserwatorów. Uniewinniona została jedna, w stosunku do jeszcze jednej sprawę umorzono, a w stosunku do siedmiu umorzono warunkowo. Wielu czeka jeszcze na wyroki, ponieważ zarzuty postawiono około 500 osobom. Wielu się pewnie upiecze, ponieważ ich sprawy się przedawnią, a lista ustawionych meczów nie ma końca. Podobnie jak ilość akt zalegających we wrocławskiej prokuraturze, która prowadzi sprawę.
Zdaniem samych prokuratorów to i tak tylko wierzchołek góry lodowej.
Autor: Marcin Iwankiewicz / Źródło: sport.tvn24.pl
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama