"Rzadko spotykana eksplozja mocy". Droga Holenderki z piekła do nieba
📝Eurosport
28/08/2023, 16:19 GMT+2
Sporo nazbierało się symboliki tego wieczoru. Niemal w tym samym miejscu najpierw upadła i wypuściła z rąk pewne, zdawało się, złoto mistrzostw świata. Kilka dni później, także w rywalizacji sztafet, wyszarpała je w sposób, o którym chyba tylko ona sama wie. Od niedzieli biegaczka Femke Bol jest na ustach całej Holandii.
Ostatni dzień lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie. Przed godziną 22 zaplanowano finał kobiecej sztafety 4x400 metrów. Gdy Bol wkraczała do akcji jako ostatnia na zmianie, Holenderki były trzecie ze sporą stratą do Brytyjek i prowadzących Jamajek.
Mało tego, gdy Bol wpadała na ostatnią prostą, przewaga rywalek wciąż była znacząca, ale z kolejnymi metrami nikła w oczach. Holenderka ze swoim bardzo długim krokiem goniła i goniła. W końcu dopadła Nicole Yeargin z Wielkiej Brytanii, a tuż przed metą prześcignęła Jamajkę Stacey Ann Williams. Obie nie sprostały piekielnie mocnemu finiszowi Bol.
Czas zwyciężczyń 3.20,72 s, najlepszy w tym roku wynik na świecie!
"Jedno z najważniejszych wydarzeń holenderskiego sportu"
"De Telegraaf", największy dziennik w Holandii, napisał, że Bol zafundowała "jedno z najważniejszych wydarzeń holenderskiego sportu". "Na ostatnich metrach minęła Wielką Brytanię i Jamajkę w rzadko spotykanej eksplozji mocy" - dodał.
Bol zadziwiła nawet koleżankę ze sztafety Cathelijn Peeters, która po wszystkim wyznała reporterem z ojczyzny, że była święcie przekonana, iż Bol na metę wpadła druga.
- Muszę przyznać, że podczas rozgrzewki byłam dość zmęczona i nie wiedziałam, czy dam radę wystartować. Ale kroczyłam dalej, wow! - mówiła przed kamerą telewizji NOS bohaterka holenderskiej sztafety.
Po chwili dodała: - Mam wrażenie, jakbyśmy byli tu od trzech tygodni.
Impreza w stolicy Węgier trwała dokładnie osiem dni, ale Bol w jej trakcie przeżyła niejedno. Na pewno w sztafecie przeszła drogę z piekła do nieba.
Pędziła po złoto, upadła przed metą
19 sierpnia, drugiego dnia mistrzostw, Bol na ostatniej zmianie finału sztafety mieszanej 4x400 metrów pędziła po tytuł dla Holandii, ale na ostatnich metrach niespodziewanie potknęła się. Szybko wstała, metę przekroczyła jako trzecia, ale bez pałeczki w ręku. W efekcie jej drużynę zdyskwalifikowano. Ze złota cieszyła się ekipa USA, zdruzgotanej Bol pozostało ukryć twarz w dłoniach. Lieke Klaver, Liemarvin Bonevacia i Isaya Klein Ikkink, pozostali członkowie holenderskiej sztafety, pocieszali ją jak mogli.
Kilka dni później, 24 sierpnia, Bol pokazała moc i charakter. W swojej koronnej konkurencji - 400 m przez płotki - triumfowała z czasem 51,70 s, o ponad sekundę wyprzedzając Amerykankę Shamier Little.
- Na papierze byłam mistrzynią, przed biegiem pewnie każdy myślał, że wygrać mogę tylko ja. To, co stało się w sztafecie mieszanej, pokazało, że w sporcie w każdej chwili może dojść do sytuacji, której nikt by nie przewidział. Tym razem musiałam zachować spokój, musiałam wykonać zadanie. O bieganiu poniżej 52 sekund myślałam i marzyłam od igrzysk w Tokio - skomentowała swój sukces Bol. W Japonii olimpijski brąz dał jej wynik 52,03 s.
Później była niedziela. Dla niej i koleżanek - złota niedziela.
(kz/twis)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Pobierz
Zeskanuj
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama